A Place We Knew
Your heart is my home,
And I'm not letting go
***
Nigdy nie pragnąłem, by kierowca jechał szybciej. Jednak gdy zobaczyłem światła naszego miasta, poczułem nagłe pragnienie, by zawrócić. Moje serce przyspieszyło. Jakby szykowało się już na najgorsze. Niebieskie neony hotelu sprawiły, że zamiast przybliżać się do ciebie, czułem, że jestem tylko coraz dalej.
Zamknąłem oczy. Wciąż mogę sobie ciebie wyobrazić. Gdy zdjęłaś makijaż i pocałowałaś lekko moje usta. Nie kryłaś się ze swoimi uczuciami, mimo iż potrzebowałaś chwili, by się na mnie otworzyć. Wciąż pamiętam twój piękny uśmiech, gdy wychodziłaś z pokoju. Tamta noc na zawsze została wyryta mocno w mojej pamięci.
Samochód zatrzymał się pod hotelem, a szofer otworzył mi drzwi. Udawałem, że jestem całkowicie spokojny. Zabrał mi walizkę i zaprowadził do recepcji. Ja jednak o to nie dbałem. Moje myśli były już zupełnie gdzieś indziej.
Chciałem tylko żebyś pamiętała. Pamiętała, że obiecałem wrócić.
Pamiętała, jak tamtej nocy tańczyliśmy w pokoju hotelowym. Kiedy byłaś tylko ty i ja. Kiedy twoja lekka sukienka powiewała, za każdym razem, gdy kręciłaś się w moich ramionach. Nigdy nie czułem się podobnie. Mimo że następnego ranka wyjeżdżałem, nie spałem całą noc, siedząc obok ciebie.
Czy o tym pamiętałaś?
Dostałem klucz od pokoju. Nie musiałem patrzeć na numer, by wiedzieć dokąd mam iść. Wchodząc po schodach, myślałem tylko o tobie. Obiecałaś, że będziesz. Moje ciało przeszył dreszcz ekscytacji. Czy będziesz pamiętała?
Pamiętała każdy moment. Każdą chwilę, którą skradliśmy losowi. Każda z nich była niesamowitym uczuciem. Była tylko nasza. Bo nie miało znaczenia gdzie byliśmy. My wciąż się w sobie zakochiwaliśmy na nowo.
Stanąłem pod drzwiami pokoju. Znałem go już na pamięć. Ale nigdy nie denerwowałem się tak, jak dziś. Położyłem drżącą rękę na klamce i przekręciłem kluczyk w drzwiach. Były otwarte. Odetchnąłem.
Proszę... Proszę, żebyś pamiętała... Chociaż spróbowała...
Drzwi uchyliły się powoli, ukazując pokój hotelowy, pogrążony w ciemności. Twoja sylwetka od razu rzuciła mi się w oczy. Wypuściłem powietrze, które nieświadomie wstrzymywałem. Stałaś tyłem na tle wielkiego okna, a światła miasta w dole otaczały cię z każdej strony. Jak gwiazdy krążą wokół słońca, tak ty górowałaś nad nimi.
Postawiłem walizkę i zamknąłem za sobą drzwi.
- Wróciłeś - szepnęłaś cicho.
O matko, tak bardzo brakowało mi twojego głosu. Twojego widoku. Twoich spojrzeń. Wszystkich twoich wad i zalet. Całej ciebie.
- Przecież obiecałem - odparłem, wyduszając z siebie z trudem te słowa.
To ty nie wierzyłaś, że dotrzymam obietnicy.
Podszedłem do ciebie powoli. Jakbyś mogła mi uciec w każdym momencie, jak spłoszone zwierze. Rozprysnąć się, jak bańka mydlana. Pamiętałem, jak bałaś się tamtego dnia. Że nie dotrzymam obietnicy, że nie wrócę. Ja też się bałem. Ale myślenie o tobie każdego dnia sprawiało, że moj strach znikał.
Stanąłem obok, wpatrując się w dół na miasto. Wyglądało dokładnie tak, jak je zapamiętałem, jednak teraz czułem się tu inaczej.
Odwrociłem się do ciebie. Spojrzałem w twoje oczy. Znów tonąłem w tym obłędnym błekicie.
- I co dalej? - zapytałaś - Co będzie dalej?
- Nie wiem - odpowiedziałem - Ale wiem, że nigdy już nie popełnię tego błędu. Przepraszam... Nigdy cię już nie zostawię.
- Tak długo cię nie było... - westchnęłaś, odwracając się znów do okna.
- Wiem... - spuściłem głowę - Tak bardzo cierpiałem przez ten czas...
Dręczyłem się myślami, że w każdej chwili mogłaś się zmienić. W każdej zrezygnować. Nie było mnie tak długo, że wręcz czułem, jak wymykasz mi się z rąk. A ja nie mogłem cię w żaden sposób powstrzymać. W najgorszych momentach mogłem mieć tylko nadzieję, że pamiętałaś. Pamiętałaś o tym miejscu, które tak dobrze znaliśmy.
I wtedy poczułem, jak twoja delikatna dłoń wsuwa się w moją. Zacisnąłem uścisk, spoglądając na ciebie. Nieśmiały uśmiech zdobił twoją twarz.
I wtedy zrozumiałem, że pamiętałaś. Pamiętałaś przez cały ten czas.
A twoje serce było moim domem, którego nigdy nie opuściłem.
***
Pod_zaglami_marzen
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro