#7
Temat: Wolność...
W te ferie przyjechał do mnie kuzyn.
Z reguły bawimy się na dworze, ale teraz pogoda była w kratkę i nie chciało nam się chodzić bez celu po tak ponurym miejscu, więc siedzieliśmy w domu. Moi rodzice gdzieś wyjechali, a rodzeństwa nie posiadam. Bogu dzięki. Wystarczy mi kuzyn... No właśnie, a co do kuzyna, to debil do potęgi entej. Nigdy nie robi tego o co go proszę, zawszę robi na przekór. Nikogo nie słucha, a tym bardziej mnie.
Tamtego pięknego, PACHNĄCEGO ( warto to podkreślić) wieczora leżeliśmy przed telewizorem. Oczywiście nie obyło się bez kłótni. On chcę patrzeć jak debile skaczą z jakiejś skoczni, a ja oglądać ( jak to on określił ) dodupne romansidła.
W końcu wylądowaliśmy na jakiejś przezabawnej komedii i oboje byliśmy szczęśliwi.
Atmosfera była piękna. No właśnie BYŁA. Do momentu kiedy mój kuzyn nie puścił fetora na cały dom, który jak na złość leciał prosto pod mój nos.
- Świnio... - powiedziałam zniesmaczona. - Jezu... - podskoczyłam. - czym cie karmią ?!
- Przypominam, że jadłem to co ty.
- Ale ja nie pierdzę przy pierwszej lepszej okazji.
- A po co trzymać bąka w dupie... Niech polata po chałupie... - Zaczął śmiać się sam z siebie, a ja mam coraz większą odrazę do tego... Co to właściwie jest. Hmmm... Tego CZEGOŚ !
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro