Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czy anioły mają skrzydła?

Kręcę się na boki, czując nieprzyjemne odrętwienie.

Fukam zdenerwowana i otwieram powoli oczy, zostając oślepioną przez światło.

Wszystko przede mną się rozmazuje, a dobijająca biel razi.

-Trish? Obudziła się! - słyszę nade mną czyiś krzyk i zakrywam uszy dłońmi.

Wszystko mnie drażni, odczuwam to zbyt mocno.

Stanowczo zbyt mocno.

-Jak się czujesz? - szepcze ktoś, a ja się krzywię.

-A jak może czuć się ktoś, kto przed chwilą umarł? - mruczę, zaciskając jeszcze mocniej oczy.

-To zależy, czy trafił do nieba czy do piekła. - Śmieje się ktoś, prawdopodobnie chłopak. - Jesteś w szoku, tak mówią lekarze. Chcesz o coś zapytać?

-Czy anioły mają skrzydła? - mówię, nie zastanawiając się nad sensem moich słów.

-Tak, chyba tak. - W głosie chłopaka wyczuwam nutkę rozbawienia.

-Hej, nie śmiej się. Poważnie pytam. A ty masz skrzydła? - Pytanie znów wypływa z moich ust, a ja myślę, że naprawdę umarłam, bo to niemożliwe, by tak się przy kimś zbłaźnić.

Chociaż, szczerze mówiąc, powinnam już przywyknąć do tych moich wpadek.

-Pewnie, że mam - szepcze w odpowiedzi, odsuwając dłonie od moich oczu. - Ale ciii, to tajemnica.

-Jasne. - Wzruszam ramionami, mrugając. - Jest tu ktoś jeszcze?

-Nie, na razie nie, ale zaraz powinien przyjść lekarz. - Blondyn uśmiecha się kojąco, a ja wzdycham.

-Trudno, już chciałam mu powiedzieć o naszej tajemnicy. - Krzywię się lekko, wywołując radosny grymas na twarzy chłopaka.

-Kim jesteś? - pytam po chwili, podpierając się z trudem na łokciach.

-Aniołem, to chyba oczywiste. - Szczerzy się, a ja fukam.

-To ty byłeś tam na dachu? - Brak odpowiedzi odbieram jako aprobatę do dalszego prowadzenia tej rozmowy. - To głupie.

-Dlaczego tak sądzisz? - pyta, kryjąc twarz w dłoniach.

-Przecież widzę, że nie masz skrzydeł. Nie poleciałbyś za daleko - stwierdzam, próbując usiąść.

-Tak, to prawda. - Śmieje się gorzko, wstając. - Ja już chyba pójdę.

-Hej, poczekaj! Spotkamy się jeszcze? - krzyczę za nim, w myślach karcąc za nadmierne zainteresowanie jego osobą.

Nie słyszę jednak odpowiedzi i opadam bez tchu na poduszki szpitalnego łóżka.

Kroki chłopaka powoli milkną na korytarzu, dając mi jasny znak, że więcej go nie zobaczę.

Cholera.

Dlaczego zawsze muszę powiedzieć coś nieodpowiedniego?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro