Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7- Przegrany zakład

Wróciła do domu od razu. W tej sytuacji nie zastanawiała się już nad tym czy Jude jest w domu czy nie. To nie miało najmniejszego znaczenia. Nie obchodziło ją to, że kiedy wróciła siedział w jadalni i jadł obiad. Ani to, że coś do niej powiedział, lecz ona nie powiedziawszy nawet słowa pobiegła na górę. Nie przejmowała się nawet tym, że potem będzie musiała wytłumaczyć się ze swojego „całkowicie pozbawionego szacunku do ojca" zachowania.

 Nie mogła uwierzyć we własnego pecha. Czy to oznacza, że teraz gdziekolwiek bym nie wyszła będę się na niego natykać?  Ta perspektywa zdecydowanie jej się nie podobała.Wzięła szybki prysznic, po czym przebrała się w coś co przypominało piżamę. W każdym razie z domu by w tym stroju na pewno nie wyszła, lecz dzisiaj już nie zapowiadało się na to, by miała się gdzieś wybierać.

 Praktycznie w momencie w którym skończyła usłyszała dzwonek do drzwi. Odczekała chwile mając nadzieję, że tata jednak otworzy. Szybko okazało się, że jednak to ona musi znowu robić za portiera w tym domu. Niechętnie i wolno zeszła za dół, a w tym czasie była zmuszona jeszcze trzy razy usłyszeć ten irytujący dźwięk. Nie wiedziała kogo się spodziewać: kuriera do ojca czy kogoś z jej znajomych. Jednak osoba, którą zobaczyła za drzwiami była ostatnią której by się spodziewała. Nie miała nawet chwili na ułożenie jednej myśli, ponieważ, gdy tylko ją zobaczył uśmiechnął się szeroko i powiedział.

- Hej co słychać?- a zachowywał się tak jakby nie oskarżyła go o krycie zabójcy jej matki nie całe dwie godziny temu.

- Co ty tu robisz? Wynoś się stąd, bo zadzwonię po policje!

- Hm...ciekawe....a od kiedy to odwiedziny sąsiedzkie stały się nielegalne? No chyba, że coś przeoczyłem- zakpił

- Z pewnością znajdzie się paragraf na to, że utrudniasz śledztwo w sprawie wypadku mamy.

- Paragraf na co?

- Na krycie winnego- wypaliła

- A toczy się w ogóle jakieś śledztwo? Jeszcze nie, ale jak znajdę dowody!  Wtem ją olśniło. Przecież w ten sposób nic z niego nie wyciągnę! Powinna chociaż próbować, postarać się być nieco milsza. Policzyła w głowie do dziesięciu, po czym postanowiła zacząć od nowa.

- Ok, zacznijmy od początku. Po co przyszedłeś?

- Porozmawiać.

- Ale my nie mamy o czym rozmawiać.

- A kto powiedział, że przyszedłem do ciebie?- teraz to kompletnie zbił ją z pantałyku

- Słuchaj, gdybym chociaż miała rodzeństwo to być może uwierzyłabym w te bajeczkę jednak masz pecha, bo jestem jedynaczką.

- Wiem, ale przyszedłem do twojego taty.

- Mojego taty?- wypaliła- A czego ty możesz od niego chcieć?

- Chce przeprowadzić z nim wywiad.

- Wywiad?- powtórzyła jak papuga

- Tak wywiad- powtórzył wolno, zupełnie jakby rozmawiał z analfabetką,  co ją nieco otrzeźwiło

- Dlaczego właśnie z nim chcesz go zrobić?

- Oo widzę, że ktoś obawia się tego, że przestanie być „jedyną dostającą 6 uczennicą"

- O czym ty mówisz? Nie jestem jedyna. Z tego co pamiętam Levyś, Erza i Mira dostały identyczne oceny.

- Ale nie zaprzeczysz, że podoba ci się bycie pupilką nauczycieli, co? Chce udowodnić to co powiedziałem wcześniej. Odnośnie tego, że niektórzy mają dalej sięgające znajomości przez co jest im łatwiej.

- Noo faktycznie daleko sięgają moje znajomości, bo aż do gabinetu- zakpiła

- Tak czy inaczej, mogę wejść?

- Ależ proszę bardzo, ale nie licz na to, że mój tata poświęci ci chociaż minutę, jest bardzo zajęty.

- A to się jeszcze okaże- powiedział po czym przeszedł przez próg.

- Mówię poważnie, tracisz czas.

- Skoro jesteś taka pewna swego to się załóżmy- zaproponował. Z początku ten pomysł wydał jej się idiotyczny, jednak po dłuższym namyśle doszła do wniosku, że to byłaby ogromna satysfakcja móc go pokonać, tym bardziej, że była pewna odpowiedzi ojca

- Dobra jak....

- Jeśli

- Co?

- Nie jak tylko jeśli

- To na jedno wychodzi, ale niech ci będzie. Jeśli wygram to oddasz mi swój motor na tydzień.

- Zwariowałaś? Przecież ty nawet nie umiesz jeździć. Co będziesz z tego miała?

- Czystą satysfakcję- uśmiechnęła się pokazując rząd śnieżnobiałych ząbków

- Dobra, ale na jeden dzień. Muszę jakoś dojeżdżać do szkoły, a nie znoszę komunikacji.

- Podobno jesteś pewien...

- Ok, niech ci będzie, ale jeśli ja wygram to pójdziesz ze mną na randkę.

- Do reszty ci odbiło?! Po za tym mam chłopaka....

- A byłaś taka pewna wygranej....- spojrzał na nią wymownie

- Dobra! Zaczekaj chwilę pójdę po tatę- poszła w kierunku gabinetu. Zanim zapukała obejrzała się jeszcze za siebie. Natsu rozsiadł się wygodnie na kanapie w salonie. Heartfilia nie mogła się już doczekać tego jak Jude wyrzuci z domu intruza. Zapukała do drzwi po czym otworzyła je i wsadziła głowę do pomieszczenia.

- Masz gościa.

- Nikogo się nie spodziewam.

- Wiem ja też byłam zaskoczona.

- Kto to?

- Nowy chłopak z mojej szkoły, niedawno się przeniósł.

- A czego on chce ode mnie?

- Nie wiem- skłamała

- Gdzie jest?

- Siedzi w salonie- po minie jaką zaprezentował jej ojciec wiedziała, że nie podobało mu się to, że ktoś mu przerywa. Szybko poszła za nim. Nie mogła sobie odpuścić zobaczenia tego. Zanim wyszli z gabinetu chłopak już stał jak struna. Nie zastała go w pozycji siedzącej jak wtedy, gdy wychodziła

- Dzień dobry. Nazywam się Natsu Dragneel- ukłonił się po czym podał dłoń Heartfilii. Ten przyjął ją niechętnie

- O co chodzi? Nie mam czasu.

- Bardzo przepraszam za to najście. Jestem pewien, że pan jest bardzo zajęty dlatego nie zajmę panu dużo czasu. Proszę jedynie o kilka minut. Mam do napisania wywiad na zajęcia szkolne. Dopiero się tutaj przeniosłem, więc zależy mi na tym, aby mieć dobry start. Jestem pewien że wywiad z takim szanowanym, docenianym biznesmenem jak pan mi to umożliwi-teraz to ją zagiął. Zachowywał się jak zupełnie inna osoba: ułożona, kulturalna, pełna szacunku dla starszych, kompletne przeciwieństwo Natsu Dragneela jakiego znała.

Dziewczyna jedynie patrzyła w ślad za chłopakiem i jej ojcem. Miała wrażenie,że jej szczęka za chwile będzie miała bliskie spotkanie z podłogą. W życiu nie spodziewałaby się tego, że Jude zgodzi się na wywiad. Po jakichś piętnastu minutach drzwi do gabinetu otworzyły się, a już po chwili wyszedł z niego Natsu. Wyglądał na zadowolonego z siebie. Szczerzył się jak zwykle po czym podszedł do niej wolnym, wyluzowanym krokiem i powiedział

- A nie mówiłem?- po czym spojrzał na zegarek i dodał- no rozumiem, że dziesięć minut na przygotowanie się Ci wystarczy.

- Na jakie przygotowanie?

- Jak to jakie? Nie mów,że już zapomniałaś. Przecież założyliśmy się o to, że jak przegrasz zakład to pójdziesz ze mną na randkę.

- No coś ty. Przecież to nie było na poważnie- próbowała się wymigać

- Aha, czyli mam rozumieć,że mogę jutro wszystkim w szkole powiedzieć, że nasza kochana przewodnicząca nie dotrzymuje słowa- zaczął ją prowokować

- Nie ośmielisz się.

- A chcesz się przekonać?- spytał wyzywająco. Lucy nie mając już siły na dalsze słowne przepychanki podniosła ręce w geście poddania

- Ok niech ci będzie, ale na pewno nie dzisiaj, bo jestem już umówiona.

- Z Greyem? A co to za problem to odwołać? I tak zobaczycie się jutro, po za tym ja mogę to załatwić za ciebie.

- Tak? Niby co mu powiesz?

- Widzisz.... nie lubię kłamać, więc powiem prawdę. Nie możesz się z nim spotkać bo masz randkę z innym.

- Chyba zwariowałeś!

- Więc jednak wolisz kłamać?

- Nie. Powiem mu prawdę, ale sama to zrobię, jasne?

- Jak wolisz, ale ciekawy jestem co mu powiesz.

- Powiem mu, że założyłam się z takim jednym kretynem i przegrałam zakład.

- Taa i już widzę jaki będzie zachwycony kiedy się dowie, że ten chłopak nie chciał nic innego, a randki z jego dziewczyną. A kiedy się dowie, że to ja nim jestem to z pewnością będzie wniebowzięty- drwił

- Słuchaj, to jasne, że mu się to nie spodoba. Z resztą reakcja każdego innego chłopaka na jego miejscu byłaby taka sama. Jednak jest coś o czym najwyraźniej nie wiesz. Widzisz, tak się składa, że on mi ufa, a ja jemu. Na tym właśnie polega związek, no ale co ty możesz wiedzieć na ten temat. Założę się, że żadna dziewczyna nie wytrzymała z tobą długo. Nie myśl, więc sobie, że z powodu takiego epizodu od razu ze mną zerwie, bo tak się nie stanie. A po za tym jeśli chcesz skonfrontować zeznania to proszę bardzo! Ciekawe komu uwierzy: swojej dziewczynie z którą jest od lat i która nigdy go nie okłamała czy komuś kto niedawno przeniósł się do naszej szkoły, a już zdążył narobić sobie paru wrogów w tym i jego.- powiedziała pewnym głosem i spojrzała mu w oczy. Odwzajemnił spojrzenie i utrzymał go przez chwile po czym powiedział

- W takim razie przyjadę po ciebie za godzinę- nie czekając na jej odpowiedź odwrócił się na pięcie i wyszedł. Stała tak jeszcze przez chwile, przeklinając na siebie w duchu za to, że znowu dała się podpuścić. Nie mogła uwierzyć w to, że tak łatwo przychodzi mu manipulowanie nią. Z drugiej jednak strony cała ta niby randka jest idealną okazją, by przeprowadzić małe śledztwo tak, by nawet nie zorientował się, że jest przesłuchiwany.

***

Biegł właśnie ile sił w nogach przez całe boisko z piłką. Dla niego nie miało znaczenia to, że to nie był prawdziwy mecz, zawsze dawał z siebie wszystko. Laxus biegł obok niego próbując zabrać mu piłkę, lecz Fullbuster nie dawał za wygraną. Wykonał szybką zmyłkę, że to niby chce przekazać piłkę koledze z drużyny i zanim jego przeciwnicy zdążyli się zorientować co zamierza rzucił piłkę do kosza, rzecz jasna trafił. Już po chwili usłyszał doping cheerlederek. Obejrzał się przez ramię i ujrzał niebieskowłosą dziewczynę ze swojego rocznika, która teraz podskakiwała energicznie wymachując pomponami i krzyczała jego imię. Nie znał jej, nie wiedział nawet jak się nazywa. Owszem, widział ją parę razy w szkole, ale nigdy nie zwrócił na nią uwagi, tak jak w sumie na żadną inną.

 Żałował, że zamiast tej krzykaczki to nie Lucy siedzi na trybunach. Jednak jako przewodnicząca miała już wystarczająco dużo obowiązków, a po za tym zawsze powtarzała, że nie rozumie dziewczyn, które czerpią radość z wymachiwania pomponami. Próbował ją kiedyś namówić pod pretekstem, że dzięki temu spędzaliby razem więcej czasu, ale nie przekonało jej to. Mało tego powiedziała, że i tak musiałaby się mną dzielić z całą drużyną w tych chwilach, więc one i tak nie byłyby tak naprawdę ich. 

Z rozmyślań wyrwały go krople wody, które raptem spadły mu na głowę. Już po chwili rozpadało się na dobre, a oni zmuszeni byli przerwać trening. Szedł właśnie w stronę trybun po swoje rzeczy. Nie musiał się obawiać tego, że zmokną, gdyż siedzenia były zadaszone. Laxus podbiegł do niego.

- Dobra robota dzisiaj- po czym poklepał go po ramieniu

- Dzięki, tobie też nieźle poszło.

- Nieźle? Chyba żartujesz, stary nigdy nie szło mi lepiej. Dobra muszę lecieć, podwieź cie?

- Nie dzięki, sam jestem samochodem.

- W takim razie do poniedziałku.

- Nara.

Podszedł do jednego z siedzeń, chwycił ręcznik i zaczął suszyć nim włosy, wtedy dobiegł go głos.

- Świetnie dzisiaj grałeś, z resztą tak jak zawsze- Podniósł wzrok na stojącą naprzeciwko dziewczynę, rozpoznał ją bez trudu. Jednak miała dość oryginalny kolor włosów.

- Ee...dzięki a ty jesteś...

- Juvia. Nie dziwi mnie to, że mnie nie znasz- powiedziała lekko się uśmiechając jednak w jej głosie słychać było lekkie rozczarowanie. 

Kiedy skończył się suszyć i podniósł wzrok na dziewczynę na dłuższą chwile niż ułamek sekundy dostrzegł, że jest cała przemoczona. Do jej bladej cery ciemne, mokre kosmyki poprzyklejały się sprawiając, że wyglądała na jeszcze bledszą niż na co dzień.

- Jesteś cała mokra, przeziębisz się- powiedział i nie zastanawiając się długo zarzucił jej na ramiona swoją bluzę. Ona opatuliła się nią ciaśniej i z teraz już  z szerszym uśmiechem odpowiedziała.

- Juvia lubi deszcz- Chłopak był lekko poirytowany. Zachowuje się jakby miała pięć lat.

- To, że go lubisz nie oznacza, że powinnaś stać na takiej ulewie, a tak ogóle to co ty tu jeszcze robisz? Cała reszta już się zebrała.

- Juvia ma zrobić z tobą projekt na biologię. Zostało już niewiele czasu. Juvia pomyślała, że ci o tym przypomni.

- Przestań mówić w trzeciej osobie, co ty masz pięć lat?- tym razem powiedział to o czym myślał

- Juvia zawsze tak mówi-  Westchnął zrezygnowany i podrapał się po głowie w konsternacji

- Dobra, pasowałoby się za to zabrać. Co ty na to żeby podjechać na chwile do kawiarni? Wysuszymy się i ogrzejemy i uzgodnimy co z projektem.

- Juvia się zgadza- odpowiedziała z uśmiechem

- W takim razie chodź.

 Niedługo zajęła im jazda do „Lumen History"-  kawiarni mieszczącej się nie daleko od ich szkoły. Uczniowie często tam przychodzili, nawet w czasie przerw- usiedli blisko okna, a po chwili zamówili gorącą kawę.

- Wybrałaś już jakiś temat?- spytał

- Nie, Juvia pomyślała, że będzie lepiej jeśli wybierzemy coś razem.

- Dobra, a czego ma dotyczyć?

- Roślin, które wolą klimaty deszczowe od słonecznych i tylko w takich warunkach są w stanie prawidłowo się rozwijać- Chłopak patrzył na nią z kpiącym uśmiechem na co dziewczyna się zarumieniła

- Wiesz, że to jest najdłuższe zdanie jakie powiedziałaś do tej pory?

- Dlatego, że Juvia interesuje się roślinami, które wolą deszcz niż słońce.

- W takim razie to idealny temat dla ciebie. A właśnie, a tak w ogóle to czemu oddajesz ten projekt w późniejszym terminie?

- Bo Juvia była chora a ty?

- Cóż, miałem ostatnio sporo na głowie, treningi, nauka do kolokwium, wywiad itd. Po prostu kompletnie wyleciało mi z głowy pomimo tego, że Lucy ciągle mi o tym przypominała- roześmiał się na swoje roztargnienie i podrapał po głowie

- Hm...Lucy Heartfilia..długo się znacie?

- Tak. Od dziecka.

- A długo jesteście razem?

- No..hm....poczekaj zaczęliśmy się spotykać jak chodziliśmy do gimnazjum, w pierwszej klasie, więc to będzie już szósty rok.

- No to faktycznie sporo. A co takiego Lucy Heartfilia zrobiła, że zacząłeś się z nią spotykać?

- A przepraszam, co to jest przesłuchanie? Po za tym czemu odnoszę wrażenie, że jej nie lubisz?- spojrzał na dziewczynę autentycznie zaciekawiony. Rzadko spotykał osoby, którym Heartfilia nie przypadłaby do gustu. 

- Bo to prawda. Juvia nie rozumie dlaczego jest taka popularna i lubiana przez wszystkich. Czy jedynym powodem jest to, że jej mama chodziła do tej szkoły? Moja mama też tu chodziła i co? Mnie jakoś nikt nie traktuje jak jakąś księżniczkę...

- Ej ej uważaj! Nie zapędzaj się tak daleko. Słuchaj, nie ma ludzi, którzy są lubiani przez wszystkich, jak i takich którzy wszystkich lubią. Nie mam zamiaru nakazywać ci polubienia jej, ale także nie pozwolę na to byś ją obrażała. Bo nie masz najmniejszych podstaw do tego by to robić, nie znasz jej. To prawda, że większość jej „fanów" także nie ma pojęcia kim jest naprawdę, ale ludzie, którzy mieli okazję ją poznać kochają ją za to, że jest dobra, pomocna, bezinteresowna, inteligentna i mógłbym tak wymieniać jeszcze bardzo długo, ale nie widzę sensu w tym by to robić. Nie mam zamiaru reklamować jej jak jakiś towar.

-  Możesz myśleć co ci się żywnie podoba, ale z łaski swojej oszczędź sobie takich komentarzy w mojej obecności.

Przez cały okres trwania monologu miał poważny wyraz twarzy i patrzył jej w oczy. Mimochodem zauważył, że teraz, gdy już wyschła i ogrzała się wyglądała znacznie lepiej. Rumieńce pojawiły się na jej jasnej twarzy, włosy teraz już suche falowały otaczając jej twarz, a jej szafirowe oczy podążały za jego wzrokiem. Nie znał jej za dobrze, więc nie chciał jej oceniać na podstawie tej godziny spędzonej wspólnie. Jednak nie mógł się oprzeć małemu porównaniu. 

Otóż ta dziewczyna wydawała się być kompletnym przeciwieństwem Heartfilii. Ma niebieskie lekko falowane włosy, Lucy blond i proste, ona ma granatowe bystre oczy, blondynka życzliwe i ciepłe brązowe spojrzenie, a do tego ładną różowawą karnacje na której prawie zawsze można dostrzec rumieńce. A po za tym uwielbia słońce i wręcz nie znosi kiedy pada. Juvia natomiast wydaję się być typem deszczowej dziewczyny. Z rozmyślań wyrwał go jej głos

- Ładnie pachniesz- stwierdziła zwyczajnie, jakby w tym co powiedziała nie było nic krępującego, po czy przytuliła głowę do jego bluzy zaciągając się jego zapachem. Takiego komentarza w życiu by się nie spodziewał dlatego też na moment odjęło mu mowę, kiedy jednak wziął się w garść odchrząknął głośno i powiedział

- Wiesz, jesteś bardzo....- przez chwilę szukał odpowiedniego słowa- bezpośrednia.

- Juvia jest po prostu szczera- Grey postanowił już więcej nie drążyć tematu. Zdążył już zorientować się, że jest to dość specyficzna dziewczyna, pewnie tego typu komentarze są dla niej na porządku dziennym.

- Dobra, nie wiem jak ty, ale ja się muszę zbierać. Wciąż pada, więc cię odwiozę.

- No ale co z naszym projektem? Jeszcze nic nie ustaliliśmy- zaprotestowała

- A co ty na to, aby po prostu obserwować jak te rośliny rosną, rozwijają się, czego potrzebują, a potem po prostu to udokumentować za pomocą zdjęć i notatek. Przecież masz takie rośliny u siebie w domu prawda? Hodujesz je. 

- Ale skąd o tym wiesz?- wydawała się autentycznie zaskoczona

- Zgadywałem- oznajmił i uśmiechnął się na znak, że to był sarkazm. Nie był pewny czy zauważyła, jednak uśmiech odwzajemniła.

 Jechali w całkowitym milczeniu. Gdy się zatrzymali okazało się, że dom Juvii mieści się na drugim końcu miasteczka. Z podjazdu wyglądał na całkiem zadbany, pewnie, że do pałacu rodziny Heartfilia, jak to ludzie mieli zwyczaj go nazywać, nie było co go porównywać, ale obiektywnie rzecz ujmując jest ładny.

- Juvia chciała podziękować za wszystko. Do zobaczenia w szkole! -pożegnała się po czym wyskoczyła z samochodu i pobiegła do domu. Chłopak spojrzał na deskę rozdzielczą, a gdy zorientował się jak późna już jest godzina zapalił auto i szybko pojechał do domu.


Z powodu przegranego zakładu Lucy jest zmuszona umówić się z Natsu. Co chłopak wymyślił na tę ich "randkę"? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro