Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

anemone hupehensis [special2]

(a/n) minął rok. równiutko. dwanaście miesięcy, od kiedy to opowiadanie było opublikowane. to było... wieki temu, nie? na wattpadzie było chyba z siedem historii z haikyuu, więc napisałam swoją. teraz jest ich ze sto razy więcej, a ja mam jakieś 2.3k więcej obserwatorów, jejku. tyle rzeczy się zmieniło...

w każdym razie, z okazji roku, mam dla was ten malutki special. miał zahaczać o tematykę świąt, ale z tego zrezygnowałam.

zbetowane przez artificialpoet, chwała jej!!

❄❄❄



         Anemone hupehensis.

         Hodowała je tylko jesienią, bo tylko w jesieni ich potrzebowała, a one — zgodnie z oczekiwaniami — spełniały swoją funkcję. Były ładne, zdrowe i nietrudne do naszkicowania, nawet dla takiego beztalencia jak Nase. Anemone hupehensis brzmiało zbyt brzydko w odniesieniu do tak cudownych kwiatów, więc mimo że dziewczyna szczerze nienawidziła "pospolitych" nazw roślin, na te mówiła zawilce japońskie.

         Podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Kwiaty stały na balkonie dosyć stabilnie, chociaż od dłuższej pory były smagane wiatrem i deszczem. Mimo że wrzesień powoli dobiegał końca, to od paru dni na zewnątrz panowały temperatury rzędu dwudziestu siedmiu, ośmiu, czasem nawet dziewięciu stopni. Zawilce tego nie lubiły, a Nase z żalem przyznała sama przed sobą, że w tym roku kwiaty mogą wcale nie wyjść takie ładne, jak powinny.

         Oparła łokcie na parapecie. Uważnie wpatrywała się w kwiaty, mimowolnie przysłuchując się muzyce, która leciała z wieży, czy innego cuda techniki. Klasyczna, spokojna, cholernie melancholijna — dokładnie taka, jakiej przez całe życie nienawidziła. Odkąd jej chłopak poszedł na studia, nie miała zbyt wielu szans na przesłuchanie czegoś innego; on wciąż wyskakiwał z argumentami w stylu "potrzebuję jej do nauki".

         Drgnęła, kiedy coś delikatnie dotknęło jej pleców. Przesunęło się powoli do przodu, na jej brzuch; to, co okazało się dłonią, zatrzymało się nieco pod pępkiem.

         — Na co patrzysz?

         Tsukishima Kei oparł brodę na czubku głowy Nase i jeszcze bardziej się do niej zbliżył. Przytulił dziewczynę od tyłu, od niechcenia przesuwając kciukiem po jej brzuchu.

         Wzruszyła ramionami. Była w swoim nastroju w stylu dajcie mi spokojnie umrzeć i jakkolwiek Tsukishima sam spędzał w nim trzy czwarte swojego życia, tak nie lubił, kiedy była w nim Karma. Robiła się wtedy irytująco cicha, co było w ogóle głupim posunięciem z jej strony. Westchnął i przesunął wzrokiem po niewyraźnym widoku za oknem.

         Kwiaty. Gapiła się prosto w niewielkie doniczki, które stały na balkonie.

         — Twoja flora ci nie ucieknie przez ten wiatr? — zapytał zdziwiony. Zazwyczaj wnosiła je do mieszkania, ale teraz chyba szczególnie się tym wszystkim nie przejęła.

         Znowu wzruszyła ramionami.

         Tsukki przewrócił oczami. Zdjął dłoń z jej brzucha i niedbale przetarł szybę, żeby mieć lepszy widok na ulewę panującą za oknem. Znowu ziewnął i przesunął wzrokiem po niewielkim balkonie. A potem ulicy, która była jakieś cztery piętra niżej. Tak, dzisiejszy dzień zdecydowanie był jednym z tych paskudnych — dobrze, że trwał weekend, bo Kei nigdy w życiu nie wyszedłby w taką pogodę na zewnątrz.

         Teraz jednak bardziej przejmował się wyraźnym przygnębieniem Nase. Nie lubił, kiedy była cicha (bo tak, uwierzcie — mimo że niema, tym samym była ze sto razy bardziej hałaśliwa niż on), bo wszystko robiło się wtedy strasznie nie do zniesienia. Zacmokał zirytowany i dziabnął ją zimnym palcem w szyję, przez co podskoczyła przestraszona do góry. Chciała rzucić mu mordercze spojrzenie, ale mocny uścisk ją przed tym powstrzymał.

         Wypuściła więc powietrze z płuc i znowu spojrzała na podwórko. Od burzy robiło się ciemno, a Nase naprawdę tego nie lubiła.

         Wieża trzasnęła głośno i muzyka zaczęła grać od początku. Nase drgnęła, po czym obróciła się w stronę źródła dźwięku, jakby chciała przekazać chłopakowi "weź i to wyłącz". Tsukishima oczywiście na razie to zignorował, rozkoszując się delikatnymi akordami muzyki klasycznej. Pozwalała mu ostatnimi czasy zachować trzeźwość umysłu, chociaż Nase ta trzeźwość wyraźnie irytowała.

         — Kwiaty ci uciekną, Nase — jęknął w końcu, a dziewczyna znowu wbiła w nie wzrok. Powoli pokręciła głową. — Jak nie? Przecież wieje. Zawilce ci uciekną.

         Wskazał palcem jaśniutkie kwiatki, które stały w samym kącie balkonu — parę płatków leżało już na kafelkach. Dziewczyna znowu wzruszyła ramionami, co jeszcze bardziej zmartwiło Keia.

         To znaczy, nie był jakoś szczególnie przejęty kwiatami. Jak dla niego — mogły wszystkie pospadać z tego balkonu, byłoby więcej miejsca. Jednak Nase pewnie doznałaby wtedy niezłego szoku, bo głupie zainteresowanie z liceum przerodziło się w dosyć mocno zakorzenione hobby. Czasami Tsukkiemu udawało się przechwycić jej zeszyty; dziesiątki notatek napisanych chybotliwym, nierównym pismem.

         Rozważała nawet zapisanie się na jakieś studia związane z florystyką, czy ogółem biologią. Egzaminy poszły jej dobrze, więc nigdy nie potrafił zrozumieć, dlaczego po prostu z nich zrezygnowała i poszła do pracy — do zwykłej kwiaciarni, jakich w całym Tokio były setki. Dopóki jej to pasowało, nie miał nic przeciwko, ale ile szczęścia mogło dawać coś takiego? Teraz jednak nie miała zbyt wielkiego wyboru — przez najbliższe miesiące musiała tkwić w domu, bo studia zabrałyby jej za dużo czasu.

         Kiedy obserwowanie kwiatów mu się znudziło, zaczął wprowadzać w życie swój plan zwrócenia na siebie uwagi Nase. Na chwilę oderwał się od nauki, więc chciał spędzić wolny czas pożytecznie. Studia i tak zabierały mu masę chęci do życia, a gapienie się przez okno, na tak brzydką pogodę, nie nastawiało go zbyt pozytywnie.

          — Nase — spróbował po raz kolejny. Zdjął brodę z jej głowy i nachylił się nieco. Dziewczyna w końcu na niego spojrzała; miała zmęczone oczy, które na jego widok zabawnie zmrużyła, a na jej nosie pojawiły się urocze zmarszczki. Nie uśmiechnęła się ani nie skrzywiła, więc ciężko było określić, co myśli.

         Ciężko było w ogóle odgadnąć, co myśli, kiedy miała tak neutralny wyraz twarzy. Może była zmartwiona, może zmęczona, może po prostu nie podobała jej się ta głupia pogoda. Albo była na niego zła. Od paru lat uczył się mowy jej ciała, ale Nase nadal stanowiła dla niego wielką tajemnicę, kiedy była tak totalnie beznamiętna.

         — Zjedzmy coś — mruknął, a dziewczyna natychmiast pokiwała głową i się ożywiła.

         No tak. Chcesz zwrócić uwagę Nase, daj jej jeść. Działało od zawsze — nawet jak się pokłócili, wystarczyła krótka wiadomość w stylu "mam nowe, pyszne ciasteczka", a do godziny wszystko było już między nimi w porządku.

         Tsukishima pokiwał głową. Zamiast puścić Nase, chwycił ją mocniej w pasie i zaczął się cofać, a potem ruszył w bok, przez co dziewczyna prawie straciła równowagę. No cóż, wtedy i tak utrzymałby ją tak, żeby nie spadła na ziemię.

         W pewnym momencie Nase stanęła, dosyć mocno zapierając się nogami. Tsukishima też więc się zatrzymał; przesunął dłonią po jej brzuchu i pozwolił dziewczynie się odwrócić. Zadarła głowę i spojrzała mu w oczy, a potem wskazała na kalendarz, który stał na jednej z półek.

         — No tak, niedługo moje urodziny — rzucił niechętnie, doskonale rozumiejąc jej aluzje. Sam widok zawilców mu o tym przypominał; zawsze kwitły koło tej daty. — Będę tak samo stary, jak ty.

         Delikatnie się uśmiechnęła. No tak, nigdy nie omieszkał przypomnieć jej, że jest parę miesięcy młodszy.

         Tsukki jęknął i spojrzał w stronę kuchni. Był głodny, totalnie głodny. To wszystko przez naukę. Zbyt dużo nauki. Kończył ostatni rok studiów, więc na głowie miał tylko je... No i jeszcze Nase, chociaż to była o wiele bardziej przyjemna "sprawa, którą musiał się zająć". Czasami też bardziej denerwująca, ale mówi się trudno.

         — Co chcesz?

         Spojrzał na jej dłonie.

         — Coś słodkiego? Jest chyba jeszcze to ciasto... — Kiedy znowu nimi poruszyła, zmarszczył brwi. — Kwaśnego? Jezu, zdecyduj się.

         Przewróciła oczami i odsunęła się od niego. Podeszła do wieży, zwinnie omijając śpiącego na podłodze kota (który był zdecydowanie za duży, jak na zwykłego kociaka) i wyłączyła muzykę. W mieszkaniu zapadłaby absolutna cisza, gdyby nie szum wiatru i deszczu za oknem.

         Tsukishima sięgnął po wodę stojącą na blacie, przez cały czas przeglądając się Nase. Zaczęła chodzić po pomieszczeniu i włączać (lub wyłączać) różne rzeczy; światło, lampkę nad biurkiem, telewizor.

         — Okej, zrobię ci coś słodko-kwaśnego — mruknął zrezygnowany, a ruda posłała mu radosne spojrzenie. Podniosła z ziemi kota i z trudem przeniosła go na fotel. — Albo gorzkiego. Nie chcesz niczego gorzkiego?

         Pokręciła głową i nachyliła się nad kotkiem, żeby podrapać go po brzuchu. Zamiauczał głośno, a Tsukki przewrócił oczami — nienawidził tego pchlarza. I jeszcze bardziej nienawidził przez to swojego starego przyjaciela z Tokio, który pewnego dnia im go przytaszczył i jakby nigdy nic wręczył Nase, która — a jakżeby inaczej — od razu go pokochała.

         No cóż, za parę miesięcy wywalą go do jego matki. Przynajmniej przestanie narzekać, jaka jest samotna i chciałaby mieć dzieci. Albo koty. Albo wnuki. Dostanie pakiet, dwa w jednym.

         — Głupie zachcianki — mruknął pod nosem, na tyle głośno, żeby Nase bez problemu go usłyszała. Nie spodziewał się jednak, że chwyci poduszkę i nią w niego ciśnie. Prawie trafiła go w twarz; jednak Tsukishima miał na to zbyt dobry refleks. Złapał poduszkę w locie i spojrzał groźnie na dziewczynę. A potem uśmiechnął się wrednie. — Rzuciłbym w ciebie, ale nie biję grubych ludzi.

         Nase zerknęła na swój ledwie odstający brzuch, chwyciła drugą poduszkę i natychmiast rzuciła nią w Keia. Tym razem trafiła w lodówkę, z której spadło parę magnesów. Tsukishima zaśmiał się wrednie, a Karma przewróciła oczami. Lubił się z nią droczyć, a ona lubiła, kiedy to robił.

         Zajęci sobą, nawet nie zauważyli, jak kolejne płatki zawilców, kwiatów, które przez wiele lat symbolizowały ich pychę, opadają na kafelki, a potem są zabierane przez wiatr.

          W tym roku po raz pierwszy Kei nie dostał od Nase na urodziny zawilców. Dała mu róże. Trzy — różową, białą i czerwoną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro