Rozdział 4
Na interwencję przyjechało dwóch policjantów. Jeden z nich miał ciemną karnację i niebieskie włosy, drugi miał jasną karnację i siwe włosy z czarnymi odrostami.
- Kapitan Dante Capela, a to mój partner Porucznik Xander Wayne. Dostaliśmy zgłoszenie o podejrzanych osobach. - powiedział nieco niższy policjant.
- Po pierwsze nie spieszyliście się specjalnie, a po drugie chyba jesteście za młodzi na swoje rangi. A co do podejrzanych. Byli moją rodziną. Mój brat ich adoptował jak kolwiek dziwnie to nie brzmi. Nie wiem czy to w ogóle legalne w jego przypadku.
- Sąd uznał że tak, więc niestety tak jest. - powiedział Xander.
- To miasto jest dziwne.
- To nie są najdziwniejsze rzeczy w tej części stanu. - powiedział Dante.
- Powinnam się obawiać czegoś lub kogoś?
- Zależy jak na to spojrzeć i jakie pani ma kontakty. - rzekł Dante
- Kontakty na stopie Federalnej. Mam paru znajomych w kongresie i mogę im coś podrzucić na stół.
- Jeśli to takie znajomości to raczej nie. Poza tym wygląda pani na kogoś ogarniętego mocno. - powiedział Dante.
- Dzięki. Może po pracy wyskoczy pan ze mną na kawę? - spytała. A on złapał Xandera za dłoń.
- Jestem zajęty. - zaśmiał się niezręcznie.
- Widzisz Nina. - powiedziała Xianmei. - Co porządniejszy to gej.
- Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. - powiedziała Nina. - To i tak lepiej, że po nim nie widać. Niektórzy się afiszują jak bilboard ze swoją orientacją. W miesiąc Dumy rozumem wyjść z szafy lub świętować różnorodność, ale kurcze chodzić cały czas tak? Nie to że jestem nietolerancyjna, bo uważam że każdy ma prawo ubierać się jak mu wygodnie i nikomu nic do tego, ale w granicach rozsądku. Ubiorą ci się jak choinka by pokazać swoją różnorodność, a jak spotkają się z krytyką to od razu w płacz o dyskryminację. Pokolenie zwierząt.
- Umiar trzeba znać w każdej sytuacji, a nie kiedy to wygodne. - powiedziała Xianmei.
- W niektórych krajach po komunistycznych dalej jest problem z umiarkowaniem. - powiedział Dante. - Komunizm trwał tam do upadku Związku Radzieckiego. Zakazany, nakazy. Inność była tępiona i zamiatana pod dywan. Tłumienie wiary też miało wpływ.
- Dużo na ten temat wiesz. Mieszkałeś w Europie?
- Kończyłem zaocznie studia polityki społecznej. - powiedział Dante.
- Czy to ma związek z miastem? - spytała Nina.
- Tak. Chcę by tu było lepiej.
- Chcę tego samego. Nie wiem kiedy będą najbliższe wybory na burmistrza lub do rady miasta dopiero się sprowadziłam z tatą, ale może mieć pan moje wsparcie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. - powiedział Dante.
- A może wspólny front polityczny? - odezwał się Xander. - To nieco lepsze niż zwykle wsparcie. Dante jest lubiany i szanowany, a pani po wystąpieniu w telewizji zaskarbiła sobie poparcie.
- Wypracuje także z Włoską Restauracją pana Spadino. Firmą ochroniarską Solid Crew pana Jake'a i Panem Simone'em zajmującym się produkcją wina i serów.
- Szybka jest pani. - powiedział Dante.
- Są jakieś zastrzeżenia co do nich?
- Bardziej do Burger Shota i "Wspólnoty Religijnej" Erwina Knucklesa. - powiedział Xander.
- Ta wspólnota to jakaś sekta? - spytała Nina.
- Można to tak ująć. - rzekł Dante.
- A jeśli chodzi o wspólny front to bardzo chętnie. Jeśli będzie pan zdecydowany to możemy go założyć. - powiedziała Nina. - Ale czy nie lepiej jeśli ktoś z poza policji będzie startować. Nie że nie wierzę w pana czy coś, ale z tym stanowiskiem w tym wieku to bym wolała mieć pana w policji.
- Może twój kuzyn? - powiedział pytająco Xander.
- Przypominam ci, że to jest mój wujek. Poza tym on mieszka i pracuje w Hiszpanii. Nie będę go targać do kraju.
- Nie mówiłem ci, bo o to prosiła twoja mama. Miała to być niespodzianka na twoje urodziny. Przeprowadza się do Los Santos.
- Aha. - tylko tyle z siebie wydobył Capela.
- Może dokończymy interwencję? - spytała Nina wyraźnie niechętna słuchać kłótni pary gejów. Nie że coś miała do nich, ale są na służbie, a rozmowa zeszła na daleko idący tor.
- Oczywiście. - powiedział Dante.
Policjanci dokończyli interwencję, a po niej Nina wraz z Xianmei i Chenem wróciły do mieszkania samotnej matki.
- Już myślałam że pokłócą się przy nas. - powiedziała Nina.
- Gorzej gdyby zaczęli się przepraszać przy nas. Jestem sama i nie chce mi się oglądać par, które najpierw się kłócą, a potem przepraszają jakby co najmniej kłócili się tydzień.
- Ugh... Tacy są najgorsi, a ja boję się że jak znajdę sobie kogoś to będę w tym gronie.
- Spokojnie ze mną będzie podobnie. Teraz tylko narzekam bo jestem sama.
Spędzili później czas we trójkę na oglądaniu filmów animowanych m.in. "Gdzie jest Nemo?". Wracając do policjantów. Z nimi było nieco inaczej.
- Nie patrz tak na mnie.
- A jak mam? Wiesz jak nie lubię niespodzianek i jak jest między mną i wujkiem.
- Wiem, że jest dla ciebie starszy brat i wolałbyś wiedzieć, ale to był jego pomysł by ci nie mówić. Maddie też nie wie.
- A dlaczego ty wiesz?
- Wiesz jak byliśmy ją odwiedzić to gdy ty poszedłeś po zakupy, a ja zostałem... Przypadkowo posłuchałem jak z nim rozmawia... Zauważyła mnie i prosiła bym nie mówił. - Dante po chwili przytulił się do Xandera. Nie lubił się gniewać na niego. Przy wszystkich jego byłych, tylko przy Xanderze nie musi ukrywać swoich dziwactw z wzajemnością. Przy sobie są zawsze w 100 procentach sobą.
Rozmowa Dii z Niną, której świadkiem był Kui przebiegła nieudanie. Zirytowało to Erwina. Nie obchodziło go jak, ale on chciał mieć korzyści. On wręcz musiał je mieć. Nie obchodziło go nawet zdanie Kuia, który uważał, że to się źle skończy dla nich. Przez to, że realnie trzymali pod kluczem wszystkich tak mu wywaliło ego, że nie spodziewał się oporu i gróźb.
Ani tym bardziej, że następnego dnia Nina zjawi się w jego Zakonie.
- A pani czego tu szuka? - spytał w miarę spokojnie Erwin.
- Boga na pewno tu nie znajdę... Siedlisko grzechu pod płaszczykiem niewinnego zakonu...
- Przyszła pani mnie obrażać? - spytał wyraźnie zirytowany.
- Gdybym naprawdę chciała zaczęła bym od wzrostu. Proszę mi się nie wtrącać w biznes, bo gorzej pan na tym wyjdzie niż ja. I to nie jest groźba, a fakt. - powiedziała ze stoickim spokojem i wyszła.
Nina miała zamiar czekać na ruch Erwina. Specjalnie go zirytowała by sprawdzić na co go stać i jak powinna sobie z nim radzić.
Idąc w kierunku plaży Nina potknęła się i zakończyło by się na siniakach, ale ktoś w ostatniej chwili ją złapał i pomógł zachować równowagę.
- Dziękuję... - powiedziała z uśmiechem. Mężczyzna miał na sobie coś podobnego do kombinezonu oraz maskę zakrywającą całą głowę z przyciemnianym szkłem w miejscu twarzy. Na szkle w miejscu oczu przebijało się światło jakby oczy mężczyzny świeciły same. - Jak nazywa się mój wybawca? - spytała.
- Simon Price.
- Miło mi cię poznać. Jestem Nina Garcon. Może w ramach podziękowania pójdzie pan ze mną na kawę lub herbatę?
- Bardzo chętnie. - powiedział Labo.
To nie było do końca przypadkowe spotkanie. Na pewno nieplanowane przez Erwina. Labo nie wiedział jak zagadać do Niny i gdy zobaczył, że ta wychodzi z Zakonu Erwina postanowił za nią iść. Licząc, że może rzeczywistość się nad nim zlituje i będzie mógł lepiej poznać Ninę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro