24:22
Siadam na kanapie obok jakiejś dziewczynki i kładę kule na ziemi. Ona spogląda na mnie zadowolona przecierając nogami w powietrzu. Od razu na moją twarz wpływa uśmiech. Zastanawiam się co ona tutaj robisz i kim jest. Może to mała siostra Zayn'a? Może Gigi ma dziecko? Albo jest córką nowego chłopaka Zee? Z zamyśleń wyrywa mnie trzask drzwi wejściowych. Po chwili w przedpokoju staje jakaś dziewczyna, której nigdy tu jeszcze nie widziałem. Chuda brunetka o ciekawej urodzie. Zdejmuje płaszcz i wiesza go na wieszaku i otrzepuje się z wody, na dworze pada deszcz.
- Skarbie, wróciłam!- krzyczy i wchodzi do pokoju, a którym właśnie się znajduję. Siada obok dziewczynki i bierze ją na kolana.- No cio tam, maluchu? Cio powieś, cioci*.- mówi śmiesznym głosem, a dziecko słodko chichoczę.
-Już idę!- słyszę głos Gigi. Po chwili staje w drzwiach i kładzie dłonie na biodrach.- Kendall! Tutaj jest też Liam, zostaw Małą! Zaraz zawołam po nią Zayn'a.- mówi i podnosi Malucha na ręce. Na nogach ma urocze buty-pieski, którym z każdym krokiem trzęsie się mordka.
-ZAAYN!- wręcz wrzeszczy.
-Co się drzesz kobieto?- uśmiecham się, kiedy w moich uszach brzęczy skrzeczliwy głos Louis'a Tomlinson'a.- Poszedł do sklepu po pieluchy. Twój kundel zjadł ostatnią paczkę, gdy zostawił ją na ziemi.
-Po pierwsze, Coco to nie kundel! To rasowy grzywacz chiński! Odczep się od niego. Po drugie, gdyby nie jego gapowatość teraz miałby w co przebrać Teri.
-Uhm.. ten pies wygląda jak szczur, prawda Ken?- spogląda na dziewczynę siedząca kawałek ode mnie, a ta wzrusza ramionami.- A, że twój pies ma ADHD to nie jego wina.
-Dobra, koniec obrażenia Coco. Jest piękny i koniec. Ty bierz mi Teri i wypad na górę, bo ja mam gościa.
-Ktoś chciałby odwiedzić taką jędzę jak ty?- śmieje się i zabiera na górę dziecko.
-A żebyś wiedział! A jego ty też chciałbyś spotkać!- krzyczy do niego i rusza w moim kierunku. Siada pomiędzy mną, a brunetką.
- No, a teraz opowiadaj jak było w Stanach Zjednoczonych.- mówi entuzjastycznie. Zaczynam opowiadać o wszystkim co zdarzyło się w USA. O moim ojcu- Ryanie, jego żonie- Jennifer, ich synu- Jasperze. O podkochujacej się we mnie córce Jen. O wypadku Jaspera i potrąconej dziewczynce. O tym jak oddałem jej krew, ratując ją przy tym od śmierci. O tym jak zgubiłem się w domu mojego przyjaciela, Michaela. Dosłownie, o wszystkim.
-Nie chciałabym poznać tego Jaspera.- oznajmia Gigi.
Ja nie chciałem poznawać nikogo stamtąd.
-Na szczęście nie mieszkał z nami.- dodaję i spoglądam w stronę drzwi wejściowych, bo ktoś właśnie przekręcił w nich klucz. Na szczęście tylko ja widzę jego, a on mnie nie.
hej hello!
*błędy specjalnie, Kendall mówi do dziecka jakby sama nim była, wiecie o co chodzi, prawda? XD
U góry pies, o którego kłóciła się Gigi z Lou.
A więc witam w trzecim rozdziale!
Jak myślicie, kto wszedł właśnie do domu?
Proponuję jeszcze jeden rozdział dzisiaj.
lots of hugs xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro