Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Accio#24

Obudziłaś się. Znowu to samo. Nic nie pamiętałaś. Nie pamiętałaś nic z książki. Ale nie dałaś za wygraną. Przypomniało Ci się, że wczoraj wydałaś Harrego. To było okropne uczucie. Zbiegłaś na dół. Przypomniałaś sobie jednak, że jesteś w piżamie, więc pobiegłaś do góry się ubrać.
- Witaj Wiktorio. - przywitała się z tobą matka wchodząc do pokoju.
- Cze...Witaj. - odpowiedziałaś.
Chciałaś powiedzieć ,,część'' , ale uznałaś, że to będzie nie odpowiednie.
- Część młoda! - powitał cię Draco ,,wbijając'' do pokoju.
- Yyy...to znaczy...Witaj Wiktorio. - poprawił się pod spojrzeniem matki i ci się ukłonił ze smiechem.
- Dzień dobry, Draconie. - odpowiedziałaś i również się ukłoniłaś.
- Jedziemy na pokątką.
- Co? - spytałaś równo z Draco.
- Przecież nie ma jeszcze Sierpnia! - dodałaś. - Po co nam zakupy szkolne?
- A kto mówił coś o zakupach do szkoły? Trzeba ci kupić suknie. Czarną. A tobie, Draco, przydałby się nowy garnitur.
- Ale nie krawat. Krawat mam od Wiki i jest super, więc nie chce innego! - krzyknął. Ty lekko się zarumieniłaś.
- W porządku. To idziemy. Tylko ubierzcie się teraz w coś...
- Czarnego. Tak, wiemy mamo. - wtrąciłaś i poszłaś do łazienki się przebrać.

Ubrałaś czarny sweter, spodnie oraz (oczywiście) czarne buty. Włosy polokowałaś, bo tak ci mama kazała. Wyszłaś z pokoju. Twój brat był już ubrany. Czekaliście tylko na matke.
- Pewnie znowu mi wybierze jakiś ciasny garnitur. - mruknął Draco.
- Ja też nie mam lekko. Matka mi sukienke wybiera. Mogę się założyć, że będzie długa, obcisła, brzydka i CZARNA!
Po chwili mama przyszła. Złapała was za ręce i teleportowaliście się na ulice Pokątną. Było tam ciemno i pusto. Nie było nikogo.
- Idziemy. - powiedziała stanowczo i ruszyła. Wy posłusznie poszliście za nią. Nie wiedziałaś do kąd was prowadzi. Nie znałaś tej okolicy. Sklep Madame Malkin już minął. Więc gdzie ona zamierza ci kupić suknie?
- Mamo...
- Tak?
- Gdzie my idziemy? - spytałaś.
- No po twoja suknię.
- Ale sklep Madame Malkin już omineliśmy. - wtrącił Draco.
- Wiem o tym. - odpowiedziała i szła dalej. - Idziemy do innego sklepu.
Nie musiałaś pytać jakiego.  Przed tobą ukazał się wysoki, ciemny budynek. Drzwi były lekko uchylone, a na oknach wisiały pajęczyny. Na zakurzonej tabliczce udało ci się przeczytać napis ,,Madame Maxin. Szaty dla specjalnych''. Nie wiedziałaś o co chodzi z tymi ,,specjalnymi''. Matka zapukała do drzwi. Nikt nie odpowiadał. Zapukała jeszcze raz.
- Podejrzewam, że ten budynek jest już bardzo stary, matko. - powiedział Draco, a z jego oczu wyczytałaś ,,Nie pukaj. Nikt nie otworzy. Idźmy stąd.''
Drzwi się jednak otworzyły i ukazała się wam niska i lekko przygarbiona kobieta. Wyglądała na bardzo starą czarownice. Na głowie miała kapelusz, a pod nim siwe włosy, jednak nie wyglądała na ubogą. Miała suknie czarną w białe pasma i polakierowane buty.
- Oh...Narcyzo! Jak miło cię widzieć! - powiedziała i przytuliła twoją matkę.
- Witaj Maxin. Przyszłam znaleźć odpowiedni strój dla tych młodych ludzi. - powiedziała i wzkazała dłonią na was. Wy tylko niewinnie się uśmiechnęliście.
- Ah...tak. Czarny Pan znalazł sobię nowych sojuszników. Rozumiem. Wchodźcie dzieci. - powiedziała z uśmiechem. Wy weszliście do pomieszczenia. Było ciemno. Świeciło się tylko kilka świec. Pajęczyny były w każdym kącie. Gdy spojrzałaś na sufit zobaczyłaś nietoperza. Krzyknęłaś ze strachu i prawie wpadłaś na manekin.
- Przepraszam bardzo... - zwrócił się Draco do kobiety. - Skąd pani wiedziała, że Czarny Pan...
- Ahh. Nic nie wiesz. Narcyzka ci nie powiedziała? Ja też byłam Śmierciożercą. - powiedziała i podwinęła rękaw swojej sukni. Znajdował się tam mroczny znak.
- Była pani. To znaczy, że już nie jest?
- Ze starości. Za stara jestem, żeby walczyć. Śmierciożercą jestem, jestem. No tędy proszę. - zmieniła temat i prowadziła was dalej w głąb pomieszczenia.
- No dobrze. Kto będzie pierwszy? - spytała i spoglądała raz na ciebie, raz na Draco.
- No dobrze niech będzie ten dzieciak...- zdecydowała ze znudzeniem i pociągnęła Draco.

- No i jak? - spytał stojąc przy lustrze.
- Moim zdaniem jest okey. - powiedziałaś okrążając go.
- Nie! Zdecydowanie nie! Ten kolor! Nie! - krzyknęła Maxin.
- Ale przecież jest czarne! - odpowiedziałaś na jej krzyk.
- Ale zły kruj!
Zaczęła coś tam szyć, przycinać, zszywać. Draco stał bez ruchu i co jakiś czas krzyknął ,,ałł!'' gdy Maxin ukuła go igłą. Po kilku minutach garnitur był gotowy.
- Boże święty! - krzyknął Draco widząc sie w lustrze.
- No...nie jest źle...fajnie - powiedziałaś niezbyt przekonującym głosem.
- Jest wspaniale! - odezwała się Narcyza.
- Tssaa.
Przyszła twoja kolej. Stałaś tam z jakieś 40 minut zanim dała ci odpowiednią kiecke. Poszłaś się przebrać. Wróciłaś ledwo idąc.
- Mamo...to jest za...ciasne. - powiedziałaś. W każdym odstępie po między zdaniami (...) wzięłaś oddech. Nie mogłaś w tym oddychać.
- Oh nie przesadzaj. Wyglądasz ślicznie.
Draco parsknął śmiechem.
- A ty z czego rżysz? - spytałaś.
- Z ciebie! - odpowiedział próbując opanować śmiech. - Widziałaś się w lustrze?
- Tak! Mamo! Proszę!!
- No dobrze.
Twoja mama wzięła kilka tasiemek, nici i innych pierdułek.
- No...jjuż! - krzyknęła podziwiając swoje dzieło.
- Teraz wyglądam...
- Nie jest źle...- przerwał ci Draco
- Super. Teraz będziecie tak chodzić codziennie!
- CODZIENNIE?! - krzyknęłaś razem z bratem.
- A Hogwart...
- Mamo...
- Nie pasuje...
- Zlituj się...
- Daj żyć...
- Mamy mundurki...
- Jak będziemy wyglądać...
Krzyczałaś to ty, to Draco.
- Spokuj!! - krzyknęła. - Do szkoły będziecie chodzić w szatach. Ale na jakieś...wiecie co...to zakładacie to.
- Cudnie. Kto przyjdzie na mój pogrzeb? Bo zaraz się w tym udusze! - warknął Draco.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro