Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

Od tygodnia przychodzę do ,,mini szpitala", czyli pokoju pielęgniarki, żeby posiedzieć z Ashtonem. Na razie  dowiedziałam się tylko tyle, że jego stan polepsza się z dnia na dzień i, że w każdym momencie może się wybudzić. Dlatego właśnie przychodzę do niego dzień w dzień po lekcjach. W sumie to moja wina, że tak skończył. Gdybym tylko... ahh nieważne.

Po skończonych lekcjach wróciłam do pokoju, żeby odstawić plecak i iść do bruneta, ale moje plany pokrzyżowała Tris. Która za wszelką cenę chciała mi opowiedzieć jaką niespodziankę zrobiła Vivanowi na rocznicę. To był ich pierwszy tydzień.

- Nie mogę.- wymamrotałam - spieszę się, wybacz.

- Nic ci nie wybaczę, bo nigdzie nie idziesz!- walnęła mnie w ramię.- Słuchasz co mam ci do powiedzenia.

- Ale muszę iść..- nie byłaby to Tris, gdyby mi nie przerwała.

- Jak mnie olejesz to się nie odezwę do ciebie nigdy więcej.- powiedziała ze śmiertelną powagą - a szpital, nie zając, nie ucieknie- wzruszyła ramionami.

Zrezygnowana usiadłam na łóżko, z czego zielonowłosa się bardzo ucieszyła i usiadła obok mnie.

- Opowiadaj - wymamrotałam.

- Więcej uśmiechu Lynn!- walnęła mnie po raz kolejny w ramię i zaczęła nawijać - A więc przyszykowałam wszystko obok lasu, za szkołą. Zrobiłam nam piknik, taki jaki mieliśmy jak się poznaliśmy..- tym razem to ja jej przerwałam.

- Poznaliście się obok fontanny.- wypaliłam, po czym dziewczyna skarciła mnie wzrokiem.- Okey, okey- uniosłam ręce w geście obronnym.- kontynuujemy?

- Z chęcią - popatrzyła już na mnie z uśmiechem- Z ziemi zrobiłam nam taki jakby, pomnik? Nie wiem jak to określić, ale nie ważne. Przedstawiał on serce.- przez całą swoją wymowę była cała w skowronkach.- Przyszykowałam ciasta, kanapki...- wyłączyła się przez chwilę i nie słuchałam co mówiła. Ciekawiło mnie to czy Ashton się nie wybudził. Przez cały tydzień tylko o tym myślałam na lekcjach, przez co zaniedbywałam swoje obowiązki i naukę. Nie raz dostałam uwagę za nie uważnie na lekcji od nauczycieli, za każdym razem tłumaczyłam, że się poprawię, ale jak zwykle wychodziło to niezbyt.. moje rozmyślenia przerwał głośny wrzask dziewczyny - czy ty mnie w ogóle słuchasz!?

- Tak, tak.- odpowiedziałam zakłopotana- przez cały czas.

- A więc lepszy będzie czerwony koc w kratę czy zwykły czarny?

- Ja bym wybrała ten w kratę.

- Też nad nim myślałam.- uśmiechnęła się i wstała z łóżka.- Więc nie ma czasu do stracenia.-  złapała koc w rękę i wyszła.

A ja korzystając z okazji, zamknęłam pokój i pobiegłam do pielęgniarki, lecz i tym razem nic nowego się nie dowiedziałam.

- Trzeba czekać, twój chłopak na pewno niebawem się obudzi.- uśmiechnęła się przyjaźnie i wyszła, zanim odpowiedziałam jej, że nic nas nie łączy.

Siedziałam u Ashtona do wieczora, a kiedy wybiła godzina 22 zaczęłam się zbierać. Kiedy byłam już obok drzwi usłyszałam cichy jęk. Kiedy się odwróciłam zauważyłam, że brunet się na mnie patrzy. Szczęśliwa podbiegłam do niego.

- Dobrze się czujesz? - spytałam z uśmiechem.

- Ja? Świetnie- powiedział z chrypką.

- Zawołam pielęgniarkę.- kiedy miałam się już odwrócić, chłopak złapał mnie za nadgarstek, a przez całe moje ciało przeszedł dreszcz.

- Nie idź jeszcze- wyszeptał.

- W porządku.- usiadłam na krześle obok łóżka.

Ashton, gdy tylko się upewnił, że nie wyjdę puścił mój nadgarstek.

- Nic ci nie zrobili? - spytał zmartwiony.

- Martw się o siebie, a nie o mnie.

- Ale czy nic ci nie jest?

- Oprócz kilku siniaków nic nie mam.- pokazałam mu dwa siniaki na nadgarstkach.

- Dorwę go.- warknął.

- Jak na razie to masz leżeć w łóżku i odpoczywać.- powiedziałam stanowczo.

- Ile tu już leżę?

- Dokładnie tydzień. - oznajmiłam.

- Aż tyle?- spytał zrezygnowany, po czym popatrzył mi prosto w oczy, aż mi ciarki przeszły- przepraszam.- wyszeptał.

- Za co ty przepraszasz?! - wybuchłam.

- Za to, że zostawiłem cię tam samą, za to, że nie dałem rady.

- Słyszysz co mówisz!?- ryknęłam- walczyli nie równo, nie miałeś szans z nimi wygrać. Ich było trzech, a ty sam jeden.-  uspokoiłam się.

- Nic ci nie powiedzieli, nie grozili ci?- spytał, nieco zmieniając temat.

- Nie- skłamałam.

Nie chcę go jeszcze bardziej dzisiaj dołować. Naszą rozmowę przerwała pielęgniarka.

- Ooo.. widzę, że twój chłopak się już obudził - zwróciła się do mnie.

Popatrzyłam się na chłopaka, a w jego oczach zobaczyłam zdziwienie, zmieszanie i rozśmieszenie?

- Masz wspaniałą dziewczynę - zwróciła się tym razem do Ashtona- przychodziła codziennie po lekcjach i siedziała tu z tobą do ciszy nocnej.

- Tak?- spytał zaciekawiony.

Pielęgniarka tylko w odpowiedzi kiwnęła głową i odeszła.

- A więc jestem twoim chłopakiem?- zaśmiał się. Jaki on ma ładny śmiech. O czym ty myślisz Lynn!

- Haha.. nigdy nie dała mi dojść do słowa i stwierdziła sama, że jesteśmy parą - zaśmiałam się razem z nim.

- Naprawdę przychodziłaś tu codziennie po szkole? - spytał zaskoczony.

- Tak, w pewnym sensie razem w to weszliśmy.

-I tak to wszystko moja wina- powiedział smutno.

- Nie twoja. Tylko tych idiotów.- zaśmiałam się.

Chłopak odpowiedział mi słabym uśmiechem.

- A jak to się skończyło? - spytał nagle.

Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, ,,ahh słuchaj Zayn próbował mnie wykorzystać, ale że byłam cwańsza wyszłam z tego bez szwanku, no prawie, bo jednak mam kilka siniaków. Aha i jeszcze na koniec mi groził" nie to nie wchodziło w rachubę. Nie chcę go jeszcze bardziej męczyć wyrzutami.

Na szczęście kiedy miałam zmienić temat do sali weszła pielęgniarka.

- No, koniec odwiedzin na dziś zakochańce. - powiedziała z uśmiechem.- ale jutro macie przed sobą cały dzień.

- Dobrze. - zwróciłam się do pielęgniarki po czym spojrzałam na bruneta. - Do jutra. - mam nadzieję, że nie będzie mi jeszcze kazał odpowiedzieć na pytanie, zestresowana wciągnęłam powietrze.

- Do jutra Lynn- odpowiedział z uśmiechem, na co ja wypuściła z ulgi powietrze i odwzajemniłam gest, po czym wyszłam z sali.

Po drodze do pokoju spotkałam Rebecke. Chciałam ją zwyczajnie wyminąć, ale ta złapała mnie za nadgarstek.

- To przez ciebie Ash jest w szpitalu.

- To nie była moja wina!- krzyknęłam, chociaż doskonale wiedziałam, że to przez moje korepetycje on tam leżał.

- Radzę ci, nie zbliżaj się do niego.- wysyczała.

- Bo co?

- Bo inaczej pożałujesz. - po tych słowach puściła mój nadgarstek i ruszyła dalej korytarzem, zostawiając mnie ze swoimi myślami.

W jakimś stopniu Ashton mi się podobał, ale właśnie dla tego powinnam się więcej do niego nie zbliżać. Skoro mi na nim zależy, bo tak jest, to powinnam nie wplątywać go w jeszcze gorsze gówno. Dobrze, że nie powiedziałam mu o tym co Zayn mi powiedział. Nie ma się o co martwić i niech tak zostanie. Nie będę się trzymać od niego z daleka ze względu na Rebecke. Nie będę się do niego zbliżać ze względu na jego bezpieczeństwo.

Z takim postanowieniem weszłam do pokoju. Na podłodze zauważyłam porozbijane doniczki, jak i sporą ilość chusteczek. Usłyszałam płacz.. Tris! Pobiegłam szybko w stronę z którego dochodzi. Dziewczyna siedziała zwinięta w koc na podłodze obok łóżka, całą się trzęsła, a wokół niej leżała też duża ilość zużytych chusteczek.

- Co się stało?- spytałam z współczuciem.

Dziewczyna popatrzyła na mnie z oczami pełnymi łez. Przetarła chusteczką nos i odpowiedziała.

-Vivan..- powiedziała, po czym znów wybuchła płaczem.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
A więc rozdział dodaje dzisiaj, ponieważ nie miałam weny ( i dalej nie mam) ale Aisakowa chciała bardzo kolejny rozdział, więc dodaję ❤
PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY🗑

GWIAZDKA⭐/ KOMENTARZ📝

~🦄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro