Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10.1. zabawki czasem się psują



Tuż po wyjściu nieoczekiwanego gościa Taehyung ulotnił się ze sklepu, by móc cieszyć się choćby kilkugodzinową drzemką.
Stres towarzyszył mu przez cały czas, coraz bardziej zacierając ślady po beztroskim nastolatku, żyjącym w mydlanej bańce.

W kuchni znalazł kartkę, na której nabazgrano krótką wiadomość; ostatnimi czasy mama spędzała całe dnie poza domem, żyjąc swym interesem.

Yoonah musiała czuć się lepiej, skoro zdołała zwlec się z łóżka i w całej, rozczochranej i w ogóle nie ogarniętej okazałości, pojawić się przed bratem.

- Powiedziałaś jej, że jesteś chora? - spojrzał na karteczkę od matki, a później znów na blondynkę.

- Masz coś dla mnie?

Przepadła. Jakby narkotyki były jedyną siłą napędową i czymś niezbędnym do egzystowania.

- Ja...ummm, tak.

Taehyung wyciągnął z kieszeni mały pakunek z pożądaną zawartością.

Tego właśnie dnia musiał zawrzeć pakt z diabłem o czarnych włosach i jeszcze ciemniejszej duszy.

Przez cały tydzień stopniowo udzielał siostrze działki, działając dokładnie według instrukcji Jungkooka.

Gra na czas, spłata długów, uwolnienie się od dilera i wreszcie leczenie siostry; tak właśnie wyglądał plan chłopca, który jeszcze nigdy w życiu nie stanął twarzą w twarz z tak bezwzględnym i wyrachowanym człowiekiem, jakim był Jeon, toteż owy chłopak nie mógł mieć najmniejszego pojęcia o tym, jak naprawdę wyglądają układy z tym chodzącym przekleństwem.

Nadszedł piątkowy wieczór, o którym powiedzieć, że był wyczekiwany, byłoby wielkim nieporozumieniem.

W tenże właśnie wieczór Taehyung miał stawić się w królestwie Jeona tuż przed siódmą oraz poddać się licznym zabiegom, które miały przygotować go na spotkanie.

Czuł się conajmniej nieswojo, gdy kilka kobiet uwijało się przy jego fryzurze, makijażu oraz kreacji.

Efekt finalny był...zadowalający.
Zadowalający na tyle, by przestraszony chłopaczyna westchnął z ekscytacji na widok przystojnego, wartościowego, pewnego siebie mężczyzny, jakiego dojrzał w lustrze. W takim wydaniu o wiele łatwiej byłoby mu powalczyć o samoakceptację.

Wtem otworzyły się przed nim drzwi, ktoś na niego kiwnął, ktoś pchnął go ku wyjściu, aż wreszcie ktoś zawiesił na nim wygłodniałe spojrzenie.

- Taehyung - delikatnie zachrypnięty, niski głos wywarł na nim niemałe wrażenie; dziewiętnastolatek rzucił przelotne spojrzenie w stronę rozmówcy, a dostrzegłszy wzrok, który błądził po całym jego ciele, opuścił głowę. Uleciała chwilowa satysfakcja i pewność siebie, zastąpione przez niepokój i wstyd.

W oczach czarnowłosego igrały ogniki, błyszczały się owe jak gwiazdy na niebie, gdy w jego polu widzenia stanął całkowicie odmieniony Kim, niczym kociak który dopiero pokazuje pazurki.

Miał młodzieniec wybitny potencjał, który, w pełni wykorzystany, przyniósłby mu wielu klientów, gotowych zapłacić krocie za samo towarzystwo.

- Napijemy się.

Taehyunga ogarnęło przekonanie, iż Jeon w ciągu tych kilku sekund zdążył się zniecierpliwić. Posłusznie zatem podreptał za panem, unikając jakiejkolwiek konfrontacji słownej; w obcym sobie miejscu, wśród obcych ludzi, lepiej było nie narażać się na gniew.

Pomieszczenie, w którym się znaleźli pełne było drogocennie wyglądających przedmiotów; ciemne meble były niczym wyniesione z zamku królewskiego, ogromny dywan z pewnością kiedyś był żywym stworzeniem, fotele zaś wykonane z białej skóry wręcz krzyczały, by ich nie zabrudzić. Wyglądały zresztą na praktycznie nieużywane, świecąc czystą bielą.

Aż wzrok jego przykuło ogromne, idealnie zaścielone łoże. Puchowe poduszki zajmowały większość powierzchni mebla, marmurowe wykończenia cieszyły oko nawet najprymitywniejszego gościa.

Jungkook uśmiechnął się nieznacznie na widok zagubionego fioletowowłosego. W przeogromnym pokoju wyglądał jak laleczka, krucha i absolutnie nieodporna na urazy; należałoby postępować z nią delikatnie i ostrożnie, chcąc utrzymać jej nienaruszony stan.

Tylko co miał diler po tym wielce nienaruszonym stanie? Zabawki są po to, by się nimi bawić. Czasem się psują. Czasem w niewyjaśnionych okolicznościach tracą głowy. Wtedy wymienia się je na nowe, czyż nie?

Mężczyźni w ciszy rozsiedli się w fotelach, a diler rozlał po szklankach jedno z droższych pośród najdroższych win w swej licznej kolekcji.

Sam jednak nie chwycił lampki - zaczekał za to, aż towarzysz nieśmiało przechyli szkło, odbijając na nim delikatny róż szminki.

- Cóż to, jakiś małomówny dziś jesteś? Chciałbym cię ukarać za twój niewyparzony język - kilka kropel alkoholu dostało się do gardła czarnowłosego. - Wiesz, kary mogą być przyjemne. - Oblizał usta i nieco przymrużył oczy, napędzając akcję serca młodszego.
Wtedy wstał, leniwym krokiem przystępując bliżej Taehyunga - stanął za jego fotelem, a ręka obwieszona ozdobami spoczęła na drobnym ramieniu.

Wzmianka o przyjemnej karze, bliskość, której nie mógł Kim odmówić i iskry w tych czarnych, przerażających ślepiach wzmagały dziwne kłucie w podbrzuszu.

Kiedy dotyk objął dokładnie to miejsce, które jeszcze niedawno mocno ucierpiało, z jego ust uleciał mimowolny jęk, a twarz wykrzywił grymas. W tym samym momencie skulił się, gdyż zimne ręce znalazły się tuż przy guzikach koszuli, która po kilku manewrach zsunęła się z ramienia, odsłaniąc sine ślady wczorajszej nocy.

- Ah, tak mi przykro - i przez chwilę w głosie Jeona rozbrzmiała pewna namiastka litości, czy też może smutku, by za moment zostać całkowicie wyparta. - Nikt nie wychodzi stąd w nienaruszonym stanie.

Jak wam się podoba ten rozdział? Koniecznie dajcie znać w komentarzach, jakieś przemyślenia, sugestie, cokolwiek? Piszcie ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro