Oikawa Tooru (7) ~ Nowy członek rodziny. [END] ✔
Oikawa Tooru (7) ~ Nowy członek rodziny. [END] ✔
— Wyłaź wreszcie z tej łazienki! — krzyknęłaś, uderzając dłonią w zamknięte drzwi.
Oikawa siedział już tam prawie drugą godzinę. Pewnie tak jak zwykle, nakładał na twarz dziwne lepkie mazie, które jak twierdził, miały utrzymać jego piękno w nieskazitelnym stanie przez wiele lat. Tak naprawdę znałaś prawdę - po prostu chłopak bał się zmarszczek.
— Moje piękno wymaga czasu i troski, kociaku! — odkrzyknął słodko, próbując cię udobruchać uroczymi przezwiskami.
— Jak chcesz, skoro jestem kotem po prostu nasikam ci do butów jeśli nie wyjdziesz z tej łazienki w ciągu pięciu sekund!
Drzwi niemal natychmiast się otworzyły. Tooru miał na twarzy ogórkową maseczkę, w powietrzu unosił się zapach zielonej herbaty zmieszanej z męskimi perfumami.
— Jesteś szalona — mruknął, mijając cię. — Oby <Imię dziecka> wdał się w tatę.
Życie z Oikawą nie należało do najłatwiejszych. Często się kłóciliście, ale jak niby można nie kłócić się z tym narcystycznym idiotą? Mimo to, kochaliście się niewyobrażalnie i nie wyobrażaliście sobie życia bez siebie nawzajem.
To oczywiste, że dziecko to tylko kwestia czasu. Tak, byłaś w ciąży i to nie spożywczej. Zbliżał ci się termin i już niedługo na świecie miał pojawić się mały chłopiec. Sądziłaś, że całe zachcianki i apetyt na dziwne posiłki to bujda na resorach i wymysł filmowych reżyserów, żeby było ciekawiej, ale nie, to stuprocentowa prawda i Oikawa cierpiał na tym najbardziej.
Zdarzało ci się zrobić awanturę o to, że kupił zły smak napoju do obiadu lub niewłaściwy rodzaj sera. Nie wspominając o niesamowitym apetycie na lody. Nie liczył się smak, czy wielkość, ważne że były to lody. Najgorsze były jednak kompleksy na temat swojej wagi. To oczywiste - utyłaś, a twój brzuch przypominał średniej wielkości piłkę od koszykówki. Dom wypełniały pytania: "Jestem gruba?", "Kochasz ty mnie jeszcze?", "Widziałam jak się patrzysz na tę babę w sklepie!" i wiele innych, aż szkoda Tooru...
Oikawa trzymał się dzielnie i robił wszystko by zapewnić cię o swojej miłości, w głowie odliczając ile jeszcze do porodu i uspokojenia się tych cholernych hormonów. Nie pragnął niczego innego, tylko odzyskania swojej dawnej <twoje Imię>. Choć i tak zapominał o wszystkich problemach, gdy każdego wieczora kładłaś się obok niego i życząc dobrej nocy, szeptałaś ciche "kocham cię".
Tooru wraz ze swoją maseczką wszedł do już przygotowanego dziecięcego pokoju. Ściany były wymalowane beżową farbą, a w rogu znajdował się brązowy, pluszowy miś. Na samym środku stała kołyska wykonana z jasnego drewna i kilka innych pomniejszych zabawek wraz z puchatym dywanem. Brakowało tylko dziecka.
Otworzył okno by wpuścić do środka trochę świeżego, wiosennego powietrza. Odetchnął głęboko, a zasychająca na jego twarzy maseczka popękała w kilku miejscach. Słońce już powoli zachodziło choć na zegarze była już dwudziesta. Wszystko wskazywałoby na miły i spokojny wieczór gdyby nie głośny krzyk z łazienki.
— Tooru! — przerażenie w twoim głosie sprawiło, że pod młodym mężczyzną ugięły się nogi. — Ja...Ja chyba rodzę!
Nie przejmując się zieloną, zasychającą mazią na twarzy chłopak wbiegł w popłochu do łazienki niemal rzucając w ciebie kurtką.
— Jedziemy.
Mimo namów, a wręcz błagań o taksówkę, Oikawa zdecydował, że sam cię zawiezie. Bałaś się potwornie. To nie tak, że był złym kierowcą, ale panikował o wiele bardziej od ciebie, a wiadomo, że gdy człowiek się spieszy to się diabeł cieszy.
— Gdzie mi wjeżdżasz na pas! Co za patałach! — krzyczał Oikawa.
Normalnie zaczęłabyś pewnie krzyczeć żeby się zamknął, ale skupiłaś się na równomiernym oddychaniu i cichej modlitwie by nie spotkał was żaden wypadek.
Gdy tylko dojechaliście do szpitala, Tooru w pośpiech wręcz wniósł cię do środka. Lekarzy pytali czy nie chce uczestniczyć w porodzie, jednak ten odmówił. Nie był zbyt odporny na takie widoki.
Po około dwóch godzinach z sali, na której odbywał się poród wyszła uśmiechnięta pielęgniarka.
— Może pan już wejść — powiedziała.
Tooru niepewnie wszedł do środka. Leżałaś ledwie przytomna ze zmęczenia z małym zawiniątkiem na piersi. Poród nie należał do najdłuższych, jednak był jedną z okropniejszych rzeczy jakie przeżyłaś. Oikawa też nie przeszedł tego lekko. Twoje krzyki słyszała przynajmniej połowa szpitala, a w jego głowie z sekundy na sekundę pojawiały się coraz to mroczniejsze scenariusze.
Bez słowa usiadł obok ciebie i najzwyczajniej w świecie się rozpłakał. Nie byłaś pewna czy z ulgi, radości, smutku z powodu nadchodzących nieprzespanych nocy, a może to tylko sposób na zmycie łzami tej cholernej maseczki? A może wszystko naraz?
Tylko jedno było pewne - razem poradzicie sobie z wychowaniem małego <Imię dziecka>. Kto wie? Może też i jego przyszłego rodzeństwa.
---------------------------
The End, że tak powiem. Ach, trochę się naczekaliście, ale wreszcie jest ^^ Po podliczeniu głosów z rozdziału "Wprowadzenie~" wygrał Sugawara Koushi, więc to jego historia pojawi się jako następna.
W NASTĘPNYM ROZDZIALE:
Stary przyjaciel i koleżeńskie porady
Czyli: Sugawara Koushi (1) ~ Internetowe znajomości.
Do napisania!
TrashInDisguise~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro