Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

Następne kilka dni okazały się być bardzo podobne, lecz było w nich coś zaskakującego i nietypowego. Brunet nie pojawił się ani razu w kawiarni. Czyżby wydarzyło się coś co zniechęciło go do tego miejsca? A może to sprawka Ruby? Może coś mu powiedziała? W wolnej chwili pozwalałam sobie na tworzenia tysiąca różnych scenariuszy. Każdy jednak kończył się tak samo.

– Dziękujemy i zapraszamy ponownie – uśmiechnęłam się lekko do wysokiej blondynki, podając jej paragon i resztę.

Westchnęłam i na chwilę usiadłam na drewnianym hokerze, zakładając nogę na nogę. Podobno nie jest to najlepsza pozycja, ale zwyczaj to zwyczaj. Co chwilę spoglądałam tylko na zegar na jednej ze ścian, odliczając w myślach minuty do godziny piętnastej. Kończyłam dziś wcześniej swoją zmianę, a tuż po niej miałam pójść do księgarni poszukać czegoś nowego. Ostatnio miewałam spory zastój czytelniczy, sama nie wiedziałam za jaką sprawą. Chciałam więc znaleźć coś nowego, świeżego i powrócić do czytania na nowo.

– Jakaś nieobecna dziś jesteś – usłyszałam nad sobą głos mojej szefowej. Uśmiechnęłam się delikatnie, spoglądając na nią. Jak zawsze miała na sobie marynarkę, a w dłoniach jakieś dokumenty czy faktury.

– Przepraszam, jakoś tak nie dopisuje mi humor – stwierdziłam.

– Może kawa pomoże? Albo herbata – dodała, posyłając mi uśmiech, po czym wyszła z lokalu. Przez okno widziałam jak podeszła do swojego samochodu i po wrzuceniu dokumentów do środka odjechała.

Nie wiedziałam jak ma się status materialny pani Rain, ale po jej ubraniach i samochodzie mogłam wyciągnąć wnioski, że należała do bogatszych ludzi. Chciałabym być na jej miejscu, nie myśleć ile pieniędzy mogę wydać na zakupach, nie przejmować się cenami i tym czy zostanie mi na rachunki. Miałam jednak świadomość, że pani Lucy ciężko pracowała w młodości na swój sukces i życie.

Wrzuciłam do kosza skorupki pomarańczy, po czym obmyłam delikatnie ręce. Nalałam do szklanek soku, a następnie podałam je siedzącym po drugiej stronie lady klientom. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi na ich podziękowanie i wróciłam na swoje stare miejsce. Omiotłam wzrokiem lokal, wsłuchując się w cichą muzykę płynącą z głośników. Za dużym oknem mignęła mi jakaś sylwetka. Liczyłam, że może być to długo wyczekiwany przeze mnie brunet. Spojrzałam na oszklone drzwi kawiarni i poczułam jak moje ciało lekko się spięło. Przed schodkami prowadzącymi do lokalu dostrzegłam wózek inwalidzki z siedzącym na nim brunetem. Miał na głowie szarą czapkę, a ciało okryte czarnymi ubraniami. Nie potrzebowałam jednak dużo czasu, aby zdać sobie sprawy z tego, kim był mężczyzna. To ten chłopak, który codziennie przychodził do naszej kawiarni. Ale...co się stało?

Wózek prowadził wysoki brunet ubrany w beżowy trencz. Widziałam jak mówił coś w stronę chłopaka w czapce i wskazywał palcami na drzwi kawiarni. Tamten uniósł jedynie wzrok na schody, a następnie na drzwi. Przez moment nasze spojrzenia się spotkały. Mimo, że dzieliła nas duża odległość to poczułam bijący od bruneta ból i cierpienie. Tuż po tym chłopak sam odkręcił swój wózek ruszając do przodu. Mężczyzna w trenczu westchnął tylko i podszedł do chłopaka, chwytając rączki wózka. Odeszli.

Przełknęłam nerwowo ślinę, siadając ponownie na stoliku. Czyżby pojawienie się wózka spowodowało nieobecność bruneta przez ostatnie dni? Poczułam jak moje ciało owiało zimne powietrze, a do kawiarni weszła blondynka. Odwróciłam się w jej stronę gotowa ją obsłużyć. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro