Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Accio #23


- Profesorze...mam pytanie. - zaczęłaś.
- Ah tak? A więc...pytaj. - mówił uśmiechnięty Dumbledor.
- Dlaczego Tiara Przydziału na początku przydzieliła mnie do Gryffindoru?
Po chwili ciszy Profesor się odezwał.
- No widzisz. Tiara chciała przydzielić Cię do Slytherinu. Zobaczyła jednak, że nie jesteś taka jak inni ślizgoni. Padło więc na Gryffindor, z czego przyznam, byłem bardzo dumny. Niestety, na zakończeniu 4 twojego roku Tiara powiedziała mi w gabinecie, że musi natychmiast zmienić swój wybór! Myślałem, że chodzi o twojego brata, ale chodziło o ciebie. Moim zdaniem Tiara popełniła ogromny błąd, że wtedy umieściła cię w Slytherinie.
- No dobrze, ale czemu mnie tam umieściła?
Chciałaś się w końcu tego dowiedzieć.
- Bo zdała sobie sprawę, że jesteś z rodziny Malfoyów. I automatycznie nie patrząc na twoją osobowość, wybrała Slytherin, ponieważ wszyscy z tej rodziny byli właśnie w tym domu.
- Ale to nie sprawiedliwe! - krzyknęłaś.
- Wiem o tym. Ale nie mogę tego zmienić. Przykro mi.
To znaczy, że Tiara popełniła ogromny błąd, myślałaś wychodząc z gabinetu. Popełniła pomyłkę.

A może...może to ja jestem wielką pomyłką?

Minęło kilka dni. Draco dużo czasu spędzał w swoim pokoju. Przy tobie się uśmiechał i udawał szczęśliwego. Chodził w garniturze, nawet po domu. Pewnego dnia ojciec kazał mu pojechać gdzieś z nim.
- Wiktorio. Ty idziesz z nami.
- Ja? Ojcze...
- Bez dyskusji.
Spojrzałaś się pytającym wzrokiem na Draco. On tylko wzruszył ramionami i wyszliście. Momentalnie zrobiło się ciemno. Słońce zaszło, a niebo było pokryte warstwą czarnych chmur. Jak już wspomniałam w poprzednich częściach - bałaś się ciemności. Draco o tym wiedział. Zerknął na ciebie i lekko złapał cię za rękę. Nagle ojciec stanął i zwrócił się do was.
- Złapcie sie mnie.
Ty wykonałaś polecenie. Teleportowaliście się do Zakazanego Lasu. Z daleka widziałaś Zamek Hogwart. Cisza. Ciemność. Nic więcej. Wymieniałaś z Draco spojrzenia. On też nie wiedział o co chodzi. Gdy księżyc padł na ciebie zauważyłaś, że jesteś ubrana w czarną szatę. Była trochę za duża. Draco był - jak zawsze - w czarnym garniturze, a twój ojcec również był ubrany na czarno.
- Ojcze...
- Cicho! - powiedział stanowczo. Już się nie odzywałaś. Usłyszałaś dziwny dźwięk. Nagle poczułaś dziwne uczucie zimna. Obraz zaczął ci się rozmazywać przed oczami. Zupełnie jak w starciu z dementorem. Jednak żadnego dementora nie było. W jednej chwili zamieniłaś się w czarny dym. Po kilku sekundach wylądowałaś w dziwnym miejscu. Oparłaś się ręką o najbliższe drzewo, aby nie upaść, bo zrobiło ci się słabo. Draco chyba też źle się poczuł bo zrobił to samo. Staliście i - jak to twój ojcec powiedział - ,,czekaliście na resztę''.
- Jaką resztę? O co chodzi, Draco? - szeptałaś do brata starając się, żeby ojciec nie usłyszał.
- Nie wiem. Ale myślę, że to ma coś wspólnego z Tym Wiesz Czym.
Tak to nazywaliście. TWC znaczyło  przyłączenie się do śmierciożerców.
- Oby nie...
Jednak wszystko na to wskazywało. Po chwili pojawiła się Bellatrix, twoja matka i inni. Na środku tego ,,kółeczka śmierciożerców'' stanął ten Którego imienia nie wolno wymawiać.
- Witajcie przyjaciele. Ostatnio niektórzy z was byli wraz ze mną w Departamencie Tajemnic. - mówił spokojnie. - Teraz spotykamy się tutaj. Dlaczego? Może Lucjusz wam powie, DLACZEGO!? - krzyknął i zdarł maskę z twarzy twojego ojca, a on upadł na ziemię. Dopiero teraz zauważyłaś, że miał ją na sobie.
- Panie...ja robiłem wszystko...
- A nie zrobiłeś nic. PRZEPOWIEDNIA PRZEPADŁA NA ZAWSZE!! - wtrąciła Bella. Voldemort wysłał jej zabójcze spojrzenie i ucichła.
- Jednak nie wszystko stracone... - zaczął Voldemort. - Bowiem jest jeszcze osoba, od której możemy się dużo dowiedzieć...może nawet...po wyżej oczekiwań.
Zwrócił wzrok w twoją stronę. Matka kiwnęła do ciebie abyś podeszła. Ty zrobiłaś małe 2 kroki w przód.
- Witaj Wiktorio.
Nie odpowiedziałaś.
- Czytałaś książki.
- To prawda.
- O czym?
- O chłopcu... - wzięłaś głeboki oddech. - który przeżył.
Voldemort zaczął się głośno śmiać.
- Haha. No tak. Potter.
- Jakiś problem? - wypaliłaś bez zastanowienia.
- O nie. Wręcz przeciwnie, moje dziecko. - powiedział cicho podchodząc do Ciebie. - Teraz spokojnie, bez nerwów, powiesz nam co zawierały te książki.
- Nie. - odpowiedziałaś szybko i krótko.
Voldemort rzucił na ciebie Crucio. Padłaś na kolana.
- Mów!
- N-nie pamiętam! - wyjąkałaś.
- MÓW!
- NIE WIEM! WYMAZALI MI PAMIĘĆ! - krzyknęłaś przez ból.
Voldemort przestał. Ty kleczałaś z opuszczoną głową.
- Ah no tak...szkoda. Draco. Chodź tu. - zawołał. Ten nieśmiało podszedł. Stanął przed tobą.
-.Powiesz nam? - spytał V
- Nie pamiętam...
- CRUCIO!!
Draco wił się na ziemi i krzyczał.
- STOP. ZOSTAW GO!
Ale on nie przestał.
- Powiem ci. Dosyć!  - krzyknęłaś przez łzy.
Przestał.
- Harry jest w Londynie...na święta będzie u Weasley'ów...proszę...nie róbcie nic mojemu bratu... - mówiłaś. Zrobiłaś to. Przypomniało Ci się. Ale jak? To było możliwe?
- Świetnie. - mruknął zadowolony Voldemort.
Śmierciożercy zniknęli. Podbiegłaś do Draco i go przytuliłaś. Płakałaś. Czułaś że on też płacze. To było okropne. Wydałaś Harrego.

~~~~~~~~~~~

Przepraszam za tak krótki rozdział. Nie mam ostatnio weny do tej książki... do zobaczenia.❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro