Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

List 1- Pycha

Povelgia, 22.09.1923

Nieszczęśniku!

Świat nas skrzywdził. Zabrał nam to, co najcenniejsze, a w zamian dał pozbawiony rozumu mózg. Staliśmy się kukłami - pustymi, bezuczuciowymi, nic nie wartymi kawałkami materiału. Jesteśmy tak niezdatni do użytku, że wysłucha mnie tylko kawałek papieru.
Każdego dnia, kiedy wstawałem rano uderzał we mnie zapach przegniłego mięsa i odór rozkładającego się ciała. Nocą słyszałem lamenty i błagania tysięcy, może nawet miliona głosów. W momencie, kiedy tylko coś o owych zjawiskach mówiłem lekarzom lub pielęgniarkom, dostawałem kolejne niezidentyfikowane tabletki, syropy i innego rodzaju prochy. Kto by słuchał jakiegoś furiata bez krewnych ani perspektyw na wolność i zdrowie? Kogoś takiego jak ja i inni pacjenci. Według specjalistycznej opinii personelu już dawno straciliśmy prawo do myślenia. Miniona noc uświadomiła mi, że również i ja żyję niczym w magicznym letargu, ale tak naprawdę niewielu z nas ma jeszcze jakiekolwiek ciało stałe w czaszce. Dane mi było zobaczyć świat taki, jaki jest naprawdę i jaki był kiedyś. Straszne, a jednocześnie piękne było spoglądanie na zmierzające w moim kierunku widmo. Wychudzone ciało, odpadająca skóra i w wielu miejscach widoczne kości odstraszyłyby normalnego człowieka. Spalona przez czas dłoń gładziła mój policzek, przekrwione gałki oczne patrzyły wprost w moje piwne, szaleńcze oczy. Czułem na mojej twarzy oddech, który na myśl przysuwał mi wiatr wyłaniający się z ciemności, gotowy do zabrania całego życia. Jednak w tym obrazie widziałem jakby siebie - umęczoną i strudzoną duszę, która czekała tylko na chwilę wytchnienia. Nie odtrącał mnie nawet smród rozkładającego się ciała. Wszystko dookoła jakby wymarło, nie liczyło się nic oprócz zjawy. W momencie, kiedy dotknęła mojego czoła przestałem istnieć, być. Przed sobą widziałem statki pełne ludzi. Mężczyzn, kobiet i dzieci. Widziałem łzy na ich policzkach. Czułem ból serc, strach, żal, smutek i bezsilność. Chciałem biec im na pomoc, przytulić i pocieszyć, powiedzieć, że jestem z nimi, a jednak stałem. Nie mogłem postawić nawet kroku, byłem równie słabi jak oni. Musiałem tak stać i patrzeć na makabryczną scenerię do momentu, kiedy znów nie poczułem dotyku mojego gościa. Słyszałem wszystko w mojej głowie. Cichy, dziewczęcy szept opowiadał mi o tym jak ludzie bali jej, bo była chora. Woleli ją wywieźć na opuszczoną wyspę, aby tam czekała na śmierć. Takich jak oni traktowano gorzej, niż zwierzęta. Musieli żyć wśród martwych przyjaciół i krewnych. Każdego dnia budzili się wśród tysięcy zwłok, wiedzieli, że wkrótce z nimi też tak się stanie. Nikt w Wenecji nie miał odwagi szukać leku, wyrzucono ich jak podludzi. Pycha i troska o samego siebie sprawiła, że nawet małe dzieci konały w niewyobrażalnych męczarniach. Teraz to oni stali się wyspą, każdego dnia, chodząc po tutejszej ziemi, chodzimy po ich szczątkach, które nigdy nie doczekały się należytego pochówku. Wyrzuceni na wielkie wysypisko stali się podłożem dla ludzi obłąkanych, odrzuconych tak samo, jak oni.
Świat ogarnęło samouwielbienie. Dookoła nas jakby powstały rzędy luster, które pokazują tylko nasze twarze. Jeśli to czytasz, zbij je wszystkie. Ratuj się chociaż Ty, bo dla świata może już nie być ratunku...

Betowała genialna Nova_Nike

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro