Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Oikawa Tooru (7) ~ Nowy członek rodziny. [END] ✔

Oikawa Tooru (7) ~ Nowy członek rodziny. [END] ✔

— Wyłaź wreszcie z tej łazienki! — krzyknęłaś, uderzając dłonią w zamknięte drzwi.

Oikawa siedział już tam prawie drugą godzinę. Pewnie tak jak zwykle, nakładał na twarz dziwne lepkie mazie, które jak twierdził, miały utrzymać jego piękno w nieskazitelnym stanie przez wiele lat. Tak naprawdę znałaś prawdę - po prostu chłopak bał się zmarszczek.

— Moje piękno wymaga czasu i troski, kociaku! — odkrzyknął słodko, próbując cię udobruchać uroczymi przezwiskami.

— Jak chcesz, skoro jestem kotem po prostu nasikam ci do butów jeśli nie wyjdziesz z tej łazienki w ciągu pięciu sekund!

Drzwi niemal natychmiast się otworzyły. Tooru miał na twarzy ogórkową maseczkę, w powietrzu unosił się zapach zielonej herbaty zmieszanej z męskimi perfumami.

— Jesteś szalona — mruknął, mijając cię. — Oby <Imię dziecka> wdał się w tatę.

Życie z Oikawą nie należało do najłatwiejszych. Często się kłóciliście, ale jak niby można nie kłócić się z tym narcystycznym idiotą? Mimo to, kochaliście się niewyobrażalnie i nie wyobrażaliście sobie życia bez siebie nawzajem. 

To oczywiste, że dziecko to tylko kwestia czasu. Tak, byłaś w ciąży i to nie spożywczej. Zbliżał ci się termin i już niedługo na świecie miał pojawić się mały chłopiec. Sądziłaś, że całe zachcianki i apetyt na dziwne posiłki to bujda na resorach i wymysł filmowych reżyserów, żeby było ciekawiej, ale nie, to stuprocentowa prawda i Oikawa cierpiał na tym najbardziej.

Zdarzało ci się zrobić awanturę o to, że kupił zły smak napoju do obiadu lub niewłaściwy rodzaj sera. Nie wspominając o niesamowitym apetycie na lody. Nie liczył się smak, czy wielkość, ważne że były to lody. Najgorsze były jednak kompleksy na temat swojej wagi. To oczywiste - utyłaś, a twój brzuch przypominał średniej wielkości piłkę od koszykówki. Dom wypełniały pytania: "Jestem gruba?", "Kochasz ty mnie jeszcze?", "Widziałam jak się patrzysz na tę babę w sklepie!" i wiele innych, aż szkoda Tooru...

Oikawa trzymał się dzielnie i robił wszystko by zapewnić cię o swojej miłości, w głowie odliczając ile jeszcze do porodu i uspokojenia się tych cholernych hormonów. Nie pragnął niczego innego, tylko odzyskania swojej dawnej <twoje Imię>. Choć i tak zapominał o wszystkich problemach, gdy każdego wieczora kładłaś się obok niego i życząc dobrej nocy, szeptałaś ciche "kocham cię".

Tooru wraz ze swoją maseczką wszedł do już przygotowanego dziecięcego pokoju. Ściany były wymalowane beżową farbą, a w rogu znajdował się brązowy, pluszowy miś. Na samym środku stała kołyska wykonana z jasnego drewna i kilka innych pomniejszych zabawek wraz z puchatym dywanem. Brakowało tylko dziecka.

Otworzył okno by wpuścić do środka trochę świeżego, wiosennego powietrza. Odetchnął głęboko, a zasychająca na jego twarzy maseczka popękała w kilku miejscach. Słońce już powoli zachodziło choć na zegarze była już dwudziesta. Wszystko wskazywałoby na miły i spokojny wieczór gdyby nie głośny krzyk z łazienki.

— Tooru! — przerażenie w twoim głosie sprawiło, że pod młodym mężczyzną ugięły się nogi. — Ja...Ja chyba rodzę!

Nie przejmując się zieloną, zasychającą mazią na twarzy chłopak wbiegł w popłochu do łazienki niemal rzucając w ciebie kurtką.

— Jedziemy.

Mimo namów, a wręcz błagań o taksówkę, Oikawa zdecydował, że sam cię zawiezie. Bałaś się potwornie. To nie tak, że był złym kierowcą, ale panikował o wiele bardziej od ciebie, a wiadomo, że gdy człowiek się spieszy to się diabeł cieszy.

— Gdzie mi wjeżdżasz na pas! Co za patałach! — krzyczał Oikawa.

Normalnie zaczęłabyś pewnie krzyczeć żeby się zamknął, ale skupiłaś się na równomiernym oddychaniu i cichej modlitwie by nie spotkał was żaden wypadek.

Gdy tylko dojechaliście do szpitala, Tooru w pośpiech wręcz wniósł cię do środka. Lekarzy pytali czy nie chce uczestniczyć w porodzie, jednak ten odmówił. Nie był zbyt odporny na takie widoki.

Po około dwóch godzinach z sali, na której odbywał się  poród wyszła uśmiechnięta pielęgniarka.

— Może pan już wejść — powiedziała.

Tooru niepewnie wszedł do środka. Leżałaś ledwie przytomna ze zmęczenia z małym zawiniątkiem na piersi. Poród nie należał do najdłuższych, jednak był jedną z okropniejszych rzeczy jakie przeżyłaś. Oikawa też nie przeszedł tego lekko. Twoje krzyki słyszała przynajmniej połowa szpitala, a w jego głowie z sekundy na sekundę pojawiały się coraz to mroczniejsze scenariusze.

Bez słowa usiadł obok ciebie i najzwyczajniej w świecie się rozpłakał. Nie byłaś pewna czy z ulgi, radości, smutku z powodu nadchodzących nieprzespanych nocy, a może to tylko sposób na zmycie łzami tej cholernej maseczki? A może wszystko naraz?

Tylko jedno było pewne  - razem poradzicie sobie z wychowaniem małego <Imię dziecka>. Kto wie? Może też i jego przyszłego rodzeństwa.

---------------------------

The End, że tak powiem. Ach, trochę się naczekaliście, ale wreszcie jest ^^ Po podliczeniu głosów z rozdziału "Wprowadzenie~" wygrał Sugawara Koushi, więc to jego historia pojawi się jako następna.

W NASTĘPNYM ROZDZIALE:

Stary przyjaciel i koleżeńskie porady

Czyli: Sugawara Koushi (1) ~ Internetowe znajomości.

Do napisania!

TrashInDisguise~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro