#150dzień
00:00
Aoi: 150 dzień.
00:02
Seijuuro: Gdzie jesteś?
00:04
Aoi: <załącznik>
Aoi: Sala ósma. Piętro czwarte. Trzy godziny.
02:44
Przeszedł przez drzwi, prowadzony przez nieco zirytowaną pielęgniarkę. Wpuściła go kiedy zaczął grozić jej sądem, wywaleniem z pracy, oraz tym, że jego dziadek ma prawa do tego miejsca i spokojnie może rozwalić cały ten szpital. No cóż, postąpiła raczej nieprofesjonalnie wpuszczając go do środka, ale dobre dla niego. Zamknęła za nim drzwi i zaczęła gapić się w spore okno w ścianie.
Spojrzał znowu na zegarek na swoim nadgarstku.
02:46
- Aka-chin.
Spojrzał na nią; była zupełnie inna niż jej starszy brat. Czarne włosy, duże, niebieskie oczy i nieco zadziorny uśmieszek. Mimo to, widać było, że jest zmęczona; blada, z czerwonymi policzkami i spuchniętymi oczami. Siedziała na łóżku, a on powoli przyjrzał się kabelkom, które od niej odchodziły do jakiejś dziwnej maszyny, gdzie było monitorowane jej serce.
- Pośpieszmy się, dobrze? Moja rodzina zjedzie się za maks pół godziny.
Nie odezwał się, tylko zaczął przyglądać półkom obok niej. Mangi, jakieś płyty, laptop, wielki zegar, lampka, jakieś rysunki i książki. Mnóstwo rzeczy; wydawało się, że tu mieszka. Co było prawdą.
- Więc jednak istniejesz?
Zmarszczyła brwi.
- Jak widać - odpowiedziała nieco zirytowanym głosem, a po chwili westchnęła i zamknęła oczy. - Nie chcę się kłócić w ostatnich chwilach życia.
Podszedł do szafki, biorąc pierwszą z rzędu kartkę. Zmrużył oczy, dokładnie się mu przyglądając i wyjrzał przez okno na miasto, niezwykle ładnie oświetlone przez lampy i wielkie banery na budynkach. Przyłożył obrazek do okna, a kąciki jego ust uniosły się do góry.
- Podobne.
- Oczywiście, że podobne. Siedzę tutaj od zimy, dzień w dzień, od czasu do czasu wychodząc. Znam ten widok na wylot.
Pokiwał głową, odkładając kartkę i opadając na krzesło obok jej łóżka.
- Przepraszam - powiedziała nagle, spuszczając głowę. - Kiedy jeszcze czułam się dobrze zaczęłam do ciebie pisać, potem... A potem zaczęłam umierać. Powoli.
Pokiwał głową, przyglądając się jej.
- Boisz się?
- Oczywiście, że się boję. - Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. - Wszyscy się boją. Strach jest w każdym.
Zerknął na jej zegarek.
02:57
- Jak się czujesz?
Zakaszlała, w ręcznik, wycierając pośpiesznie usta.
- Paskudnie. Psychicznie albo fizycznie, nie rozpoznaje.
Przewróciła oczami, znowu kaszląc. Akashi podniósł wzrok na pielęgniarkę, która gapiła się na nią z niepokojem, a kiedy znowu zaczęła kaszleć, zniknęła w korytarzu. Spojrzał znowu na Mayuzumi, która odchyliła się do tyłu i położyła na łóżku.
- Wyjdź.
- Aoi...
- Wyjdź, Akashi. Kocham cię, ale prosiłam, abyś w takiej sytuacji wyszedł!
Wstał.
03:00
Aoi zaczęła nieco szybciej oddychać, a na korytarzu rozległy się kroki. Drzwi otworzyły się, a dziewczyna nieco zirytowanym głosem wyszeptała:
03:01
- Miękkiego łóżk-
Pisk.
Epilog będzie nieco później, misie! :):
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro