2
Dzisiejszy dzień nie należał do najpiękniejszych pod względem warunków pogodowych. Od rana przeraźliwie padał deszcz, a z tego co zauważyłam to lada chwila mogła rozszaleć się burza. Podstawiłam pod ekspres do kawy jedną z białych filiżanek i nastawiłam odpowiedni program. W bistro rozbrzmiał nieco denerwujący dźwięk maszyny, który wynagradzał jednak przyjemny zapach świeżo mielonej kawy. Wyjęłam ostrożnie filiżankę, a następnie ułożyłam ją na tacy obok talerzyka z ciastem.
– Smacznego – powiedziałam w stronę sympatycznej staruszki, podając jej przy tym kawę. Kobieta posłała mi uśmiech i zabrała się za słodkość.
Odwróciłam się i z westchnieniem na ustach ruszyłam za wysoką ladę. Odstawiłam tacę i rozejrzałam się po kawiarni, chcąc upewnić się, że nikt niczego nie potrzebuje. Właśnie wtedy rozbrzmiał przeraźliwy grzmot. A nie mówiłam?
W jednej chwili ludzie zaczęli wyglądać za okno, a jedna z kobiet nawet przesiadła się do stolika w głębi kawiarni. Uśmiechnęłam się lekko i zabrałam za przygotowywanie świeżego soku z pomarańczy. Co jakiś czas ktoś podchodził do lady chcąc uiścić opłaty za swoje zamówienie lub prosił o dodatkową porcję ciasta. Muszę przyznać, że to bistro było znane ze swoich cudownych łakoci. Gratulacje dla naszych kucharzy i cukierników, którzy codziennie trudzili się nad nowymi, świeżymi wypiekami.
Przelewałam sok do większego dzbanka, gdy w bistro rozbrzmiał dźwięk dzwoneczków, a moje ciało owiało zimne powietrze. Odwróciłam wzrok od sokowirówki, chcąc zidentyfikować powód zajścia. Moje oczy napotkały wysokiego nieznajomego, który wydawał się być kompletnie przemoczony. Dlaczego nie miał ze sobą parasola?
Brunet westchnął i z uwagą starał się wypatrzyć czy jego miejsce jest wolne.
Było wolne, jak zawsze.
Dzięki długim nogom szybko znalazł się przy odpowiednim stoliku i zajął miejsce. Zdjął z głowy czapkę, która miała na celu ochronić jego fryzurę. Mimo tego materiał w starciu z deszczem okazał się nie sprawdzać i kosmyki bruneta były wilgotne.
Mężczyzna zdjął swoją mokrą kurtkę i zadrżał. Może znalazłby się dla niego jakiś koc czy coś takiego?
Nim zdążyłam wyrwać się z transu, Ruby stała już przy stoliku i gawędziła z nieznajomym. Mężczyzna unikał spoglądania na kelnerkę, a swój wzrok wbijał w menu lub elementy wystroju.
Wtedy zdarzyło się coś co złamało schemat ostatnich kilkunastu dni.
Spojrzenie bruneta skrzyżowało się z moim.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, a ja wiedziałam, że moje policzki są koloru dojrzałego pomidora.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro