Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 - Czerwona noc

- Stój, idioto! – krzyknął ponad moim ramieniem Terry.

Rick w ostatniej chwili docisnął stopę na hamulec i samochód, z piskiem opon wyhamował przed oszołomioną kobietą, która chwile potem pognała wąską uliczką, znikając w mroku.

- Cholerne babsko – syknął kierowca czarnego vana – W takim tempie rozstrzelają nas jakieś osiedlowe wymoczki.

Spojrzałam na zegarek w telefonie.

- Dwie minuty.

Ktoś jęknął, a ktoś inny odpalił papierosa. Przez mrok panujący w środku, trudno było mi określić kto gdzie siedzi.

- Źle się czuje – odezwał się Charlie.

- Jednak wymiękasz – stwierdził z rozbawieniem blondyn.

- Stul dziób, palancie.

- Hej – warknął Rick – jeśli macie zamiar się tłuc, róbcie to na zewnątrz.

- Andy, daj fajkę – zwróciłam się do ciemnowłosego chłopaka. Wyciągnął w moją stronę rękę, w której trzymał paczkę czerwonych Marlboro. Podziękowałam mu skinieniem głowy, choć wątpię czy to zauważył.

Zaciągnęłam się dymem i rozkoszowałam smakiem nikotyny w moich ustach.

Przypomniały mi się słowa Ricka, które wypowiedział, gdy Terry wspomniał o Charlie'm.

To go znajdziemy i odwieziemy w częściach do jego domu.

Samochód gwałtownie zahamował, a ja uderzyłam głową w burtę.

- Jesteśmy. – kierowca samochodu, przeskoczył przez siedzenia i usiadł między mną a Andy'm – ładujcie broń, bo za trzydzieści sekund zwierzyna zostanie wypuszczona z klatek.

Usłyszałam dźwięk przeładowywanego magazynku w pistolecie i drzwi od vana, otworzyły się.

- To co? – Terry wyskoczył z samochodu – robimy zakład, kto zabije więcej osób w ciągu dwunastu godzin?

Za nim wyszedł Rick, potem Andy, ja i za mną wygramolił się Charlie.

- Przegrany stawia kolejkę u Hectora – oznajmił Rick i przybił piątkę z blondynem.

- Wchodzisz Naomi? – Bennett wyszczerzył się w moją stronę.

Moją wypowiedź zagłuszyła syrena. Co roczna czystka właśnie się rozpoczęła. Do siódmej rano, wszystkie oddziały ratunkowe są zamknięte. Wsadziłam za pasek od czarnych spodni, nóż militarny, a przez ramie przewiesiłam karabin, który zarzuciłam na plecy. W lewą rękę złapałam pistolet maszynowy. Spojrzałam po twarzach kolegów. Każdy z nich ukrył swoją twarz pod maską. Poszłam w ich ślady i nasunęłam na swoją białą maskę, przypominającą kota.

Andy w klasycznej białej masce, z czarnymi kółkami wokół oczu, przypominał Tim'a aka Masky'ego z Marble Hornets. Reszta miała podobne, z tym że powypisywane na nich były różne słowa i były w różnych kolorach.

Otoczyliśmy ze wszystkich stron vana. Pierwsze godziny są najgorsze. Wszędzie jest cicho, jakby makiem zasiał. Każdy dokonuje przestępstwa po cichu i dopiero po bliżej nie określonym czasie zaczyna biegać ze spluwą po mieście i strzelać gdzie popadnie.

To właśnie czystka robi z ludźmi. Zmienia ich w potwory. Chociaż, nie. Nie można o nich mówić że zmieniają się w istoty złe, cieszące się z cierpienia innych. Oni już nimi są. Czystka tylko pokazuje ich prawdziwą naturę. Przez te pieprzone dwanaście godzin, po ulicach nie chodzą ludzie, a  wygłodniała zwierzyna zabrana z dziczy i wpuszczona do miasta.

Na samą myśl o tym, mój palec wędruje na spust pistoletu. Nie jesteśmy od nich lepsi.

Jesteśmy popierdoleni.

Jesteśmy hołotą.

Jesteśmy potworami.

Jesteśmy ludźmi.

Usłyszałam za sobą strzał, a chwile potem coś zwaliło się na ziemie. W pierwszym momencie pomyślałam, że to któryś z chłopaków, ale te myśli rozwiały się kiedy usłyszałam jęki jakiegoś starszego faceta. Wychyliłam głowę w tamtą stronę, akurat w momencie kiedy Andy przyłożył pistolet do potylicy tego mężczyzny i pociągnął za spust. Krew chlusnęła, brudząc białą maskę chłopaka i reszte ubioru.  Ciało mężczyzny bezwładnie leżało u jego stóp, czekając aż jutro rano ktoś zapakuje je w czarny worek i zawiezie do kostnicy.

- Wygrywam – oznajmił i jak gdyby nigdy nic, odwrócił się tyłem do zwłok i oparł plecami o samochód.

Terry prychnął, a Rick parsknął śmiechem.

- Jeszcze zobaczymy, Lewis.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro