14. weź mnie
Zapłakany, podłamany i obolały dzieciak biegł przez ulicę, a w jego głowie huczała jedynie groźba Jungkooka, którą srogi mężczyzna przeraził go zeszłego wieczoru.
I mimo niepewności, jaka ogarniała chłopca na myśl o zamiarach Jeona, gnał do niego niczym do swego wybawcy, by zatopić się w jego ramionach i wąchać zapach mocnych perfum, które zawsze świerzbiły jego malutki nosek swą intensywnością.
Postępował nierozważnie, lekkomyślnie i cholernie infantylnie wystawiając się na gniew dilera z nadzieją, iż ten zwyczajnie machnie ręką na te dwa tygodnie bez jakiegokolwiek odzewu i upora się z jego ponurym nastrojem w jeden z najprzyjemniejszych sposobów.
Ku jego zdziwieniu, ochroniarz bez oporu wpuścił Taehyunga do środka.
Jungkook spodziewał się jego powrotu. Przecież ten drań nigdy nie dawał się zaskakiwać.
A jednak szeroko otworzył oczy na widok zasmarkanego srebrnowłosego u wejścia do ogromnej sali konferencyjcej i nawet nie mrugnął, gdy przybysz bez ostrzeżenia przekroczył próg pomieszczenia i stanął w całej swej zgnębionej okazałości tuż przy fotelu, na którym spoczywał starszy.
Taehyung zdawał się nie dostrzegać grupki gapiów, gdy nachylił się nad osłupiałym Jungkookiem, którego właśnie wybił z rytmu pertraktacji z potencjalnymi partnerami biznesowymi.
I nie było już mowy o jakichkolwiek negocjacjach, gdyż na widok strapionej istotki, proszącej go o kilka chwil na osobności, czarnowłosy stracił czujność, zdrowy rozsądek, a jego twarz, zamiast obojętności, wyrażała troskę i ogromne przejęcie, jakiego nie zwykli oglądać przypadkowi wyjadacze chleba. Tylko Taehyung potrafił zburzyć żelazne ściany, jakie Jeon wokół siebie budował.
- Panowie, dokończymy następnym razem - bez wahania poderwał się z miejsca, a kilku mężczyzn ubranych w garnitury uśmiechnęło się do siebie dwuznacznie.
Spojrzenia, jakimi raczyli jego uroczego chłopca, nie przypadły do gustu zazdrośnikowi, toteż Jungkook złapał młodszego za rękę i prędko zabrał go z przed oczu aroganckich prostaków, z jakimi przyszło mu współpracować.
- Co ci się stało? - gdy tylko zamknął za nimi drzwi, zatrzymał Taehyunga i pochwycił w dłonie jego posmutniałą twarzyczkę, gładząc kciukami mokre policzki ze śladami pozostawionymi przez strużki łez.
Nie otrzymał jednak konkretnej odpowiedzi, bo z ust dziewiętnastolatka uleciala jedna, jedyna, cichutka prośba, która prawie zwaliła starszego z nóg.
- Weź mnie, Jungkook - szepnął, ciągnąc go za krawat w stronę windy.
Nie trzeba było drugi raz powtarzać, choć przez chwilę trudno było uwierzyć w słowa tak broniącego się dotychczas przed bliskością Kima.
Ich gorące usta złączyły się w namiętnym pocałunku, gdy winda ruszyła.
Gdyby nie silne ramiona starszego, owinięte wokół Taehyunga, pewnie straciłby grunt pod nogami.
I kiedy Jungkook naparł na niego swoją twardniejącą męskością chłopak pisnął, stając w nieco szerszym rozkroku, co ułatwiło czarnowłowemu wsunięcie kolana pomiędzy szczuplutkie uda Taehyunga.
Panujące pomiędzy nimi napięcie, niemalże namacalne pożądanie wiszące powietrzu nagle prysło niczym bańka mydlana - drzwi windy rozsunęły się bowiem na boki, a do ciasnej komory wmaszerowała, wciśnięta w lateksowy strój, kobieta.
Weszła do windy kołysząc biodrami i przypadkowo trącając Taehyunga, który stał na baczność i usiłował ustabilizować oddech, podczas gdy Jungkook opierał się o ścianę tuż za plecami młodszego i ciężko dyszał.
Jeon bez żadnych zahamowań mógłby w tej pieprzonej klatce położyć srebrnowłosego na podłodze i zatopić się w jego wnętrzu, słuchać pisków, krzyków i jęków tuż pod sobą i pod koniec pobrudzić mu te miękkie wargi swym spełnieniem; obecność gapiów nie miałaby przy tym żadnego znaczenia, skoro chłopiec należał tylko do swojego mężczyzny.
Owy mężczyzna zdążył jednak zauważyć skrępowanie nastolatka, gdy blondynka przerwała ich igraszki, toteż się opanował.
Smolista guma podkreślała jej wydatne kształty, których już wiele razy doświadczał i...
Cóż, ewidentnie było z nim coś nie tak. Jungkook bowiem nie zawracał sobie głowy pokaźnym biustem Rose, niedbale upchniętyn w kombinezonie - był zbyt zajęty wyobrażeniem sobie, w tymże oto kombinezonie, taehyungowego tyłeczka.
Oparty plecami o ścianę, zacisnął palce na biodrach chłopca i przyciągnął go do swego torsu na tyle blisko, by tamten zapamiętale poznał, jak mocno inspiruje swojego pana; jak cholernie twardy istnieje jego członek przyciśnięty do pośladków rumieniącego się Kima.
- Dawno się nie spotkaliśmy, Jeon - Rose zatrzepotała doczepionymi rzęsami i w zasadzie to dopiero w tamtym momencie mężczyzna zauważył, jak bardzo sztuczna i napompowana była ta chodząca lala.
Ileż on plastiku zabierał do łóżka...
Żadna dupa w lateksie nie byłaby w stanie przebić Kima, nieznacznie ocierającego się o męskość nabuzowanego czarnowłosego.
- Mhmm... - mruknął, nie powstrzymując dłużej kilku jęków, jakie wyrwały się spomiędzy gorących warg.
Kobieta, o ile wcześniej nienawidziła jego siostry, jeszcze mocniej pogardziła nastolatkiem, na widok którego od dawna ślinił się każdy, co poważniejszy, klubowicz.
- Wiesz, tęsknię za tym, jak cholernie dobrze pieprzyłeś mnie ostat...
Przerwała w połowie zdania, kiedy Jungkook zwyczajnie pochwycił swego chłopca na ręce i wypadł z windy, by pognać schodami wprost do swego królestwa, gdzie finalnie mógł zasmakować słodziutkiej księżniczki, którą w jednej chwili począł odzierać z szat.
Odkrywając, kawałek po kawałku, miękką skórę Taehyunga, wisiał tuż nad nim, podparłszy się na rękach po obu stronach głowy rozemocjowanego towarzysza.
Taehyung kręcił się pod wpływem gorących ust, które leniwie pieściły jego szyję i klatkę piersiową; przebierał nóżkami z podniecenia, sapał, kiedy zwinne palce gładziły wypukłość w jego spodniach.
I wtedy przypomniał sobie słowa, którymi ostatnio raczył go mężczyzna.
Momentalnie poderwał się do góry w momencie, gdy zimna dłoń wsunęła mu się w bokserki.
- Jungkook, chcesz zrobić mi krzywdę? - palnął spanikowany nastolatek, kuląc się na łóżku.
Strach powoli paraliżował całe jego ciało, kiedy przypomniał sobie wieczór, w którym te same dłonie, które teraz przekraczały granice i przebijały się do sfer, do których nigdy jeszcze nikt nie dotarł, wtedy miażdżyły mu krtań.
Jak dotkliwie poobijany wracał z każdego spotkania.
Poczuł, jak łóżko się ugina, a czarnowłosy usiadł na rogu, oddychając ciężko i kiwając głową z niedowierzaniem.
- Przychodzisz do mnie cały zaryczany, wyciągasz z ważnego spotkania, a teraz nagle przypominasz sobie, że nie jestem żadnym pierdolonym księciem, tylko...mną? - wyczuwalna irytacja w głosie Jungkooka i cisza, jaka później nastąpiła, stanowiły osłupiającą mieszankę, wywołującą gęsią skórkę na prawie że nagim ciele Kima.
- Nie mam się gdzie podziać - szepnął łamiącym się głosem, absolutnie zaskakując swoją otwartością rozgrzanego do czerwoności dwudziestopięciolatka. - Proszę, muszę się tego wszystkiego pozbyć. Pieprz mnie, błagam - słowa mimowolnie opuściły rozedrgane usta tak szybko, że ich nadawca nie zdążył nawet ruszyć głową zanim Jeon począł mierzyć go surowym spojrzeniem.
Już kilka sekund później gorączkowo przetrząsał komodę, wciąż trzymając Taehyunga w niepewności i napięciu.
Po chwili udało mu się znaleźć...
coś, czego szukał.
Pospiesznie zdarł z siebie ekskluzywny garnitur, prezentując się w swej nagiej od pasa w górę okazałości zmieszanemu Taehyungowi, który uklękł na materacu, wbijając błagalny wzrok w muskularny tors faceta, co tej jednej nocy mógł być tylko jego.
Bo Kim okropnie pragnął atencji, uwagi zwróconej tylko ku niemu; opieki i troski, czułości i namiętności, a zarazem zmysłowej delikatności, z jaką ktoś zająłby się jego wątłym ciałem i złamaną duszą.
Większy wrócił na łoże i przyjął identyczną pozycję jak jego Taehyung, ciepłym oddechem owiewając drżące usteczka tamtego.
Oh, cóż by te usteczka mogły...
- Dziś nie będę cię pieprzył. Będę cię kochał - rzekł, czule gładząc bok przyćmionego Taehyunga.
Od tamtej chwili wszystko działo się niczym w jakimś pieprzonym marzeniu sennym.
Nawet jeśli czar miał niedługo prysnąć, tej nocy nie liczył się nikt, ani nic poza dwoma kochankami, lubieżnie doświadczającymi swej cielesności; płonącymi z zaangażowania.
Jeon z wolna zsunął ostatnie odzienie z soczyście wyglądających pośladków kochanka, w które najchętniej wbiłby się kłami i znaczył skórę milionem sińców.
Obydwaj byli tak boleśnie twardzi oraz coraz mocniej spragnieni nadchodzącego stosunku...
- Połóż się na brzuchu, Tae - nakazał starszy, a w jego głosie oprócz stanowczości gdzieś na poboczu zakręciła się nutka troski i opiekuńczości.
Rozczulony samym istnieniem tego małego, słodkiego chłopca, patrzył, jak ten uważnie słucha każdego polecenia, ze starannością układa się na miękkiej pościeli i nieznacznie obraca główkę, by kątem oka podziwiać swego obnażonego Pana, rozprowadzającego lubrykant na całej długości członka.
Bacząc tylko i wyłącznie na swą własną przyjemność, pewnie nie zawracałby sobie głowy takimi rzeczami jak odpowiednie nawilżenie. Chcąc jednak doprowadzić Taehyunga do ekstazy, jednocześnie nie rozdzierając jego ciasnej, nigdy wcześniej nie eksplorowanej dziurki, uważnie przygotowywał się przed wsunięciem się pomiędzy jego pośladki.
- Początek jest najgorszy. Nie bój się.
I nie czekając na jakąkolwiek reakcję, delikatnie wszedł w Taehyunga, aż ten poczuł dziwny ból, ale i nieznane dotąd poczucie wypełnienia, gdy przekroczyli wszelkie granice, splatając swe spocone ciała w jedno.
Kim z całej siły zacisnął powieki, a paznokcie wbił w materac, jakby zaraz miał odlecieć.
Jeon nieznacznie rozłożył jego nogi nieco szerzej, by móc dogłębnie spenetrować wnętrze, które tak słodko pulsowało na jego penisie.
- Oh, Jungkook...- sapnął młodszy, kiedy diler leniwie wychodził i wchodził coraz głębiej, nie chcąc, zbyt szybkim tempem, skrzywdzić kruchego chłopca.
I, cholera, by nie dojść w nim już po kilku sekundach.
- Dobrze ci? Wszystko w porządku? - pytał troskliwie, upewniając się, że Taehyungowi jest tak samo cudownie, jak jemu samemu.
Bo było tak dobrze...
najlepiej.
Choć nikt nie umierał z bólu, nie wrzeszczał, nie płakał, ani nie błagał o litość bezdusznego Jeona, który jak dotąd tylko z tychże błagań potrafił czerpać przyjemność.
Będąc z dziewiętnastolatkiem, cieszył się każdym pomrukiem, każdym ruchem bioder i wreszcie, każorazowo wypowiadanym przez niego, swoim imieniem, które jeszcze nigdy nie brzmiało tak pięknie.
- Uhm, nie przestawaj - wysapał tamten, unosząc biodra w górę, tym samym ukrywając twarz w poduszce, która zagłuszyła kilka jego jęków.
A to już się Jungkookowi nie spodobało, bo melodia wydobywająca się z ust Taehyunga, gdy go posuwał, była sekwencją nieziemskich dźwięków, a zagłuszać je byłoby istnym grzechem.
- Nie wstydź się, Tae, możesz krzyczeć, ile ci się...
Wypowiedź przerwał mu skowyt zbliżającego się ku szczytowi chłopca.
Diler wplątał palce w srebrzyste kosmyki i przyspieszył ruchy, z każdym wciskając się głębiej i uderzając w najczulszy punkt swojego wrzeszczącego kochanka.
Sam czuł, iż żaden z nich nie pociągnie już dłużej niż kilkanaście klepnięć podbrzusza Jungkooka w rozkoszne bułeczki Taehyunga.
Zmaksymalizował intensywność ruchów, a drugą ręką pieścił męskość Taehyunga, doprowadzając ich do błogiego finału i obaj zastygli w bezruchu, gdy mięśnie młodszego niebiańsko zacisnęły się na członku Jeona.
Wkrótce bezradnie opadli na łóżko, dysząc jak po czterdziestokilometrowym maratonie, przylegając do siebie spoconymi ciałami.
Jeon, drżącą dłonią, wygrzebał z szafki nocnej chusteczkę i starł resztki nasienia z ud umęczonego Kima, który po prostu wtulił się w bok mężczyzny i w okamgnieniu zapadł w głęboki sen, zapominając o siostrze i jej uzależnieniu, zawiedzionym ojcu i matce. O matce szczególnie.
Pamiętając tylko, jak dobrze mu było w ramionach Jeon Jungkooka - przyczyny wszystkich nieszczęść.
aqrtgkdarsxjyddgh weźcie napiszcie co sądzicie czy coś bo strasznie się stresuje że to zjebałam
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro