Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kageyama Tobio (2) ~ Zauroczenie. ✔

Kageyama Tobio (2) - Zauroczenie. ✔ 

Od rozpoczęcia liceum minęło kilka miesięcy. Zaczynał się drugi semestr. Bycie menadżerką to jedna z najlepszych decyzji jakie podjęłaś.

Nie mogłaś się doczekać każdego treningu, pomagania Kiyoko no i oczywiście obserwowania chłopców.

Jedyne czego nie mogłaś zrozumieć to zachowanie Kageyamy. Jednego dnia był dla ciebie bardzo miły, a drugiego rzucał ci kąśliwe uwagi. 

"Ta spódnica jest za krótka", "Spóźniłaś się", "Wyżej podrzucaj te piłki"...Często też się rumienił i odwracał wzrok.

Musiałaś jednak przyznać — lubiłaś go. Jego charakter, umięśniony tors, śliczne niebieskie oczy no i te włosy...Ciekawe jak pachną...?

<Twoje Imię>! — z rozmyślań wyrwała cię <Imię przyjaciółki>. — Wszystko okej? Jesteś cała czerwona.

— T-tak! Tylko ciepło tu nie sądzisz? — nie kłamałaś. Siedziałyście na dachu jedząc drugie śniadanie. Na dworze robiło się gorąco. Czułaś strużkę potu spływającą po twoich plecach.

— Skoro tak mówisz... pójdziemy dziś po szkole na zakupy? — spytała pełna nadziei w oczach.

— Nie mogę. Obiecałam pomóc w ćwiczeniach nowej szybkiej piłki Tobio i Shouyou.

— No proszę nie sądziłam, że aż tak się w to wkręcisz...Chyba powinnaś mi podziękować — dałaś jej kuksańca w bok po czym wywróciłaś oczami na co ta się roześmiała.

Cała <Imię przyjaciółki>...

Po zajęciach ruszyłaś do sali gimnastycznej. Z oddali już słychać było piski obuwia sportowego. Otworzyłaś drzwi i ujrzałaś Tobio, który serwował piłkę...Wprost na ciebie.

Nie zdążyłaś nawet krzyknąć. Dostałaś prosto w twarz.

Pierwszy dotarł do ciebie Asahi.

 — O mój Boże <twoje Imię>! Wszystko w porządku?

— Jezus? — zapytałaś zdezorientowana, gdy ujrzałaś nad sobą rozmazany obraz długowłosego chłopaka.

— Ona widzi Jezusa! O nie! Nie idź w stronę światła <twoje Imię>! — Hinata zaczął panikować. — Gejama! Zabiłeś <twoje Imię>!

— Nikogo nie zabiłem debilu! — Tobio zdjął koszulkę i zawinął w nią trochę lodu od Kiyoko. Podszedł do ciebie i ten na szybko zrobiony kompres przyłożył ci do twarzy.

— Mogłeś wziąć ręcznik pozerze — mruknął pod nosem Tanaka.

Tak blisko. Był tak blisko. Czy on naprawdę musiał ściągnąć koszulkę? Poczułaś strużkę krwi, która spływała ci z nosa. 

— Zobacz jak mocną ją walnąłeś! Przez Ciebie krwawi! — Hinata nie przestawał panikować. W pewnym sensie miał racje...Krwawiłaś przez Tobio ale nie przez jego uderzenie — pomyślałaś zakłopotana.

— Zabiorę cię do pielęgniarki — westchnął Kageyama i nie zwracając uwagi na twoje sprzeciwy wziął cię na barana. Poczułaś zapach jagód. - Więc tak pachną jego włosy... — mruknęłaś.

— Co? — zapytał zdezorientowany. 

— Oh..um..nic takiego — zażenowana przytuliłaś się do jego pleców by ukryć rumieniec. Mogłabyś przysiąc, że przez chwilę na twarzy Tobio widniał uśmiech.

Gabinet pielęgniarki był całkiem nieźle urządzony.

 — No to nic poważnego. Mogło być gorzej. Powinnaś jednak trochę odpocząć. Można powiedzieć, że chłopak zwalił cię z nóg, hę? — zażartowała.

Nikt się nie zaśmiał, a Kageyama posłał jej swoje "straszne" spojrzenie. Zażenowana kobieta wyszła z gabinetu, mrucząc pod nosem o jakichś tabletkach.

— Nie nienawidzisz mnie, prawda? — spojrzałaś ze zdziwieniem w stronę chłopaka. — Naprawdę uderzyłem cię przypadkiem.

— Przecież wiem! Nic się nie stało! Nie mogłabym cię znienawidzić! Za bardzo cię lubię! — zakryłaś usta dłonią. O nie... To nie tak miało być!

— Serio? Kei coś wspominał, że ci się podobam ale sądziłem, że to jeden z jego żałosnych docinków.

— Co? Nie, nie! Znaczy tak! Nie wiem... — zaczęłaś panikować poprzysięgając zemstę na tej blond tyczce. Może wsypiesz mu proszek przeczyszczający do śniadania?

Nie... To za słabe. W każdym razie coś na pewno wymyślisz!

Kolor twarzy Tobio przypominał włosy Hinaty.

— No bo wiesz...ten..em - zaczął plątać się w swoich słowach.

— Tak?

— Tak sobie pomyślałem...Masz może czas w sobotę?

— Dlaczego pytasz? — serce zaczęło ci szybciej bić.

— Możewybrałabyśsięzemnądoparkuczycoś — wyrzucił z siebie na jednym wydechu.

— Przepraszam, mógłbyś powtórzyć? — spytałaś zdezorientowana.

Kageyama wziął głęboki wdech, trzęsąc się wziął cię za rękę. Spojrzał w twoje oczy, po czym zapytał:

Czy wybrałabyś się ze mną na randkę <twoje Imię>?

W NASTĘPNYM ROZDZIALE:

Koc w jednorożce i o krok od śmierci.

Czyli: Kageyama Tobio (3) ~ Pierwsza randka.

Do napisania!

TrashInDisguise~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro