Accio #2 *
Okazało sie,że twoją mamę bardzo to ucieszyło. Nie miała pojęcia dlaczego. Przecież byłaś pewna, że jak usłyszy całą historię to nie uwierzy. Jednak ona uwierzyła bez pokazywania zaklęcia. Byłaś naprawdę ździwiona, ale cieszyłaś się, że wszystko sie udało.
Do zakończenia roku szkolnego został niecały miesiąc. Bardzo się z tego powodu cieszyłaś, że już za kilka dni opuścisz tą szkołę raz na zawsze i zaczniesz uczęszczać do najlepszej szkoły magii na świecie, o której istnieniu nie miałaś pojęcia!
-Mam jeszcze jedno pytanie. - powiedziałaś do Golden Trio. - Gdzie jest Hogwart? W Londynie?
-Tak - powiedział Ron - Jest tutaj przecież dworzec kolejowy 9 i 3/4
-Oczywiście.
- Musimy tylko się przeteleportować na ulice pokątną po zakupy. I będzie wszystko ok. - powiedzial chłopiec wyciągając z kieszeni mały woreczek. W tym woreczku znajdował się proszek Fiuu
- Okej. - odpowiedziałaś -czyli ustalone.
- Tak. To już za kilka dni. - wtrąciła się twoja mama - Jutro pójdę tam z wami. Starczy dla mnie proszku?
-Oczywiście! Mamy go mnóstwo!
- Doskonale.
- Mamo...mogę z tobą porozmawiać w cztery oczy? -spytałaś.
- Oczywiście kochanie. - uśmiechnęła się do Ciebie.
Wyszłyście do innego pokoju. I ty zaczęłas.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? Przecież wiedziałaś, że moim mażeniem było uczyć się w Hogwarcie, ale wydawało mi się to niemożliwe. A poza tym to ty wszystko wiesz! Wiesz do czego służy ten proszek, wiesz do czego służą jakie zaklęcia i gdy zobaczyłaś w pokoju Harrego, Rona i Hermione to ucieszyłaś się na ich widok jakby to byli twoi starzy dobrzy przyjaciele. Mamo...czy ty jesteś... - nie byłaś pewna swoich słów. Ale byłaś pewna, że twoja mama ma coś wspólnego z Hogwartem i ze światem magii.
- Tak córeczko. Jestem Czarownicą czystej krwi. - nie wiedziałaś co powiedzieć. Przez te wszystkie lata żyłaś w kłamstwie w świecie mugoli! Byłaś bardzo wściekła, ale też i bardzo smutna.
Przez 14 lat...
- A tata? - dodałaś ze smutkiem. - też jest czarodziejem?
- Nie. Tata jest normalnym człowiekiem.
- Wiesz, że mogą Cię teraz nazwać ,,zdrajcą krwi'' ? - spytałaś z troski.
- Tak wiem o tym. Ale kocham twojego tatę i nie przeszkadza mi to. Zostanę w tym świecie.
- To znaczy, że...- wziełaś głęboki oddech. - że ja jestem półkrwi...
-Tak, tak jesteś półkrwi. Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza.
- A dlaczego?! Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa! A możesz mi wymazać z pamięci treść książek o Harrym.? Żebym przypadkiem czegoś nie powiedziała niepotrzebnego.
-.No dobrze. Obliviate - wyciągnęła różdżkę.
nie wiedziałaś że to tylko pogorszy sprawę...
*******************************************************************************************
***********************************************************************************************
*********************************************************************************************
Po jakimś czasie wróciłyście do dużego pokoju. Zobaczyłaś jak Hermiona głaska twoją kotkę - Kitkę.
-Widzę, że się zaprzyjaźniłyście - powiedziałaś i się zaśmiałaś.
-Tak. Masz cudowną kotkę. - odpowiedziała, a Kitka zaczeła mruczeć.
- No dobrze... siadajcie do stołu. Zaraz będzie kolacja. - powiedziała twoja mama i poszła do kuchni. Usiadłaś obok Rona, na przeciwko Harrego, który usiadł obok Hermiony. Podczas kolacji rozmawialiście min. O nauczycielach w Hogwarcie, przedmiotach których uczą. Gdy skączyliście jeść posprzątałaś ze stołu i usiadłaś na kanapie obok Hermiony.
- Wiki...przepraszam. Mogę tak skracać twoje imię? - spytał Harry.
- Tak. Jasne. - uśmiechnęłaś się do niego.
Jasne. I tak prawie wszyscy mylą cie z Weroniką.
- Ok. No to Wiki, chciałabyś grać ze mną w drużynie w quidicza? Jeżeli oczywiście będziesz w Gryffindorze, ale raczej tak.
-Dobrze, czemu nie? Ale... - troszkę było ci wstyd. - ja nigdy nie latałam na miotle.
- Wiemy o tym. Ale Harry chętnie Cię nauczy, prawda Harry? - zadała pytanie Hermiona chodź wiedziała już jaka będzie odpowiedź.
- Tak, z chęcią. Przeteleportujmy się pojutrze na boisko. Jest niedziela więc nikogo nie będzie. Jestem pewien, że będziesz świetna na pozycji ścigającej!
- Skąd to możesz wiedzieć? Przecież znasz ją nawet nie dzień. - spytała podejrzliwie Hermiona. Momentalnie walnęłas ją poduszką.
- Ej. A to za co?
- Tak właściwie to...za nic. - i walnęłaś ją ponownie.
- Oj. - pogroziła ci palcem. - Zapłacisz za to - i tym razem to ona uderzyła Ciebie.
Zaczęłyście bitwe na poduszki. Chłopacy nic nie robili tylko stali i się śmiali.
- Dobra, dobra - powiedziałaś chcąc przerwać zabawę. - wygrałaś...
- Hehe, mówiłam? Ze mną się nie zadziera! - i obydwie parsknęłyście śmiechem. Chłopcy patrzyli się na was i cały czas trochę sie śmiali pod nosem.
- Dobra dzieci. Robi sie późno. Przebierać się i do łóżek! - wtrąciła sie twoja mama.
- To oni tu będą spać?! - spytałaś
- Będą tu mieszkać przez jeszcze te kilka dni.
- Super. - ucieszyłas się i widziałaś, że inni również. - to ja z Hermioną będziemy spały w moim pokoju, a wy...
- Będą spać w innym pokoju - wtrąciła się znowu twoja mama. - przygotowałam już go kilka miesięcy temu. Mam nadzieję, że jest w porządku. Wasze rzeczy już tam na was czekają.
- Cudowny, dziękujemy! - powiedział z zachwytem Ron. Poszłaś się przebrać w piżame. Gdy wszyscy się przebrali weszłaś z Hermioną do pokoju chłopaków. Rozpakowywali oni swoje rzeczy.
- Dobranoc - powiedziałyście prawie równo.
- Dobranoc - odpowiedzieli wam również prawie w tym samym czasie i się uśmiechnęli. Gdy wróciłyście do pokoju byłyście bardzo zmęczone więc od razu zasnęłyście.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro