27- Twoja obecność
Po odpowiedzeniu na sms'a odłożył telefon na biurko i postanowił się przebrać w coś mniej wygodnego, niż wytarty dres. Zdecydował się na czarne przetarte jeansy i czarną bluzę z kapturem zakładaną przez głowę.
Ciężko było by uwierzyć w to, że minęło dopiero kilka dni od kiedy widział ją po raz ostatni. Z jakiegoś powodu ten czas mu się dłużył bardziej, niż zazwyczaj.
Od kiedy poznał Levy stała się ona dla niego swego rodzaju rozrywką zabijającą nudę. Uwielbiał się z nią drażnić, gdyż reakcje dziewczyny były trudne do przewidzenia, a do tego przezabawne. Spędzając z nią czas nigdy się nie nudził.
Pamiętał ich pierwsze spotkanie oraz to jak wielkie wrażenie na nim wywarła, gdy zgłosiła się do pomocy. Z góry założył, iż podobnie jak w poprzedniej szkole ludzie będą się do bali i go unikali. W życiu nie przypuszczałby, że pojawi się osoba, która nie będzie się go obawiała, a zwłaszcza taki karzełek.
Dzięki niej zaliczył poprzedni rok i zdał do następnej klasy. McGarden zaproponowała, iż będzie mu dawać korki zawsze, kiedy będzie tego potrzebować i tak też się stało.
Zazwyczaj widywali się właśnie wtedy, gdy dziewczyna go czegoś nauczała. Rzadko zdarzało się by mieli okazję spędzić trochę czasu razem nie ślęcząc nad książkami, no chyba, że było to wyjście grupowe. Ale podczas takich wypadów Gajeel nie czuł się swobodnie. W rzeczywistości trochę „pozował" przed innymi znajomymi nigdy nie pozwalając sobie na bycie sobą.
Z natury jest impulsywny, więc nie kryje się z tym, gdy ktoś go wkurzy. Nie raz wdał się w kłótnie z Greyem, bo zwyczajnie irytowało go zachowanie chłopaka. Zdarzały się momenty, gdy godzinami nawijał o tej swojej ukochanej koszykówce. Redfox rozumiał, że ktoś może mieć pasję i chce się nią podzielić z przyjaciółmi, no ale bez przesady. Sam nie zanudzał nikogo opowieściami o koncertach, które dawał lub tych na których znajdował się jako widz.
Bardzo lubił sport co z resztą ciężko byłoby ukryć patrząc na jego muskularne ciało. Ćwiczył kilka razy w tygodniu na siłowni oraz w domu. Lecz w przeciwieństwie do większości facetów nie robił tego po to by popisywać się swoimi muskułami przed płcią piękną, a dla siebie, dla swojego zdrowia oraz dobrego samopoczucia.
Mimo to nie mógł pojąć jak ktoś może być tak monotematyczny jak Grey. Ponadto sam charakter kolegi działał Gajeelowi na nerwy. Fullbuster miał się za kogoś lepszego ze względu na to kim był jego brat zupełnie jak gdyby zasługi Leona w naturalny sposób przeszły na niego, pomimo tego, iż w rzeczywistości nie zrobił jeszcze nic by na to zasłużyć.
Zupełnie inaczej, niż on zachowywała się ta blondyneczka- najlepsza przyjaciółka Levy. W ogóle nie popisywała się tym kim to ona nie jest ze względu na swoje korzenie, wręcz przeciwnie z wyjątkiem McGarden chłopak nie znał dziewczyny, która zachowywałaby się w bardziej naturalny sposób. Nie przeszkadzało mu nawet to, iż wiecznie pokazywała te swoje białe ząbki.
Co do pozostałych, nie rzucili mu się jakoś specjalnie w oczy. Traktował ich bardziej jako dodatek, niż paczkę przyjaciół. Przebywał z nimi tylko dlatego, iż Levy ogólnie miała mało czasu dla siebie, a to były nieczęste okazje, by móc ją lepiej poznać w bardziej naturalnych, codziennych sytuacjach.
Dlatego też postanowił, iż tym razem zaprosi gdzieś tylko ją. I naprawdę nie obchodziło go to kto i co sobie pomyśli na ten temat. Prawda była taka, że zwyczajnie lubił jej towarzystwo i nie widział powodu by się z tym kryć.
Levy przypominała mu trochę Lili. Obie były niziutkie, ale odważne, zawsze uśmiechnięte i pełne życia. Ponadto nie zbyt pewne siebie, więc często robiły jakieś głupstwa z nerwów z czego on miał niemały ubaw.
Brakowało mu Lili. Kiedyś spędzali bardzo dużo czasu razem, a kiedy ona odeszła Gajeel czuł w środku pustkę, której nie był w stanie niczym zapełnić. To właśnie muzyka najlepiej na niego działała. Pozwalała mu oderwać się od codzienności i na chwile zapomnieć o przeszłości.
Jej śmiech prześladuje go teraz i wiedział, że tak będzie do końca jego dni. Jednak jej nieobecność stała się dla niego nieco bardziej znośna od momentu w którym poznał Levy. Czasem były tak bardzo do siebie podobne, że mógłby przysiąc, iż jakaś część duszy Lili została zaabsorbowana przez niebieskowłosą. Mimo, że rzecz jasna nie wierzył w takie rzeczy. Zwyczajnie w obecności karzełka czuł się tak samo jak w dzieciństwie przy boku czarnowłosej.
Stał przy wejściu do galerii handlowej opierając się plecami o jeden z filarów podtrzymujących konstrukcję. Był sporo przed czasem, bo wiedział, że „panna punktualna" z pewnością przyjdzie wcześniej. To on ją dziś zaprosił, więc nie chciał by musiała na niego czekać.
Tak jak się spodziewał dziewczyna przyszła po zaledwie kilku minutach. Z oddali dostrzegł jej sylwetkę kiedy wysiadała z autobusu po drugiej stronie ulicy. Był pewien, że jeszcze go nie dostrzegła, ponieważ ukrył się w cieniu. Poza tym Levy zachowywała się w specyficzny sposób wiedząc, że ktoś ją obserwuje np. gubiła obuwie, wchodziła w lampy albo raz nawet niemal skręciła kostkę.
Przechodziła właśnie przez pasy. Szła swobodnym dość wolnym krokiem z pewnością nie spodziewając się jego o tak wczesnej porze. Mógł się założyć, iż sądziła, że będzie musiała na niego poczekać do wyznaczonej godziny dlatego nie śpieszyła się.
Była ubrana w pomarańczową kurteczkę do pasa, niebieskie jeansy, a do tego buty na koturnie, które sprawiały, iż wydawała się niego wyższa i był pewien, że mniej....stabilna.
Dla jej bezpieczeństwa pokazał się jej dopiero wtedy, gdy bezpiecznie przeszła przez ulice. Na jego widok zatrzymała się w półkroku i natychmiast dostrzegł jej twarz wyrażającą niemałe zaskoczenie. Stała tak dobre kilka sekund z rozdziawioną buźką, a jego typowe „gihi" dobyło się z głębi jego gardła.
Podeszła do niego niepewnym krokiem, niczym gazela do wygłodniałego lwa. Ale w jej oczach nie było strachu, czy też obaw, a zwyczajne zażenowanie swoją wcześniejszą reakcją.
- Cześć- powiedziała nieśmiało w ogóle na niego nie patrząc. Gdyby jej nie znał to mógłby pomyśleć, że sprzączka przy torebce, którą się teraz bawiła była bardziej interesująca, niż jego osoba- mam nadzieje, że nie czekasz długo. Byłam pewna, że się nie spóźnię. Jak to jest możliwe? Przecież trzy razy sprawdzałam rozkład jazdy- zaczęła nerwowo się tłumaczyć, po czym spojrzała na zegarek
- Nie świruj mikrusie. Jesteś na czas. To ja przyszedłem wcześniej.
- Aaach, więc to tak- wyraźnie odetchnęła z ulgą, ale znowu zamiast na niego spojrzeć zaczęła się interesować plakatem z reklamą jakiegoś filmu.
- Czyżbyś się denerwowała z moim towarzystwie?- zapytał, bo nie mógł się powstrzymać. Rzuciła mu szybkie spojrzenie wyrażające „zostałam przyłapana", a on walczył ze sobą, by nie wybuchnąć śmiechem. Tak łatwo było ją prześwietlić. Naprawdę! Mógłby przysiąc, iż ta dziewczyna nie byłaby w stanie nigdy nikogo oszukać.
Słyszał jak wzięła kilka głębokich, uspokajających oddechów, po czym zaskoczyła go mówiąc.
- Faktycznie trochę się denerwuje, a to dlatego, że rzadko mam okazje wychodzić ze znajomymi....zwłaszcza sam na sam. Właściwie to tylko z Lucy- wyjaśniła racjonalnie argumentując jak to ona.
- O nic się nie martw karzełku. Wszystko już gotowe, film wybrany. Twoim zadaniem jest wybór dla nas przekąsek. Chyba sobie z tym poradzisz, nie?- spojrzał na nią z wyzwaniem drocząc się, a ona po raz pierwszy dzisiejszego dnia spojrzała mu w oczy. Nadęła policzki i wzięła się pod boki. Wyglądała na rozgniewaną, ale w ten komiczny sposób.
- Pożałujesz tych słów kiedy wezmę nam popcorn z karmelem- odpowiedziała z błyskiem w oku, a on się skrzywił na samo wspomnienie.
Roześmiała się na jego reakcje, a on przewrócił oczami. Musiała zapamiętać, że on nie jada słodyczy. To w ogóle nie są jego smaki.
Wyglądała na zadowoloną z siebie, więc postanowił pociągnąć temat.
- Nie zrobisz mi tego- oznajmił pochylając się nad nią
- Chcesz się przekonać?- zapytała zadziornie stając na palcach, by choć trochę zrównać się z nim twarzą. Schylił się nieznacznie, bo jemu nie przeszkadzała jej bliskość. Usłyszał jak wciąga powietrze zdając sobie sprawę ze swojego położenia i oczywiście uciekła wzrokiem. Ponadto próbowała się wycofać i oczywiście zachwiała się do tyłu w tych koturnach. Upadłaby gdyby chłopak nie zdążył jej przytrzymać kładąc swoją dużą dłoń u dołu jej pleców. Automatycznie przyciągnął ją bliżej i poczuł pomarańczowy zapach, który wydzielają jej włosy. Wciągnął go głęboko w płuca i nawet się nie zorientował, że wzmocnił uścisk.
Dziewczyna jest drobna i lekka, więc bez trudu ją unosił trzymając jedynie jedną ręką na jej lędźwiach. Poczuł, że spięła się jak struna i próbowała uwolnić ponownie stając na własnych nogach, ale on z jakiegoś powodu nie chciał jej jeszcze wypuścić. Tłumaczył się tym, iż gdyby postawił ją teraz mogłaby ponownie się przewrócić, ale ile było w tym prawdy sam nie był pewien.
Dopiero, gdy położyła swoje drobne dłonie na jego klatce piersiowej próbując go odepchnąć on postanowił ją uwolnić. Znowu się pochylił, zupełnie tak jak by odkładał dziecko na ziemie. Kiedy ponownie stanęła pewnie na ziemi, jego dłoń zabawiła na jej placach nieco dłużej, niż było to konieczne, tym bardziej, że krótka kurteczka podeszła do góry a on zetknął się z jej nagą skórą. Poczuł jak przeszedł ją dreszcz i zrozumiał, że musiała zmarznąć.
- Chodźmy do środka- zakomenderował jak gdyby nigdy nic kładąc dłoń w okolicy jej łopatek i delikatnie nakłaniając by weszła do środka przed nim.
Kiedy on stał w kolejce za biletami, niebieskowłosa poszła kupić im przekąski. Kiedy wróciła do niego z zadowolonym z siebie uśmiechem przewidział, że ma dla niego „niespodziankę".
- Tak jak obiecałam wcześniej wzięłam twój „ulubiony" popkorn- oznajmiła biorąc do ust jeden kęs prażonej kukurydzy. Był pewien, że zwyczajnie się z nim przedrzeźnia. Levy Mcgarden nie zrobiłaby komuś na złość celowo. Za dobrze ją znał. Dlatego bez skrupułów sięgnął do wiaderka i wyciągnął kilka, które po chwili wylądowały w jego ustach.
Kiedy poczuł słodycz na języku aż się skrzywił po czym spojrzał na nią autentycznie zaskoczony. Ten mikrus właśnie spoglądał na niego z dołu, a na jej drobnej twarzyczce gościł „uśmiech zwycięscy". Takiego zagrania faktycznie się nie spodziewał.
Wziął od niej napój po czym upił kilka łyków starając się pozbyć znienawidzonego smaku. Dziewczyna wyraźnie miała z tego ubaw.
- Nie wierzę, że to zrobiłaś- powiedział mierząc ją wzrokiem
- Ostrzegałam cie Gajeel, to nie chciałeś mi wierzyć.
- Zgoda, wygrałaś- przyznał niechętnie ukrywając rozbawienie jej zachowaniem. Była jak dziecko, któremu udało się wylosować ulubioną figurkę w kinderniespodziance- ale ostatecznie sama będziesz musiała to zjeść. A „dzięki" tobie spóźnimy się na film, bo muszę kupić coś co będzie jadalne- zrobił kilka kroków w kierunku stoiska z jedzeniem, lecz zatrzymał się kiedy Levy chwyciła za jego bluzę.
- Żartowałam ponuraku- oznajmiła i zastawiła mu drogę- poprosiłam sprzedawce o wymieszanie dwóch smaków. Karmelowy to jedynie wierzchnia warstwa, naprawdę nie ma tego dużo. Reszta jest taka jak chciałeś.
Kiedy dotarły do niego jej słowa zrozumiał, że zrobiła go na szaro. I to podwójnie! Stał tak przez chwile nie będąc pewnym co powiedzieć, kiedy usłyszał jej perlisty śmiech.
- Gdybyś tylko mógł zobaczyć swoją minę. Było warto!
- Takie zadziorne z ciebie stworzonko- pochylił się nad nią tak, że ich twarze dzieliły zaledwie centymetry. Spojrzał jej w oczy i natychmiast dostrzegł jej zakłopotanie, usłyszał jak przełknęła głośno ślinę, lecz tym razem się tym nie przejął. Asekuracyjnie położył dłoń na jej karku, by ponownie nie straciła równowagi. Z zadowoleniem obserwował czerwone wykwity pojawiające się na jej policzkach, a kąciki jego ust uniosły się w aroganckim uśmieszku. Zbliżył się jeszcze bardziej po czym przeniósł dłoń na czubek jej głowy i poczochrał ją po włosach.
Była wyraźnie zaskoczona i zła. Z uporem maniaka starała się ułożyć niesforne kosmyki, a on śmiał się w najlepsze obserwując jej starania.
- To nie jest śmieszne!- fuknęła na niego, ale nic sobie z tego nie zrobił.
- No już dobrze- powiedział delikatnie przejeżdżając ręką po jej włosach, ale tym razem po ty by wygładzić fryzurę. Po czym zabrał dłoń i prychnął
- Phi...czym ty się tak przejmujesz? Przecież w sali kinowej i tak jest ciemno. Nikt cie nie zobaczy.
Po usłyszeniu tego komentarza wyglądała na jeszcze bardziej rozgniewaną. Obróciła się na pięcie i zaczęła zmierzać w kierunku wejścia do sali. Usłyszał jedynie coś co brzmiało jak „głupi Gejeel", lecz nie był pewien, gdyż w korytarzu było stosunkowo głośno.
Chyba się przesłyszałem.
A teraz mamy zalążek jednej w Waszych ulubionych par w tej książce (o tym świadczy ranking).
Levy jeszcze nie wiem, że to nie horror, który będzie oglądała z chłopakiem przerazi ją najbardziej. Dziewczyna nie ma pojęcia na to się pisze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro