Accio #31
Draco przyszedł jakieś 3 minuty po ceremonii przydziału. Usiadł przed tobą ze wściekła miną.
- W-wszystko dobrze? - spytałaś nieśmiało. Ten na ciebie spojrzał i jakby natychmiast się rozweselił.
- Jasne.
Zobaczyłaś Harrego, który wchodzi wkurzony do Wielkiej Sali. Ma nos we krwi. Obrzucił cie wściekłym spojrzeniem i usiadł obok Ginny. Co on ma do ciebie? Ty nie jesteś temu winna. Nie twoja wina że wdal się w jakąś przepychanke już na początek roku.
Na koniec uczty, gdy wszyscy wychodzili z Wielkiej Sali ty zaciągnęłaś Draco szybko do lochów.
- Musimy pogadać! - szepnęłaś.
- Okey. Ale nie tutaj. Chodź za mną.
~~~~~~~~
Po chwili siedziałaś już w wygodnym fotelu. Ściany były ozdobione obrazami, a na ścianach wisiały żyrandole. W kominku palił się ogień. Nie znałaś tego pomieszczenia.
- Napijesz się czegoś? - spytał blondyn.
- Przyszłam tu tylko po to, aby wyjaśnić z tobą parę spraw. - warknęłaś.
- Dobra, dobra. Nie gorączkuj się. Mów!
- Czemu Harry dzisiaj przyszedł cały we krwi? - spytałaś zakładając noge na nogę. Draco prychnął.
- Ja mam wiedzieć? Nie obchodzi mnie co ten pajac znowu wykombinował.
- Malfoy!
- Mówisz o mnie czy o sobie? - spytał i cwaniacko się uśmiechnął. Racja. Słowo Malfoy nie działa jak kiedyś.
- Przecież wiem, że to twoja sprawka...
- Ja nic nie zrobiłem! - krzyknął. Oj pogrążasz się coraz bardziej.
- Nie pamiętasz czego rok temu uczyła nas Umbridge?
Ten zrobił dziwną minę.
- Że nie wolno opowiadać kłamstw. - powiedziałaś.
Draco ciężko westchnął.
- No dobra...tylko...dałem mu...
- Za co? Wiem, że macie różne powody, ale...
- Tu właśnie chodziło o ciebie.
Zatkało cię. O ciebie? Czemu?
- Czemu? - spytałaś.
- A jak myślisz - przekręcił oczami.
Czyli on mu przywalił, ze...ze względu na ciebie?
- Czyli ty mu dałeś, bo...
- Amen. - przerwał ci.
Postanowiłaś jednak zadać jeszcze jedno pytanie.
- Draco...
- Hmm.
- Gdzie my jesteśmy?
Uśmiechnął się.
- Wiedziałem, że o to spytasz. Bo widzisz to pokój życzeń.Powinnaś to wiedzieć, przebywałaś tutaj bardzo często rok temu...
- No tak. Ale teraz wyglada...inaczej. - powiedziałaś. Draco spojrzał na ciebie jak na debilke.
- Hah... Hermiona ci nie mówiła? Pokój życzeń ukazuje to co się w tej chwili potrzebuje.
Zaraz zaraz. Od kiedy on mówi do niej ,,HERMIONA''? Przecież zawsze było ,,GRANGER'' albo ,,SZLAMA''. O co chodzi?
- Od kiedy mówisz o niej Hermio...
- To wszystko co masz mi do powiedzenia? Możemy stąd iść? - przerwał ci.
- Tak. - odpowiedziałaś ostro i skierowałaś się do wyjścia.
Siedzisz na Mugoloznactwie. Pani Profesor dziwnie na ciebie i na Draco patrzyła. Jak byście byli z innej planety. W sumie...widok Ślizgonów na lekcji uczenia się o mugolach i to dobrowolnie...no dobra. Zwracam chonor. Lekcja minęła bardzo szybko. Może dlatego, że nie słuchałaś tylko patrzyłaś na Hermione. Ostatnio dziwnie się zachowuje. Ma ładnie ułożone włosy, widać, że lekko się maluje i nic nie zapisywała na lekcji. Anu razu dzisiaj nie była w bibliotece! Może jest chora? Ale Draco chyba się od niej zaraził. Wiesz że macie chodzić w tych czarnych waszych ,,cudownych'' strojach, ale no kurde. Nie w każdej wolnej chwili. Ty też chodzisz w tej sukience w której się nie da oddychać.
Ale no...coś się z nimi dzieje. Coś...dziwnego. To nie jest
Draco Malfoy jakiego znałaś. To nie jest ta fajna ,,Wszechwiedząca Hermiona'' która zawsze jest gotowa by pomóc swoim przyjaciołom. To nie są oni. Oni nie są sobą.
No dobra. Co teraz masz? Eliksiry. Ahh... to godzina wolnego. Niestety. U Snape'a nie da się zdać. Po prostu się nie da! No chyba, że jesteś Hermiona Granger. Albo jesteś z rodu Malfoyów. No...oprócz mnie...Draco zdał.
Z tobą tak kolorowo nie było.
Szłaś sobie korytarzem pełnym uczniów. Wszyscy śpieszyli się na lekcje. Widziałaś w tłumie McGonagal ustawiającą wszystkich dookoła. Coś jej nie idzie. O! Kogo my tu mamy? Szanowny Pan Potter oraz Pan Weasley. Nie mają co robić?
- Panno Malfoy! - zawołała McGonagal. Odwróciłaś się i spojrzałaś na kobiete. Wyglądała gorzej niż zwykle. Była bardziej zaspana i miała więcej zmarszczek.
- Ty nie masz przypadkiem teraz Eliksirów?
- Miałam mieć, ale nie mogę już na nie uczęszczać. - odparłaś całkiem szczerze.
- Ale jeśli chcesz zostać Aurorem to radze teraz powtarzać i szykować się na tą lekcje.
- Nie mogę nim zostać, bo powiedziano mi, że trzeba mieć wybitny na SUMach.
- U Profesora Snape'a. - odparła. - Ale Profesorowi Slughorn'owi w zupełności odpowiada Powyżej oczekiwań.
To jest jakiś nowy? Kurde. Chyba trzeba zacząć słuchać na rozpoczęciach roku. Przytaknęłaś jej głową i chciałaś odejść, ale cię zatrzymała.
- Malfoy! Weź ze sobą Pottera i Weasley'a.
- Co?! Yyy...to znaczy. Pani Profesor. Proszę! Pani wie, że ja...
- Nie interesuje mnie wasze życie prywatne Malfoy. A teraz proszę iść na lekcje. I to migiem.
Brzmi jak wyrok.
- Harry! - krzyknęłaś. Nie zwracał uwagi.
- Potter! - też nic.
- Harry James Potter! Głuchy jesteś!?
W końcu się spojrzał w twoją stronę.
- Ehhh...zaczekaj chwile. - szepnął do Rona. Chwilę później znalazł się na przeciwko ciebie.
- O co chodzi? - spytał. Jego piękne zielone oczy. Zawsze się w nich zatapiałaś. Ale nie! To było dawno i nie prawda.
- Mamy iść na Eliksiry. - powiedziałaś twardo.
- Ale przecież ja mam Powy...
- Po prostu masz iść. Nie chce mi sie tłumaczyć. - wyminęłaś go. - A! Weź ze sobą Rona, może się czegoś nauczy.
Harry parskął śmiechem. Uśmiechnęłaś się pod nosem. Czyli już mu przeszedł Foch na mnie nie wiem za co?
- Przepraszamy za spóźnienie. - powiedzieliście równo wpadając jak burza do klasy.
- O! Pan Potter. Nic nie szkodzi. Przyprowadziłeś kogoś...
- Jestem Ron Weasley. Kiepski z Eliksirów.
- Nauczymy cię. Teraz otwórzcie podręczniki.
- Yy...przepraszam. - odezwałaś się. - Nie dostaliśmy jeszcze książek.
- To nic, weźcie sobie jakieś z szafy.
Nawet na ciebie nie spojrzał. Czy naprawdę tylko Potter jest w centrum uwagi? No tak. Nie ważne, że stałaś trzy centymetry od niego.
Podeszliście do szafy. Leżały tam trzy książki. Dwie nowsze wersje z bardzo ładną okładką i jedna stara z podartymi stronami, zakurzona i brudna. Harry i Ron momentalnie rzucili się na jedną ładną. Chyba nie zauważyli, że są dwie😇. Ty poprostu podeszłaś do tej drugiej i ją wziełaś.
- Kretyni. - powiedziałaś odchodząc.
Harry był skazany na starą.
Slughorn dał wam godzine na uważenie wywaru żywej śmierci. Otworzyłaś książke i robiłaś wszystko zgodnie z poleceniami. Zajęłaś stanowisko obok Draco. Jemu też za bardzo nie szło. Podpatrzyłaś jak Harry to robi. On ma jakiś inny podręcznik! Zaczełaś robić to co on. Po jakimś czasie twój brat się na ciebie dziwnie spojrzał.
- Co ty robisz?! - spytał. - Mamy dać 12, a nie 13 ziaren!
- Ciii!! - szepnęłaś. - Robie to co Harry.
Dodałaś ostatnie ziarenko i zamieszałaś. Podszedł do ciebie Profesor.
- No tak. Prawie idealnie. - powiedział i podszedł do Harrego.
- O! Cos takiego. Tak idealny, że jedna kropla mogłaby zabić nas wszystkich. Brawo! O to nagroda. Jedna fiolka płynnego szczęścia. Nie zmarnuj tego.
Zaczęły się oklaski.
- Ale Pannie Malfoy również należą się brawa. Uważyła eliksir prawie idealnie. Gratuluję.
Stanęłaś na środku obok Harrego. Teraz brawa były dla ciebie. Harry też klaskał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro