Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10.2

Chłopak chwycił brzeg opadającej z ramienia koszuli, lecz gdy tylko chciał zakryć ciało długie palce owinęły się wokół jego nadgarstka.

Wzdrygnął się na ścisk, jakim uraczył go Jungkook, który drugą dłonią zsunął materiał jeszcze niżej.

- Chcę na ciebie popatrzeć - ten sam nieznoszący sprzeciwu ton głosu sprawił, iż Taehyung spuścił bezradnie głowę z nadzieją, że może już niedługo wróci do domu.

Zdecydowanie bardziej wolałby po prostu uciec, zwinąć się w kulkę i przelać milion łez; kim był, skazując się na łaskę Jeona? Pozwalając niszczyć swe ciało, znaczyć je bólem i upokorzeniem?

Nie na długo jednak pozwolono mu zamknąć się w strefie komfortu, we własnej głowie, która została bezczelnie dźwignięta do góry poprzez mocne szarpnięcie za kolorowe kosmyki.

- Irytuje mnie, kiedy skupiasz się na czymś poza mną, wiesz? Nie należę do cierpliwych ludzi.

Silna ręka znów targnęła się na idealnie wymodelowaną fryzurę Kima, tym razem ustawiając go do pionu. Czuł, że zaraz wyłysieje, a w dodatku po chwili na swoich łopatkach poczuł opór chłodnej ściany.

Jeon skutecznie odciął mu dopływ powietrza, napierając dłonią na pachnącą lawendą szyję aż do momentu, w którym oczy chłopca zaszły łzami.

Ten widział już pochłaniającą pomieszczenie ciemność, gdy nagle tlen uderzył w jego płuca.

Uśmiech czarnowłosego odbijał się w błyszczącej tęczówce dziewiętnastolatka, gdy owy zaczął błagać o litość.

- Nie zabijaj mnie - wydusił z siebie drżącym głosem, w odpowiedzi na co usłyszał złowieszczy śmiech.

- Za mało doświadczyłeś, Taehyung - wilgotne wargi dilera przesunęły się z ogromną subtelnością wzdłuż policzka Kima w tym samym czasie, kiedy ręka zaciskała się i rozluźniała na jego gardle. - Do jutra.

I dotyk ustał. Bliskość wyparowała.
Ogłupiały nastolatek spojrzał niezrozumiale na Jeona, lecz ten właśnie zniknął w ogromnych drzwiach.

Tuż po jego odejściu do pokoju wkroczył ochroniarz, który tym razem potraktował chłopca nieco delikatniej niż ostatnio.

Wcale nie dlatego, że chciał być miły.

Wyrządzanie krzywd było działką Jungkooka. To on karmił się bólem i to jego przywilejem było znaczenie swego terytorium na ofiarach. Ktoś, kogo posiadał nosił tylko i wyłącznie jego ślady.

Pochopnie więc ucieszył się Taehyung z pozornie uprzejmej postawy mężczyzny. Wkrótce miał doznać nieprzyjemności, jakich tylko z Jungkookiem mógłby się dopuścić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro