Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•Dzień 12 "Na zawsze razem"•

Naprawdę chciałem go już ujrzeć. Chciałem być z Odasaku. Jeszcze tylko trzy śmierci, tak niewiele mnie od niego dzieli!

Okropieństwo, tak blisko, a tak daleko.

Znów nie byłem sam, tym razem jednak dziwnie się czułem. Nie zacząłem myśleć o sposobie samobójstwa, znałem go od początku.

Czyżbym wszedł sobie samemu w trakcie?

Otworzyłem oczy i spostrzegłem, że nie sobie samemu.

Przy mnie siedział Akutagawa, a z naszych nadgarstków niespiesznie skapywała krew. Jego głowa spoczywała na moim ramieniu, czułem, że się uśmiecha.

Dlaczego? Dlaczego on też? Ja... ja jednak nie chcę podwójnego samobójstwa, gdy mam to robić z kimś, kogo nie kocham.

To wykorzystanie. Nie jestem okrutnikiem, ale nie miałem pomysłu, jak przemówić do rozumu Ryuu.

Byliśmy w jakiejś łazience, którą po dłuższej chwili rozpoznałem. To jego mieszkanie.

W pewnym momencie on zaczął cicho chichotać, a ja od jego śmiechu dostałem gęsiej skórki.

— Dlaczego ludzie umierają, Dazai? Ilu z nich tego chce, a ilu pragnie żyć? — pytał całkiem spokojnie.

— Trudno na to odpowiedzieć, Ryuu, nie potrafię wejść innym w umysły i po prostu odczytać ich odpowiedzi. Nie mam zielonego pojęcia, Ryuu.

— A dlaczego ty umierasz?

— Powód nigdy nie jest jeden. Mógłbym ci zadać to samo pytanie.

— Tylko z tobą mogę być szczęśliwy, Dazai. Jeśli ty nie chcesz żyć, ja też nie.

Przełknąłem ślinę i znów przyjrzałem się naszym rękom. Były różne od siebie, bo całe ramię Akutagawy było drobniejsze, bledsze i ogólnie mizerniejsze. Splótł palce z moimi i znów się uśmiechał. Zmrużyłem oczy i rozejrzałem się po innych częściach pomieszczenia.

Dostrzegłem leżący z boku telefon, więc gdy Ryuu znów leżał mi na ramieniu, ja wziąłem urządzenie i wszedłem w wiadomości.

Poza kilometrową konwersacją z nim samym nie było zbyt wiele rzeczy do przeczytania, kilka reklam, przypomnienia o rachunkach, pomyłki...

Spojrzałem w listę kontaktów, gdzie na samym dnie dojrzałem zapis nazwany "ślimak i tygrys". Uśmiechnąłem się nieznacznie. Nim się obejrzałem, brałem się już za pisanie do nich wiadomości, ale jednak przerwałem to.

Na co ja to wszystko chcę zrobić?

Jaki ja mam w ogóle cel?

Czy pcha mną cokolwiek?

Tak.

Sumienie.

Zastanawiało mnie, czy ten numer jest w ogóle aktywny. Nie wiedziałem. Uśmiechałem się koślawo do klawiatury w telefonie, bacząc, żeby Akutagawa nie zwrócił uwagi.

Chciałbym, żeby Ryuu przeżył i przestał o mnie wreszcie myśleć. Niech ktoś, ktokolwiek, niech go zabierze ode mnie.
~Dazai

Wiadomość została wysłana.

Uśmiech nie przeciął mojej twarzy, nie było się z czego cieszyć. To, o czym kiedyś marzyłem, dziś było dla mnie mordęgą.

Przeczesałem dłonią jego włosy. Założę się, że gdy zrobię to jeszcze raz, on zamruczy jak kot.

Nie myliłem się, choć raz.

— Nie ma już nic?

— Możemy iść. — odparował Ryuu, przypominając mi tamtą piosenkę. — Żegnam was, już wiem... — w nienormalnie dobrym humorze zaczął następną.

— ...nie załatwię wszystkich pilnych spraw...

— ...idę sam, właśnie tam, gdzie czekają mnie...

— ...tam przyjaciół kilku mam, od lat...

— ...dla nich zawsze śpiewam, dla nich gram...

— ...jeszcze raz, żegnam was, nie spotkamy się. — znałem tą piosenkę, ludzie śpiewali ją z taką radością, ale nie każdy rozumiał, o czym ona w ogóle jest.

Za to właśnie ją lubiłem. Obaj dalej nuciliśmy ją wspólnie. W pewnym momencie głowa Ryuu opadła bardziej niemrawo. Ja wtedy wziąłem nóż i bandaż.

Swoje rozcięcie zwiększyłem, a Ryuu zabandażowałem, nie bedąc pewien, czy to w ogóle pomoże. Zamknąłem lekko oczy, uśmiechnąłem się nieznacznie i pocałowałem go fałszywie w czubek głowy.

A/N: Rozdział jest rano, bo nie wiem kiedy wrócę do domu.

Jak widać, zbliżamy się do zakończenia historii.

Co waszym zdaniem się wtedy wydarzy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro