Dzień trzeci: wieczór
Stałem jak wmurowany, patrząc to na Celinę to na Andreasa.
- Jak to nie jesteś w ciąży? - odezwał się chłopak.
- Normalnie! Kto wam tak nagadał? - odwróciła się i zalała herbatę wrzącą wodą.
- No jak to kto? Twój narzeczony! - odebrałem napój i wszyscy zasiedliśmy przed stołem.
- Czekajcie - dziewczyna wyciągnęła telefon i zadzwoniła do Johanna, ustawiając na głośnomówiący.
- Halo? - odezwał się. Kolana mi zmiękły na dźwięk jego głosu.
- Johann, wracaj do domu!
- Nie mogę, zaraz druga połowa.
Rozejrzałem się po ładnie urządzonym pokoju. Nie potrafiłem sobie wyobrazić dodatkowego pomieszczenia dla dziecka. To by nie pasowało do harmonii tego domu.
- Spadłam ze schodów - puściła nam oczko - Proszę, przyjedź...
- Dobrze, już jadę.
Celina się rozłączyła i wzruszyła ramionami w odpowiedzi na nasze zmieszane spojrzenia.
Gdy uslyszeliśmy dźwięk przekręcanego klucza w zamku, kazała nam się schować i sama poszła do drzwi.
- Cześć, już jestem - usłyszałem w oddali. Stałem z Andreasem za zamkniętymi drzwiami w składziku pod schodami. Woleliśmy się w to nie mieszać.
- Upadłam na brzuch, Johann. Musimy jechać do ginekologa i zobaczyć, czy wszystko w porządku z naszym dzieckiem...
- Jakim dzieckiem?! Jesteś w ciąży?
- To ja się ciebie pytam, bo ponoć wiesz lepiej!
Wyszliśmy z kryjówki i stanęliśmy za kobietą, żeby poczuła się pewniej i bezpieczniej, bo z nim to ostatnio nic nie wiadomo.
- Co wy tu robicie? Celina... Wytłumacz mi to! - był przerażony.
- Daniel wszystko mi powiedział - przełknąłem ślinę na myśl, że to może zajść za daleko.
- Powiedziałeś jej? - kiwnąłem głową - Celinka, kochanie. Przepraszam! To była jednorazowa zdrada...
Spojrzałem zszokowany na Andreasa, który w pośpiechu opuścił mieszkanie. Kobieta patrzyła na mnie zdzwiona.
- Zaraz, co takiego?! Tego mi akurat nie powiedział! Co tu się dzieje?!
Ruszyłem za Stjenenem omijając kolejną awanturę. To nie miało tak się skończyć! Nie miała się tego dowiedzieć! Dlaczego wszyscy kłamią?! Nawet takie ideały jak Johann? I jaki miał w tym cel?
Po powrocie do domu, nie miałem na nic ochoty. Poszedłbym poćwiczyć, ale mam zakaz wstępu na siłownię i mój karnet został odwołany. Mój wzrok skierował się w stronę kalendarza. Dojdzie do tego ślubu zanim się pozabijają? Oboje są siebie warci...
On, ideał mężczyzny, ale zdradza i kłamie. Ona, piękna kobieta, ale wygórowana idealistka, co z każdego zrobi swojego sługusa.
Nie wiem, czy na jej miejscu wybaczyłbym Forfangowi i doprowadził do przysięgi małżeńskiej. Pewnie tak, bo mimo jego błedów kocham go jak wariat i jak najszybciej muszę mu o tym powiedzieć! Przecież to też człowiek, ma prawo do pomyłek. Tylko co nim kierowało? Dlaczego mnie okłamał, że zostanie ojcem?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro