Accio#16
16.*Przyśpieszamy czas*
- Witajcie... - zaczęła Miona. Siedziałaś obok Harrego i Rona. Byliście na zgromadzeniu... Hermiona ich tu zaprosiła.
- Jak wiecie, potrzebny nam nauczyciel. - postanowiłaś od razu przejśc do rzeczy.- Ale taki, który będzie nas czegoś uczył.
- Który ma doświadczenie. - dodała Hermiona i spojrzała się na Harrego.
- Ale nikt nie widział jak tak naprawdę Cedrik zginął! - krzyknął ktoś z siedzących.
- Słuchajcie! Jeżeli chcecie wiedziec jak zginął Cedrik to spadajcie. Ja już mówiłem, że Voldemort go zabił! - krzyknął Harry.
Zaczęło się zamieszanie.
- Czy to prawda, że umiesz wyczarować patronusa? - spytała Luna Lovengood. Znałaś ją. Czasem z nią rozmawiałaś.
- Tak. - wtrąciła Hermiona. - Sama widziałam.
- Zabił bazyliszka! W tedy, w tej komnacie tajemnic! - ktoś krzyknął.
- Na trzecim roku załatwił tysiące dementorów! - krzyknął Ron.
- A ostatnio naprawdę walczył z Sami Wiecie Kim... - powiedziałaś. Chciałaś po prostu użyć słowa ,,Voldemort'', ale wiedziałaś, że wywołasz na nich przerażenie.
-Nie wiecie jak to jest. Gdy w szkole wam nie pójdzie jakiś egzamin to można go poprawić, ale gdy przyjdzie taki moment...gdy od śmierci dzielą was, może sekundy, albo gdy kumpel ginie na waszych oczach... Nie wiecie jak to jest. - powiedział Harry.
- Racja Harry, nie wiemy. - stwierdziła Miona. - Dlatego potrzebny nam nauczyciel.
Harry dał się przekonać. Założyliście Gwardię Dumbledora. Uczniowie ustawili się w kolejce do listy, aby się na nią wpisać. Gdy wszyscy się wpisali wracaliście do zamku.
- Dobrze. Przez kilka dni niech każdy się zastanowi gdzie moglibyśmy ćwiczyć. - powiedział Harry.
- Wrzeszcząca chata? - rzuciła Ginny.
- Nie! Za mała. - odpowiedziałaś natychmiast.
- Zakazany las? - spytała Hermi.
- Weź się nie wygłupiaj... - przerwał Ronald.
- Harry. - zwróciła się Ginny do twojego chłopaka. - Co się stanie jak Umbridge nas odkryje?
- Ha. A kogo to obchodzi?! - odpowiedziałaś śmiejąc się.
- Właśnie na tym polega cały dowcip- łamiemy zasady! - powiedziała Hermiona.
- Kim jesteś? I co zrobiłaś z Hermioną Granger? - spytał Ron Hermiony.
- W każdym razie...już nam się udało coś osiągnąć.
- Niby co? - spytał Harry.
- Będziesz miał więcej czasu z Wiktorią. - powiedziała Hermiona uśmiechając się zadziornie do Ciebie i Harrego, a Ron zabawnie poruszył brwiami.
Ostatnio mało czasu spędzałaś z Draco. Bałaś się o niego. Na szczęście zawsze przychodził wieczorem do Ciebie i uśmiechając się mówił, że wszystko jest w porządku. Szukałaś miejsca w którym mogłabyś ćwiczyć. Nevill je znalazł. Pobiegłaś szybko w to miejsce i spotkałaś już tam Golden Trio oraz kilka innych osób.
- To pokój życzeń. - wytłumaczyła wszechwiedząca Hermiona.
Zaczęliście ćwiczenia.
- Zaklęcie Drętwota. Powoduje oszołomienie przeciwka. To zaklęcie to podstawa. No dobra, Wiktoria. Pokaż co umiesz. - zwrócił się do Ciebie Harry.
- Postaraj się go nie zabić! -krzyknął ze śmiechem Ron.
- Ha-ha-ha. Bardzo śmieszne. - odpowiedział Harry. - To jest zaklęcie którego się dopiero uczymy. Nie ma szans, żeby...
- Drętwota! - krzyknęłaś, a Harry wylądował na podłodze.
- Mówiłeś coś? - zażartowała Hermiona podchodząc z innymi dziewczynami do Ciebie.
- Yyy...no tak. Dobrze. Całkiem...n-nieźle. - powiedział gdy wstawał z podłogi.
Nadeszła kolej Hermiony i Rona.
- Dam ci trochę luzu... - powiedział szeptem Ron do dziewczyny.
- Dzięki Ronald. - odpowiedziała z lekkim śmiechem.
- Stawiam 10 galeonów. - szepnął Fred do Georga.
- Wychodzę.
Ron zanim się obejrzał już był na ziemi. Podbiegłaś do Hermiony.
- Dałem jej fory...do dobry gest...co nie? - spytał Ron bliźniaków.
- Yy...tak, tak. - odpowiedzieli.
Kilka dni później Dolores wywiesiła kolejną zasadę: ,,Wszyscy uczniowie, mają zgłosić się do mojego biura na przesłuchanie na temat zakazanych przedsięwzięć. Brak subordynacji karany będzie wydaleniem ze szkoły''.
- Ha. Jeśli ta ropucha myśli, że tam do niej pójdę to się sporo myli. - powiedziałaś do Golden Trio.
- Ja też. W życiu tam nie pójdę. - zgodził się Ronald.
-Wyobraźcie sobię. Wielcy czarodzieje kiedyś przechodzili dokładnie...dokładnie to samo co my tutaj! Jak oni mogli to my też! - motywował was Harry na każdym treningu.
- Dobrze, ale trochę wyżej... - powiedział Harry łapiąc twoją ręke z różdżką i podnosząc ją lekko do góry. Ty się do niego ładnie uśmiechnęłaś, przez co straciłaś kontrolę nad różdżką i Colin, którego podnosiłaś za pomocą zaklęcia spadł na podłogę.
,,Chętni do brygady likwizycyjnej, proszę zgłosić się do brygady likwizytora''. Kolejne. Widziałaś twojego brata, który patrzy razem z kolegami na tą tabliczkę i złowieszczo się śmieje.
- Chyba nie chcesz brać w tym udziału co? - spytałaś podbiegając do niego.
- A czemu nie? Potter znowu sobię coś wymyślił, a ja dopilnuje, żeby wpadł Umbridge.
- Jak śmiesz!!? - krzyknęłaś i poszłaś.
- W pełni wykształconego patronusa dość ciężko wyczarować. To jest już naprawdę magia na najwyższym poziomie! - mówił Harry chodząc i oglądając jak sobię radzicie.
Patronus Hermiony to wydra, Rona-pies, Harrego-jeleń. A twój? Twój patronus to wilk.
Wszyscy byli bardzo ździwieni.
-Wow, Wiktoria! Cudowny! - krzyknęła Hermiona.
- Dzięki, ale myślałam, że mój patronus to orzeł. To dziwne...
- Ja też tak myślałem. Ale jak widać, nie jest to orzeł. Wilk...bardzo silny patronus. - powiedział Harry. - No dobrze! To koniec na dziś i nie spotkamy się szybciej niż dopiero po świętach.
Rozległ się wdech smutku.
- Ale nie zapomnijcie ćwiczyć jak tylko nadaży się okazja i...i wszyscy jesteście świetni, naprawdę dobra robota.
Wszyscy zaczęli bić brawo. Uczniowie zaczęli wychodzić z pokoju życzeń. Ty jednak podeszłaś do lustra, które było w tym pomieszczeniu i zaczęłaś się przyglądać tym zdjęciom. Na jednej fotografii był Cedrik. Na drugim zdjęciu Pierwszy Zakon Feniska. Byli tam rodzice Harrego, rodzice Nevila, Syriusz i wiele innych.
- Harry, idziesz? - spytał Ron.
- Tak, tak. Zaraz przyjdę. Wy już idźcie.- powiedział i wolnym krokiem podszedł do Ciebie.
- Ała! Hermiono! - krzyknął Ron gdy Hermiona go uszczypnęła na znak, że powinni już wyjsć i wskazała głową na Ciebie.
- A...no tak. - ogarnął się i szybkim krokiem wyszli z pokoju życzeń. Gdy widziałaś, że Harry jest już blisko odezwałaś się patrząc na zdjęcie Zakonu.
- Ładne co? - spytałaś Harrego.
- Tak. Dostałem od Syriusza.
- Nie rozumiem. Dlaczego Suriusz nie odpowiedział jeszcze na żaden mój list... przecież Lily wszystkie dostarczała.
- Lily? - spytał Harry.
- Tak. Moja sowa. Nazwałam ją tak, bo przypomina mi o twojej mamie...była wspaniała.
- Tak...to prawda. Oddała za mnie życie. Ona też była w Zakonie. - powiedział pokazując na zdjęcie.
- Jak ty. Ja niestety tam nie jestem. - powiedziałaś i się odwróciłaś tyłem do Harrego.
- Dlaczego? Nie rozumiem tego. I to o czym rozmawiałaś z Syriuszem na dworcu...
- Tak. Chyba już musisz się dowiedzieć. - szepnęłaś i odwróciłaś się do niego przodem - Kiedyś...nie wiem kiedy...ale będę w gronie... - łza poleciała Ci z oczu. - ...śmierciożerców.
Harry nie wiedział co powiedzieć.
- Przepraszam, że tak długo Ci tego nie mówiłam. Naprawdę ja... - nie dokończyłaś, bo Harry Cię pocałował. Nie wiedziałaś ile czasu minęło, ale ta chwila była cudowna!
- I jak było? - spytał Ron gdy usiadłaś razem z Harrym przy kominku w dormitorium Gryfonów.
- A...co miało być...? - spytałaś.
- No co? Jak z całowaniem? - powiedział, Hermiona, ty i Harry zrobili minę jakby Ron mówił w innym języku.
- No wiesz...to jest chyba prywatna sprawa. - wtrąciła Miona.
- Oj daj spokój.
- Całujemy się już trochę czasu więc nie wiem czego uczekujesz, że Ci powiemy. -powiedział Harry.
- Powiem Ci tylko tyle, że to było cudowne. - odpowiedziałaś.
- Heh...ty czujesz coś tylko po kremowym piwie Ron! - powiedziała Hermiona do Rona. Po krótkim czasie zaczęliście się śmiać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro