Dzień ślubu: rano
Obudziłem się parę minut po siódmej. Sprawdziłem telefon i zauważyłem SMS od Johanna. Rozejrzałem się po pokoju i kliknąłem w ikonkę.
Misiu:
Danielu, dziś dzień mojego ślubu. Bardzo Ci dziękuję za wspólnie spędzony czas, mną się nie przejmuj.
Z poważaniem, Johann.
Co to ma znaczyć? Szybko się ubrałem i wyszedłem do recepcji. Przywitał mnie Mike, który od samego początku naszego pobytu siedział za ladą. Czy ten człowiek nie ma wolnego? Odłożył książkę i spojrzał na mnie zainteresowany.
- Mogę w czymś pomóc? Co się stało?
- Tak! Szukam Johanna. Widział go pan?
- Ah, tak. Wychodził stąd parę minut temu, wymeldował się i zabrał walizkę...
Wybiegłem z hotelu, błądząc wzrokiem po parkingu. Dostrzegłem go siedzącego na walizce obok wjazdu. Odetchnąłem z ulgą i podszedłem do niego ostrożnie.
- Daniel - popatrzył na mnie załzawionymi oczami - Przepraszam... Za trzy godziny mam ślub i nie wiem, co robić. Celina non stop do mnie dzwoni, więc zrzuciłem telefon z fiordu i...
- Hej... - kucnąłem przy nim i objąłem jego dłoń - Już dobrze. Już będzie tylko lepiej. Kocham cię.
- Ja ciebie też i dlatego chcę zostać z tobą. Przepraszam za tego SMSa.
- Wiesz co, kochanie... Poczekaj tu na mnie, ja pójdę się spakować i zaraz wyjedziemy - zbliżyłem się i cmoknąłem go w usta.
Jak najszybciej pobiegłem do budynku i kilka chwil później pożegnałem recepcjonistę i wróciłem do Johanna. Spakowałem nasze torby do bagażnika i otworzyłem mu drzwi od strony pasażera.
- Jaki gentleman, dziękuję - zaśmiał się.
Wjechaliśmy na autostradę, gdy mój chłopak włączył radio. Leciały jakieś piosenki, a my dyskutowaliśmy o zwykłych bzdurach. Spojrzałem na zegarek. 9:45. Już za kwadrans miłość mojego życia miała stać przy otłtarzu, ale wszystko się zmieniło i teraz siedzi obok w drodze do Sztokholmu.
- Cieszę się, że jesteś - zdjąłem rękę ze skrzyni biegów i położyłem na jego udzie - Na pewno nie chcesz wracać?
Spojrzał się na mnie, a ja starałem się skupić na drodze, choć w jego towarzystwie to było mega trudne.
- Teraz to nawet nie mam czasu - zamyślił się na chwilę. Nagle mój telefon zaczął wibrować, więc poprosiłem Forfiego, żeby odebrał i dał na głośnik.
- Halo? - odezwałem się.
- Daniel??? Gdzie jest Johann? Stoję jak głupia przed kościołem i czekam niewiadomo na co! Gdzie on jest do cholery jasnej?!
Jak usłyszeliśmy głos Celiny od razu się rozłączyłem. Chłopak spojrzał na mnie przestraszony, a po chwili wybuchnął śmiechem. Kobieta nie dawała mi spokoju i ciągle wydzwaniała, więc otworzyłem okno i wyrzuciłem urządzenie na zewnątrz.
Minęliśmy znak z napisem "Välkommen till Stockholm!" i uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Tutaj możemy zacząć nowe życie, jeśli nie, jedziemy dalej. Co planujesz? - spytałem, gdy zajechaliśmy pod bar.
- Z tobą mogę być wszędzie...
Więc zostaliśmy w Szwecji. Tam się zaczęło życie. Prawdziwe życie. Nasze życie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro