Accio #23
- Profesorze...mam pytanie. - zaczęłaś.
- Ah tak? A więc...pytaj. - mówił uśmiechnięty Dumbledor.
- Dlaczego Tiara Przydziału na początku przydzieliła mnie do Gryffindoru?
Po chwili ciszy Profesor się odezwał.
- No widzisz. Tiara chciała przydzielić Cię do Slytherinu. Zobaczyła jednak, że nie jesteś taka jak inni ślizgoni. Padło więc na Gryffindor, z czego przyznam, byłem bardzo dumny. Niestety, na zakończeniu 4 twojego roku Tiara powiedziała mi w gabinecie, że musi natychmiast zmienić swój wybór! Myślałem, że chodzi o twojego brata, ale chodziło o ciebie. Moim zdaniem Tiara popełniła ogromny błąd, że wtedy umieściła cię w Slytherinie.
- No dobrze, ale czemu mnie tam umieściła?
Chciałaś się w końcu tego dowiedzieć.
- Bo zdała sobie sprawę, że jesteś z rodziny Malfoyów. I automatycznie nie patrząc na twoją osobowość, wybrała Slytherin, ponieważ wszyscy z tej rodziny byli właśnie w tym domu.
- Ale to nie sprawiedliwe! - krzyknęłaś.
- Wiem o tym. Ale nie mogę tego zmienić. Przykro mi.
To znaczy, że Tiara popełniła ogromny błąd, myślałaś wychodząc z gabinetu. Popełniła pomyłkę.
A może...może to ja jestem wielką pomyłką?
Minęło kilka dni. Draco dużo czasu spędzał w swoim pokoju. Przy tobie się uśmiechał i udawał szczęśliwego. Chodził w garniturze, nawet po domu. Pewnego dnia ojciec kazał mu pojechać gdzieś z nim.
- Wiktorio. Ty idziesz z nami.
- Ja? Ojcze...
- Bez dyskusji.
Spojrzałaś się pytającym wzrokiem na Draco. On tylko wzruszył ramionami i wyszliście. Momentalnie zrobiło się ciemno. Słońce zaszło, a niebo było pokryte warstwą czarnych chmur. Jak już wspomniałam w poprzednich częściach - bałaś się ciemności. Draco o tym wiedział. Zerknął na ciebie i lekko złapał cię za rękę. Nagle ojciec stanął i zwrócił się do was.
- Złapcie sie mnie.
Ty wykonałaś polecenie. Teleportowaliście się do Zakazanego Lasu. Z daleka widziałaś Zamek Hogwart. Cisza. Ciemność. Nic więcej. Wymieniałaś z Draco spojrzenia. On też nie wiedział o co chodzi. Gdy księżyc padł na ciebie zauważyłaś, że jesteś ubrana w czarną szatę. Była trochę za duża. Draco był - jak zawsze - w czarnym garniturze, a twój ojcec również był ubrany na czarno.
- Ojcze...
- Cicho! - powiedział stanowczo. Już się nie odzywałaś. Usłyszałaś dziwny dźwięk. Nagle poczułaś dziwne uczucie zimna. Obraz zaczął ci się rozmazywać przed oczami. Zupełnie jak w starciu z dementorem. Jednak żadnego dementora nie było. W jednej chwili zamieniłaś się w czarny dym. Po kilku sekundach wylądowałaś w dziwnym miejscu. Oparłaś się ręką o najbliższe drzewo, aby nie upaść, bo zrobiło ci się słabo. Draco chyba też źle się poczuł bo zrobił to samo. Staliście i - jak to twój ojcec powiedział - ,,czekaliście na resztę''.
- Jaką resztę? O co chodzi, Draco? - szeptałaś do brata starając się, żeby ojciec nie usłyszał.
- Nie wiem. Ale myślę, że to ma coś wspólnego z Tym Wiesz Czym.
Tak to nazywaliście. TWC znaczyło przyłączenie się do śmierciożerców.
- Oby nie...
Jednak wszystko na to wskazywało. Po chwili pojawiła się Bellatrix, twoja matka i inni. Na środku tego ,,kółeczka śmierciożerców'' stanął ten Którego imienia nie wolno wymawiać.
- Witajcie przyjaciele. Ostatnio niektórzy z was byli wraz ze mną w Departamencie Tajemnic. - mówił spokojnie. - Teraz spotykamy się tutaj. Dlaczego? Może Lucjusz wam powie, DLACZEGO!? - krzyknął i zdarł maskę z twarzy twojego ojca, a on upadł na ziemię. Dopiero teraz zauważyłaś, że miał ją na sobie.
- Panie...ja robiłem wszystko...
- A nie zrobiłeś nic. PRZEPOWIEDNIA PRZEPADŁA NA ZAWSZE!! - wtrąciła Bella. Voldemort wysłał jej zabójcze spojrzenie i ucichła.
- Jednak nie wszystko stracone... - zaczął Voldemort. - Bowiem jest jeszcze osoba, od której możemy się dużo dowiedzieć...może nawet...po wyżej oczekiwań.
Zwrócił wzrok w twoją stronę. Matka kiwnęła do ciebie abyś podeszła. Ty zrobiłaś małe 2 kroki w przód.
- Witaj Wiktorio.
Nie odpowiedziałaś.
- Czytałaś książki.
- To prawda.
- O czym?
- O chłopcu... - wzięłaś głeboki oddech. - który przeżył.
Voldemort zaczął się głośno śmiać.
- Haha. No tak. Potter.
- Jakiś problem? - wypaliłaś bez zastanowienia.
- O nie. Wręcz przeciwnie, moje dziecko. - powiedział cicho podchodząc do Ciebie. - Teraz spokojnie, bez nerwów, powiesz nam co zawierały te książki.
- Nie. - odpowiedziałaś szybko i krótko.
Voldemort rzucił na ciebie Crucio. Padłaś na kolana.
- Mów!
- N-nie pamiętam! - wyjąkałaś.
- MÓW!
- NIE WIEM! WYMAZALI MI PAMIĘĆ! - krzyknęłaś przez ból.
Voldemort przestał. Ty kleczałaś z opuszczoną głową.
- Ah no tak...szkoda. Draco. Chodź tu. - zawołał. Ten nieśmiało podszedł. Stanął przed tobą.
-.Powiesz nam? - spytał V
- Nie pamiętam...
- CRUCIO!!
Draco wił się na ziemi i krzyczał.
- STOP. ZOSTAW GO!
Ale on nie przestał.
- Powiem ci. Dosyć! - krzyknęłaś przez łzy.
Przestał.
- Harry jest w Londynie...na święta będzie u Weasley'ów...proszę...nie róbcie nic mojemu bratu... - mówiłaś. Zrobiłaś to. Przypomniało Ci się. Ale jak? To było możliwe?
- Świetnie. - mruknął zadowolony Voldemort.
Śmierciożercy zniknęli. Podbiegłaś do Draco i go przytuliłaś. Płakałaś. Czułaś że on też płacze. To było okropne. Wydałaś Harrego.
~~~~~~~~~~~
Przepraszam za tak krótki rozdział. Nie mam ostatnio weny do tej książki... do zobaczenia.❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro