III. Problem Jashina
Na niebie pojawiła się pierwsza mała chmura, lecz nie można było spodziewać się po niej deszczu. Kobieta wpatrywała się w biały kształt, po czym przeniosła wzrok na mężczyznę, który nadal spoczywał w jej ramionach. Jej wzrok padł na jego czarny płaszcz, na którym teraz dostrzegła czerwone obłoki chmur, otoczone cienką białą linią. Elementy nie były duże, ale za to charakterystyczne i w swojej prostocie nawet ładne.
Kiedy delikatne szturchnięcie nie podziałało na Hidana, Bóstwo westchnęło.
- Hidan, jesteś ciężki.
Odpowiedziała jej cisza. Nie kłamała, powoli zaczynało jej ciążyć ciało mężczyzny, a wysoka temperatura sprawiła, że teraz jej ciało było mokre od potu. Chociaż bardziej przypuszczała, że to przez Hidana z którym prawie się skleiła.
- Złaź ze mnie, bo wyrwę ci serce i wepcham z powrotem, przez gardło - warknęła, co przyniosło lepszy skutek, bo mężczyzna niechętnie oderwał się od kobiety. - Dość tego spoufalania się. Nie zapominaj kim jestem, tylko dlatego że mam słabe ciało i straciłam moc.
Hidan podniósł się z ziemi, a kiedy już stał wyciągnął rękę do kobiety, a ta niepewnie ją przyjęła.
- To ciało jest bardzo... Zaraz, jak to straciłaś moc? - Mężczyzna wydawał się teraz całkowicie ożywiony.
- A coś ty myślał, głupi? - warknęła, marszcząc brwi. - Że bym się tak z tobą cackała? Już dawno byś gryzł piach, gdybym mogła posługiwać się mocą.
Kobieta objęła się ramionami, kiedy sens wypowiedzianych przez nią słów, do niej dotarł. Stała się ludzka. Hidan widząc jej skrzywioną minę, podrapał się zmieszany po karku, mimo że nic go nie swędziało.
- Chyba nie rozumiem - powiedział powoli. Naprawdę nie rozumiał o czym mówiła do niego kobieta. Wciąż ledwo docierało do niego, kto przed nim stoi. Przyswoić tak ważne informacje, w tak krótkim odstępie czasowym wykraczało poza granice jego umysłu. Oczami wyobraźni widział Kakuzu, który rzuca w jego stronę kąśliwymi uwagi na temat jego głupoty. Nie spodobało mu się to, a jego dobry humor momentalnie popsuł się przez zamaskowanego ninja, tudzież jego partnera. Pierdolony sknera, pomyślał zirytowany.
Kobieta posłała mu zmęczone spojrzenie, a jej tęczówki o barwie magenty, okalane białymi rzęsami zdawały się zaglądać, w jego przeżartą i złą do szpiku kości duszę. Choć oczy lidera Akatsuki przyprawiały o dreszcze i posiadały wielką moc, tak stojąc przed obliczem Jashina, miał wrażenie że nawet one nie budzą takiego respektu, jak te, które posiada Bóstwo. I Jeśli wcześniej miał jakiekolwiek wątpliwość, co do prawdziwej tożsamości kobiety, teraz zostały już rozwiane.
- W porządku - odparła, nie spuszczając z niego wzroku. - Należą ci się jakieś wyjaśnienia. W końcu jesteś moim wyznawcą, a ja złożyłam wam przysięgę, że będę was wspierać.
Hidan skinął głową. Znał historie narodzin Jashinizmu, ale słysząc to z ust samego Wielkiego Jashina, czuł się po prostu dziwnie.
- Żebyś poznał całą historię Bogów, musiałabym spędzić kilka dni na opowiadaniu i za pewne następne kilka, na tłumaczeniu ci większości, z tego co powiedziałam. - Spojrzała na niego znacząco, a ten tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się głupkowato. Kobieta westchnęła. - Dlatego przejdę do wydarzeń sprzed niedawna. Pierwsze Bóstwa, które dawno temu zamieszkiwały ziemie wraz z ludźmi, postanowiły się spiąć i ukarać mnie poprzez zesłanie na ziemie w ludzkiej formie. Odebrały mi moc i myślą, że w jakiś sposób coś wskórają, a tak naprawdę to przeterminowane grzyby, które wtykają nochala nie w swoje sprawy! - Ostatnie zdanie wykrzyczała, już nie do Hidana, ale w niebo przy okazji machając pięścią.
- Więc stałaś się człowiekiem, już na zawsze? - zapytał z powątpiewaniem Hidan. Kobieta spojrzała z powrotem na niego, kalkulując w myślach jego słowa.
- Nie do końca - spuściła ręce wzdłuż ciała. Białe włosy zsunęły się z ramion i zasłoniły piersi kobiety. - Będę mogła wrócić, jeśli spełnię jakieś tam głupie wymagania.
- Jakie? - dopytywał, wyraźnie zaintrygowany. Nie sądził, że będzie mógł pomóc, ale chciał po prostu zaspokoić własną ciekawość, która rosła z każdą chwilą przebywania w towarzystwie Bóstwa.
- Gadali coś tam o miłości, radości i cierpieniu - odparła krótko. Hidan podrapał się po policzku i stwierdził, że Wielki Jashin nawet z zachowania bardzo przypomina człowieka. Ale widząc jej zmarszczony gniewnie nos, zaciśnięte usta i zmrużone oczy, wolał nie ryzykować i pozostawić tą informację dla siebie. - Nie wiem o co im chodzi. Pewnie powiedzieli tak specjalnie, żebym się nie domyśliła i nie mogła wrócić.
Hidan zamyślił się przez chwilę. O miłości w zasadzie wiedział tyle co nic, chyba że ta, do samego siebie też się zalicza, no to miał jakąś tam wiedze. Z radością było już lepiej, bo często był szczęśliwy jak składał dużo ofiar Jashinowi. A cierpienie? Znał to uczucie, choć wolałby nie. Zastanowił się, jakby mógłby wytłumaczyć to Bóstwu, ale nie potrafił dobrać odpowiednich słów, tak aby i ona to zrozumiała. Nagle coś go tchnęło, bo często słyszał te słowa z ust lidera Akatsuki.
- Chyba znam kogoś, kto mógłby ci pomóc - rzekł, przewieszając kosę na plecach. Kobieta spojrzała na niego podejrzliwie, a zdenerwowanie z jej twarzy nagle zniknęło. Zamiast niego, pojawiło się zainteresowanie.
- To dlaczego jeszcze tu stoimy? - spytała i z powrotem zmarszczyła brwi.
- Zabiorę cię do niego - zaczął iść, ale po chwili przypominał sobie, że przecież jest na misji z Kakuzu. Szybko zmienił kierunek marszu. - Ale wpierw musimy kogoś znaleźć.
- Hidan - mruknęła, ciągnąc go delikatnie za rękaw płaszcza.
Mężczyzna spojrzał na nią z ukosa. Kobieta była dosyć niska, bo sięgała mu ledwie do ramienia, co czyniło ją niższą nawet od Deidary. Hidan wcale się nie dziwił, że tak wyklinała swoje ciało, bo w porównaniu do niego była naprawdę mała i drobna. W każdym bądź razie, jemu to nie przeszkadzało, bo dalej uważał że jest atrakcyjną kobietą.
- No? - spytał nerwowo, kiedy zdał sobie sprawę, że za długo wpatrywał się w nią bez słowa.
- Nie powiedziałam ci czegoś ważnego - Widząc jej strapiony wyraz twarzy, lekko się zaniepokoił, ale nie dał po sobie tego poznać.
- Więc powiedz teraz - odpowiedział najbardziej spokojnie jak potrafił, ale wyszło to tak sztucznie, że miał ochotę uderzyć się w twarz. - Póki co, nigdzie się bez ciebie nie wybieram więc mamy dużo czasu żeby porozmawiać, jeśli nie chcesz teraz.
Sam nie wierzył, że potrafił tak dobierać słowa, żeby nie ociekały jadem i kpiną. Przez tyle lat, nie rozmawiał z nikim na poważnie i zaczynał wątpić, że jeszcze potrafił wykrzesać z siebie resztki uprzejmości. Owszem, mógł być dla niej oschły i co chwilę rzucać zbereźnymi komentarzami pod jej adresem, ale to był jego Bóg, do którego pomimo obecnej sytuacji, nadal czuł respekt i szacunek.
- Ale to jest ważne - zakomunikowała, stając w miejscu i podchwytując jego spojrzenie. Hidan również stanął i skinął głową. - Możliwe, że również straciłeś swoją nieśmiertelność.
- Że jak, kurwa? - Zamrugał zaskoczony. Już nawet nie krył zdenerwowania, które wkradło się na jego twarz. - Przestań sobie robić ze mnie jaja.
- Nie robię - wycedziła gniewnie. - Pomyśl czasem głową, a nie tym co masz w spodniach. Skoro jestem tutaj, bez mocy, to komu niby miałbyś składać ofiary, w zamian za nieśmiertelność, co? Wróżce Zębuszce?
Hidan ledwo powstrzymał się przed wybuchem gniewu. Nie chciał robić krzywdy Jashinowi, a wiedział, że jakby nie trzymał nerwów na wodzy, to na pewno doszło by do rękoczynów. Spojrzał na swoje dłonie zaciśnięte w pięści, po czym przeniósł wzrok z powrotem na kobietę i przegryzł sobie policzek od środka, co trochę pomogło mu doprowadzić się do porządku. Poczuł w ustach, tak dobrze mu znany, metaliczny posmak krwi.
- Istnieje szansa, że nie straciłeś tego daru od razu. - Przełknęła ślinę i objęła się ramionami. - Potrzeba trochę czasu, żeby nieśmiertelność całkowicie zniknęła. Przez ten okres nie umrzesz, ale twoja regeneracja będzie dużo wolniejsza. Niektóre rany mogą goić się tak długo, że kiedy przestaniesz być nieśmiertelny po prostu cie zabiją. Więc, póki nie wrócę do swojej pierwotnej postaci i nie odzyskam mocy, postaraj się nie dać zabić - zamilkła i spojrzała na niego wzrokiem, którego Hidan nie potrafił określić. - Proszę.
Słysząc ostatnie słowo, rozszerzył szeroko oczy. Jednak po chwili, napięcie z jego twarzy całkowicie zeszło, a on roześmiał się gardłowo. Zdezorientowana kobieta, popatrzyła na niego nie rozumiejąc powodu jego zachowania, więc lekko się spięła.
- Myślisz, że tak łatwo mnie zabić, nawet bez tej całej nieśmiertelności? - spytał, ocierając łzy które nagromadziły się w kącikach oczu. Kobieta nie odpowiedziała, a jedynie zacisnęła usta w wąską kreskę.
- Ostrzegałam cię, Hidan - odparła cicho. - Nie miej do mnie pretensji, jeśli coś ci się stanie.
- I skąd ta powaga, co? - Uśmiechnął się zawadiacko, podchodząc do kobiety. Objął ją ramieniem i lekko pchnął do przodu. - Fajnie, że się o mnie martwisz, ale nie ma potrzeby. Serio.
Kobieta wymusiła lekki uśmiech, choć poczuła się dziwnie kiedy poczuła na swojej skórze dotyk zimnej dłoni Hidana. Nie dawno, też dotykał jej ciała, nawet w większym stopniu niż teraz, ale mimo to, czuła się dziwnie spięta. Choć jej serce prawie wywinęło orła, kiedy usłyszała za sobą gruby, mocny głos który z pewnością nie należał do Hidana. Jednak ten, tylko skrzywił się wyraźnie i mozolnie odwrócił się, ku źródła dźwięku.
- Co ty robisz, Hidan?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro