Accio#4
Wstałaś bardzo późno, bo o 10:20, a byłaś umówiona z Harrym na ok.11:00. Ubrałaś się jak najszybciej, ale to nie znaczy, że brzydko. W tym dniu chciałaś wyglądać wyjątkowo ładnie...sama tak do końca nie wiedziałaś dlaczego. Czułaś jakąś emocje gdy widziałaś Harrego, a jeszcze bardziej gdy on coś do ciebie mówił lub też się uśmiechał. Nie miałaś pojęcia co to może znaczyć. Może po prostu w tedy trochę źle się czułaś? W każdym razie ubrałaś się w to:
Była już 10:55. Wypiłaś szybkie kakao i pobiegłaś to łazienki. Dziś uwiązałaś sobię koka. Lekko nałożyłaś na twarz puder i wyszłaś z łazienki. Harry już na Ciebie czekał. On również był bardzo ładnie ubrany.
- Hej Harry. Super wyglądasz. - powiedziałaś.
- Nie tak super jak ty. - powiedział, a ty tylko się uśmiechnęłaś.
- Gdzie Hermiona i Ron?
- Pojechali na chwilę do domu Rona. Pewnie za niedługo wrócą. Gdybyś się jeszcze pytała gdzie twoja mama, to jest w swojej sypialni. Była bardzo zmęczona gdy przyjechała.
- Ok. - powiedziałaś i już mieliście się teleportować gdy właśnie coś sobię przypomniałaś.
- O nie!
- Co się stało? - spytał chłopak.
- Przecież ja nie mam miotły. - powiedziałaś ze smutkiem. Tyle czekałaś na ten dzień i wszystko miało się zepsuć w jednej sekundzie przez głupią miotłe...
- Spokojnie. - powiedział i uśmiechnął się do ciebie. - Ja to załatwie. - pokiwałaś głową na znak, że okey i chwyciliście się za ręcę. Postanowiliście, że teleportujecie się jednocześnie. Mocno ścisnęłaś rękę Harrego, a on przyciągnął Cię bardziej do siebie. Momentalnie znaleźliście się na boisku treningowym. Zobaczyłaś z boku dwie miotły. Harry wziął jedną dla siebie,a jedną dał tobie.
- Dziękuję. - podziękowałaś.
- Nie ma za co... no dobra. A teraz połóż miotłe na ziemi, stań po jej lewej stronie wyciągnij nad nią rękę i krzyknij ,,Do mnie!''. - posłusznie wykonałaś polecenie udało ci się za pierwszym razem!
- Wow, super. - zachwycił się Harry. - Teraz usiądź na miotle i mocno się odepchnij od ziemi, o tak... - i pokazał ci jak to zrobić. Ty wykonałaś to polecenie, chodź prawie spadłaś z miotły. Jednak udało ci się utrzymać równowagę w powietrzu.
- Bardzo dobrze. Widzę że zaczynasz łapać. - powiedział. Wykonywałaś każde jego polecenie i za każdym ci szło coraz lepiej. Nadszedł najtrudniejszy moment...lądowanie. Harry pokazał ci jak to zrobić. Tobie jednak się nie udało. Jednak nie spotkałaś się z ziemią. W ostatniej chwili złapał cię Harry.
- Musisz trochę uważać... - powiedział delikatnym głosem.
- Dobrze. Będę...- odpowiedziałaś cicho.
- No dobrze. Wracajmy już. Robi się pochmurno. Pewnie zaraz będzie padać, a nie chce żebyś mi się tu jeszcze przeziębiła. - powiedział z troską.
- Aż tak się o mnie martwisz?
- O taką ładną dziewczynę... to trzeba się martwić. - powiedział i uśmiechnął się do Ciebie.
Przez kilka dni rozmyślałaś nad tym co się stało na boisku. Nie byłaś do końca pewna swoich uczuć. Widziałaś jednak że Harremu na tobie chociaż trochę zależy. Niestety, te kilka dni musiałaś jeszcze chodzić do tej durnej szkoły. Martyna już po Ciebie nie przychodziła. W sumie to może i lepiej. Hermiona trochę pomagała Ci w pracach domowych. Przez te kilka dni zostałyście naprawdę bardzo dobrymi przyjaciółkami. Z Karoliną również straciłaś jakikolwiek kontakt. Nie mogłaś do niej napisać, bo i tak by nie odpisała. Rozpaczałaś nad tym, ale wszyscy Cię pocieszali. Nastał ten dzień...dzień zakończenia roku! Wstałaś bardzo wcześnie bo już o 7:30 i zaczełaś się przygotowywać. Uznałaś, że uczeszesz się w dwa warkocze. Wyglądało to pięknie, bo masz bardzo długie włosy. Pomalowałaś powieki, rzęsy, usta. Gdy wstała Hermiona pomogła ci dopasować sukienkę. Wspólnie wybrałyście tą:
Wyrobiłaś się już o 8:00. Zbiórka pod szkołą jest o 9:00, więc miałaś jeszcze trochę czasu. Nie chciałaś zjeść śniadania. Nie byłaś wcale głodna. Zrobiłaś sobię Herbatę.
- Wow Wiktoria. -powiedziała twoja mama gdy wyszła z sypialni. - Wyglądasz cudownie.
- Dzięki.
W tedy do kuchni wszedł Harry i Ron. Gdy Ron Cię zobaczył powiedział do Harrego.
- No, stary...korzystaj póki jeszcze możesz. Powiem Ci że do takiej laski zarywałby nie jeden chłopak. Ze mną się nie umówi, ale z tobą... - powiedział tak żebyś ty też to usłyszała. Chłopak szturchnął Rona i powiedział.
- Weź się zamknij, dobra? - odpowiedział trochę z wyrzutem, ale też z zawstydzeniem.
- No co? - spytał nie rozumiejąc co zrobił źle. - Ja tylko stwierdzam fakty. - odpowiedział, a ty z Hermioną się zaśmiałyście. Jak już napisałam, nie byłaś głodna, ale twoja mama nalegała żebyś coś zjadła, więc zrobiłaś sobię małą kanapkę. Do wyjścia zostało ci tylko 20 min. Szybko poprawiłaś jeszcze make - up, założyłaś baleriny, i wzięłaś swoją małą białą troszeczkę. Już miałaś wychodzić gdy twoja mama krzyknęła za tobą.
- Poczekaj córciu! Ja cię odwiozę. - krzynkęła, a ty grzecznie na nią poczekałaś. Gdy twoja mama już się ubrała, pożegnałaś wszystkich i weszłaś do samochodu. Cała trójka wyszła na przeciw ci pomachać. Chwilę jeszcze czekałaś w samochodzie na mamę, ale gdy już wsiadła to od razu wyruszyłyście. Gdy dotarłaś na miejsce trochę Cię ździwił brak wielu twoich znajomych, ale co się teraz będziesz tym przejmować. Dyrektorka jak co roku wygłosiła jaką tendetną, nudną i cholernie długą przemowę. Z tej wypowiedzi to normalnie można było książke napisać! Gdy zakończenie się w końcu skończyło jak najszybciej pognałaś do domu. Jeszcze nie wiedziałaś gdzie spędzisz wakacje, ale wiedziałaś, że będą one fantastyczne!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro