Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Accio #37


- WIKTORIA CHOLERA ZARAZ SPÓŹNIMY SIĘ NA TRENING!

Co...? Trening? To dzisiaj?

Zauważyłaś nad swoim łóżkiem Pansy, która trzyma w ręku miotłę. Jęknęłaś i odwróciłaś się na drugi bok.

- Mamy czas. - mruknęłaś okrywając się szczelniej kołdrą - Jest jeszcze rano...

Parkinson chwyciła za twój zegarek.

- Jest w pół do dziesiątej! - wrzasnęła po raz kolejny. - Marsz na śniadanie i na boisko!

Nie miałaś zamiaru jej słuchać. Byłaś wykończona, bowiem do pierwszej nad ranem siedziałaś w gabinecie dyrektora. Jak raz nie pójdziesz na trening quidicza to chyba nie stracisz od razu pozycji ścigającej, prawda?

- Jak raz nie pójdę to nic się nie stanie... - odparłaś otwierając jedno oko by dostrzec przyjaciółkę.

Czułaś, że Pansy zaraz wybuchnie. Dziewczyna jednak wzięła głęboki oddech.

- Wiktorio Rose Malfoy, siostro prefekta oraz kapitana drużyny Slytherinu w quidiczu, - mówiła dziwnie spokojnie - proszę natychmiast wstać, ubrać się, zjeść śniadanie i odmaszerować na boisko... I TO MIGIEM! - dodała na koniec, gdy widziała, że masz gdzieś co ona do ciebie mówi.

Niechętnie podniosłaś się z łóżka i poczłapałaś do łazienki.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


- Musisz?

Spojrzałaś na Zabiniego pytającym wzrokiem wkładając do woreczka 2 knuty.

- Nie wiem o co ci chodzi. - odparłaś, a sowa stojąca na stole odleciała.

- Kupować Proroka!? - odpowiedział wyrywając ci go z ręki. - Wierzysz w to? - spytał pokazukąc ci okładke gazety.

Był tam ogromny nagłówek.

,,Dumbledore skrywa tajemnicę! Czy jest przeciwko Ministerstwu?"

- Nie. - odpowiedziałaś wymijająco zabierając swoją rzecz. - Ale chce wiedzieć co się dzieje.

- Zupełnie jak Hermiona rok temu. - mruknął ze śmiechem Draco grzebiąc widelcem w swojej jajecznicy.

- O! To już nie Szlama? - spytała znacząco Pansy nalewając sobie soku pomarańczowego i przy okazji wylewając go.

Blondyn wzruszył ramionami.

- Jest szlamą, była i zawsze nią będzie. - odparł. - Tylko...

- Tylko co?! - dopytywała Ślizgonka wpatrzona w chłopaka morderczym wzrokiem.

Od dawna wiedziałaś, że twoja przyjaciółka podkochuje się w Draconie. Zresztą wie o tym cały Hogwart. Jednak wiesz, że wybrała sobie ciężką ofiarę, bo Draco nie za bardzo za nią przepada, delikatnie mówiąc.

- Coś nowego w Ministerstwie? - spytał chcąc zmienić temat.

Rzuciłaś gazetę na stół.

- Od tygodnia piszą to samo. - jęknęłaś. - Chyba już wena im się kończy i nie mają tematów.

- Na to wygląda... - westchnął Blaise odgryzając kawałek tosta.

Spojrzałaś na niego.

- A ty? - oparłaś się na łokciu obserwując go. - Wierzysz w to co tam piszą?

Czarnoskóry również na ciebie spojrzał.

- Oczywiście, że nie. - odpowiedział szybko.

- Zbieramy się. - ogłosił Draco wstając od stołu.

Chyba znowu chciał zmienić temat.

- Tak jest kapitanie! -  zawołałaś wstając w na baczność na to wszyscy się zaśmialiście.

Chwyciłaś swoją błyskawice i wyszłaś z Wielkiej Sali z zamiarem udania się na trening. Gdy wychodziłaś poczułaś, że wpadłaś na kogoś. Podniosłaś głowę i ujrzałaś Harrego. W pierwszej chwili chciałaś go przeprosić, ale przypomniała ci się umowa... Westchnęłaś w duchu.

- Uważaj jak łazisz, Potter. - naskoczyłaś na niego z niechęcią.

Gdy chciałaś odejść chłopak złapał cię za rękę.

- Wiesz co robić, Malfoy. - szepnął twardo Harry.

- Ale to niedorzeczne! - prawie krzyknęłaś.

Gryfon przewrócił oczami.

- Po czyjej ty jesteś stronie, co!? - spytał znacząco.

Nie odpowiedziałaś tylko wyminęłaś go i poznać poszłaś za swoją drużyną. W myśli nadal miałaś wizytę w gabinecie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~






- Jak Pan śmie, dyrektorze!? - oburzyłaś się - On nie ma z tym nic wspólnego!

- Masz dowody? - spytał.

Zawahałaś się.

- A-ale...

Nie chciałaś kłamać. Ale musiałaś. Obiecałaś mu.

- On nie jest...

- Nie mamy pewności. - mówił poważnym tonem - od tego wiele zależy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro