Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

00:35

Wybrzydzanie nie było w moim stylu, a co nie było w moim stylu, wpisywało się w styl życia Domena. A wszystko co nie pasowało mu w zbyt tandetnym i zbyt drogim przyjęciu nie zmieściło mu się na palcach dwóch rąk podczas ospałego wymienia; lampy przy suficie świeciły zbyt jasno, jedzenie było mdłe, szampan smakował jak przeterminowana lemoniada, jego marynarka była zbyt krótka, krawat zbyt czarny, a sukienka jego partnerki zbyt beżowa...

— Beżowa, Daniel, mówiłem, żeby ubrała czerwoną — piekli się, mamrocząc w poduszkę. Okazuje się, że Domen ze złamanym sercem jest jeszcze bardziej nieznośny i niezrównoważony niż zakochany Domen. — Spoliczkowała mnie i oblała szampanem! — dodaje pod nosem, choć brzmi to jak rozpaczliwy bełkot pomieszany z zaznaniem pierwszej porażki i odtrącenia. Parskam prześmiewczo i siadam obok, nasłuchując skrzypiącego materacu, uginającego się pod moim ciężarem.

Poluźniam krawat, zerkając na ten, który Prevc wręcz z siebie zerwał, wpadając do mojego pokoju niczym huragan, bez pozwolenia włażąc na łóżko (znów w butach). I niech gówniarz dziękuje Bogu, że Anja wróciła do domu.

— Nie spoliczkowała cię bez przyczyny, prawda, Prevc? — Mimowolnie, całkiem nieświadomie wplątuję palce w jego przydługie włosy, delikatnie za nie pociągając.

— Powiedziałem, że jej sukienka jest równie tandetna co pozłacany świecznik na stole. — Podnosi się do siadu, nie zważając na jakakolwiek przestrzeń osobistą, bezczelnie kładzie ręce na moich udach i spogląda na mnie z miną męczennika, zranionego nastolatka.

— Przed tym czy po tym, jak b e z c z e l n i e pocałowałeś ją na moich oczach? — pytam, siląc się na uprzejmy ton głosu.

— To było przed czy po tym, jak zmiażdżyłeś kieliszek w dłoni? — odpowiada pytaniem na pytanie, jeszcze bardziej cynicznie, przewracając w dodatku zmęczonymi oczami. Gdzieś w międzyczasie jego palce prowadzą niewidzialną linię po moje dłoni i zacięciach od odłamków szkła. — Mogę dziś zostać? — mówi tak cicho, że ledwo go słyszę, a swój wzrok wlepia w moją pokaleczoną skórę. Domen nie prosi, Domen zawsze bierze, to czego akurat mu potrzeba i na co ma ochotę, dlatego milknę, orientacyjne poszukując podstępu w jego słowach. Jednak spojrzenie smutnego szczeniaka, które posyła w moją stronę, zmusza mnie do jednego:

— Dwie zasady; nie wchodź w butach na łóżko i ani się waż palić tych obrzydliwych mentoli w moim pokoju.

Zgadza się skinieniem głowy.

Trzydzieści minut po północy znów zaczyna wybrzydzać i marudzić; bo jest mu zimno, bo zabieram mu całą kołdrę, bo naprawdę ma złamane serce, bo chciał dobrze, a wyszło jak zawsze. Dlatego pozwalam mu zapalić, a gdy nie może zasnąć i przestać narzekać, obejmuję go ramieniem, wodząc skaleczonymi palcami pod powierzchnią jego koszulki, w nikły sposób gładząc jego skórę.

Trzydzieści pięć minut po północy okazuje się, że usta Prevca smakują miętą i szampanem, który niespodziewanie zaczyna mi smakować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro