[ kagehina ] plan
Miał zimne stopy.
Nie chłodne. Zimne. Przerażająco zimne, dokładnie jak zimna jest pierwsza gałka lodów, które dostaje się w burzowy i pełen wiatru dzień, kiedy stoi się pośrodku bagna w samej bieliźnie. Nawet wtedy, kiedy nie ma się w tamtym czasie na sobie skarpet, stopy powinny być cieplejsze niż te, które czuł pod kocem.
I nie miał pojęcia co może zrobić.
Zakryć się? To mogło w sumie zadziałać, żeby nie fakt, że to rudawe coś obok niego lubiło się kręcić i wierzgać wszystkim, co tylko mogło.
Odwrócić się tak, żeby ich nie czuć? No cóż, to mogłoby też wyjść, gdyby nie powód, który był podany wcześniej. Małe, zimne stopy albo skopią jego łydki, albo tyłek, a z dwójki złego jednak wolał to pierwsze.
Uciec? Teoretycznie było to dobre wyjście, chyba najlepsze z tych wszystkich trzech, które krążyły po jego głowie. Mimo wszystko był trzymany tak mocno, że ucieczka musiała odbyć się w naprawdę dobrym momencie, inaczej to coś się zbudzi i naprawdę zdziwione (oraz słodko zaspane) zapyta, co się dzieje.
Musiał to dobrze zaplanować. Aktualnie, o godzinie dwudziestej trzeciej osiemnaście był trzymany dosyć mocno, ale żeby tylko chłopak obok się przekręcił... Kageyama miał plan. I naprawdę skupiał się tylko na tym przez jakieś piętnaście minut, aż w końcu to się stało.
Więc, kiedy tylko ucisk ramion zelżał, Kageyama pociągnął koc i wraz z nim stoczył się z łóżka, z hukiem spadając na ziemie i budząc przy okazji pół domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro