15:30
Zerwanie więzadeł krzyżowych stawu kolanowego przedniego.
Śmieję się do utraty tchu, aż do moich oczu napływają łzy szczerej rozpaczy, aż moje płuca palą się od środka, a umysł drży ze strachu.
— No wie pan, zdarza się, nawet najlepszym — rzuca lekarz w stronę moją lub trenera, nie wiem, bo nie dbam o to, skupiając się na przenikliwym bólu jednej z dolnych kończyn, wertując dokładniej wzrokiem opuchnięte i zaczerwienione kolano. Mam wrażenie, że to sen, zwykły koszmar, z którego zaraz się wybudzę, odetchnę z ulgą i zaśmieję się cicho. Niedoczekanie.
Kurwa, chcę krzyknąć, ukrywając twarz w dłoniach. Gdy uderzam dłonią w biurko, rozmowy za moimi plecami cichną, a pomieszczenie wypełnia jedynie mój paniczny oddech.
Zdarza się, powtarzam w myślach niczym mantrę, zaciskając zęby w mocnym uścisku, podobnie jak i pieści trzymane w kieszeni bluzy.
— Rekonstrukcja więzadła krzyżowego przedniego polega na wykonaniu przeszczepu... — Wydaje mi się, że kolejne słowa nie docierają do moich uszu, znikają przez otwarte okno, oszczędzając mi jeszcze większego bólu, kłującego w okolicach serca. Wyłapuje jedynie urywki; operacja, rehabilitacja, dom, koniec. A wszystko przeraża mnie tak samo, sprawiając, że chcę z n i k n ą ć.
I jedyne czego teraz potrzebuję to obecności pieprzonego Domena Prevca, kilku błahych zapewnień i słów zupełnie niepodnoszących na duchu, małostkowych, zwyczajnie młodzieńczo realistycznych, pomagających nie opaść na dno.
A jedyne co otrzymuję to podziękowanie za sukcesy w sezonie, kilka poklepań po plecach i garść kłamstw; poradzisz sobie, Daniel. Nigdzie nie ma jednak Prevca.
O piętnastej trzydzieści siedzę w samolocie kierującym się w stronę mojego rodzinnego kraju, jem orzeszki droższe od złota i krzyczę wewnętrznie. Wtedy uświadamiam sobie, że naprawdę go teraz potrzebuję.
•••
jutro się żegnamy 👀
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro