List 3 - Nieczystość
Povelgia, 24.09.1923
Nieszczęśniku!
Jesteśmy brudni, splamieni cierpieniem innych ludzi. To na nas ciążą nasze winy, nikt nie może nieść ich za nas. Czają się one za rogiem niczym najgorsze koszmary. Patrzą na nas swoimi pustymi gałkami, wyrywają serce, zabijają.
Kolejna noc przynosi mi nowe rozważania, które tylko nieznany mi odbiorca jest gotów przeczytać. Zauważam jakiś ciąg w wizytach widm. Na pewno każdy z moich gości zmarł gdzieś na tej wyspie. To miejsce pełne jest zapomnianych ran, bóli i lamentów tych, którzy nie byli niczemu winni. Cierpią ci, którzy nie potrafią się obronić. Tak było zawsze i będzie już do końca istnienia tego, co dzisiaj znamy. Tej nocy widok zjawy, która stała przede mną przeraziła nawet mnie, osobę podobno chorą umysłowo. Widok żeber z resztkami zgniłej skóry, robactwa wychodzącego ze szczęki i oczodołów pozbawionych jakiejkolwiek zawartości pozostanie ze mną już do końca. Strach przed dotykiem mojego gościa był czymś dla mnie nowym. Nigdy nie bałem się tego, co przerażało, lecz tego, co było dobrze znane i nawet teraz nie umiem tego dokładnie opisać. W tym momencie nie potrafię opisać tego, jak wyglądało owo zjawisko, mimo że wciąż widzę je przed oczami, jakby wciąż było tuż obok. Zjawa pokazała mi dobrze znane mi z czasów zanim tu trafiłem okolice Wenecji, kiedy to czarna śmierć zbierała żniwo. Przede mną malował się krajobraz trupów, jeden po drugim leżały na ulicy niczym stos zgubionych przez dzieci lalek. Jednak te miały kiedyś wolną wolę i życie w swoich bezwładnych ciałkach. Są zabierane tak jak podczas pierwszej wizyty na statki, rzucone jak stare, zużyte rzeczy. Zbędne i niezdatne do jakiegokolwiek użytku. Povelgia stała się wyspą śmierci, wielkim wysypiskiem zużytych ciał. Nikt nie zważał na cierpienie ludzkich dusz, zajął się samym sobą, zanieczyszczając własne serce. Zapomniał o tym, że inni też mają uczucia i nieważne jakby się starał, nie zmaże czarnych plam ze swojego życiorysu. Cierpią ci, którzy byli zbyt czyści, bo w świecie pełnym brudu nie daliby rady żyć. Naszą codzienność przyćmiewa nieczystość ludzkiego postępowania i myślenia. Patrzymy przez pryzmat samych siebie, zapominając jednocześnie o tym, ile zła jest dookoła nas.
Świat ogarnęła nicość czynów i pustość rozumu. Jeśli to czytasz, odwróć się i spójrz na bezwładne ciała leżące samotnie na ulicy. Weź oddech i wyczyść to, co zostało przez Ciebie zniszczone.
***
Betowała Nova_Nike
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro