75
Spojrzałem się na Mirę która też nie była w lepszym stanie ode mnie. Przykro mi. Przykro mi. Przykro mi. Przykro mi. Przykro mi. Zagryzłem wargę i usiadłem pod ścianą dając upust emocjom.
[...]
Nie wiem ile minęło. 15 minut, albo i nawet godzina ? Poczułem dłoń na moim ramieniu, więc podniosłem wzrok. Charlie cicho westchnął i usiadł koło mnie.
- Nie wiem co powiedzieć - zaczął, a ja przetarłem czerwone oczy od płaczu - Nie powiem, że będzie dobrze, bo to zbyt okplepane.
- Nie ma go już - wyszeptałem patrząc się tępo w ścianę - Nie zdążyliśmy go nawet przytulić. Ba nawet się jeszcze nie urodziło, a my już je straciliśmy..
×××
Po dwóch godzinach do szpitala dołączyli jeszcze rodzice dziewczyny jak i moja mama z Tilly. Każdy starał się zająć sobą, a ja siedziałem w kącie i po cichu płakałem. Nie obchodziło mnie to, że chłopaki nie płaczą. Ja sobie mogłem pozwolić. Jedynie w tej chwili.
- Doktorze tracimy ją !
×××
W kij krótki, bo zaledwie 150 słów. Mam nadzieje, że się podoba.
Widzimy się w następnym ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro