Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#150dzień

00:00

Aoi: 150 dzień.

00:02

Seijuuro: Gdzie jesteś?

00:04

Aoi: <załącznik>

Aoi: Sala ósma. Piętro czwarte. Trzy godziny.

02:44

Przeszedł przez drzwi, prowadzony przez nieco zirytowaną pielęgniarkę. Wpuściła go kiedy zaczął grozić jej sądem, wywaleniem z pracy, oraz tym, że jego dziadek ma prawa do tego miejsca i spokojnie może rozwalić cały ten szpital. No cóż, postąpiła raczej nieprofesjonalnie wpuszczając go do środka, ale dobre dla niego. Zamknęła za nim drzwi i zaczęła gapić się w spore okno w ścianie. 

Spojrzał znowu na zegarek na swoim nadgarstku.

02:46

- Aka-chin.

Spojrzał na nią; była zupełnie inna niż jej starszy brat. Czarne włosy, duże, niebieskie oczy i nieco zadziorny uśmieszek. Mimo to, widać było, że jest zmęczona; blada, z czerwonymi policzkami i spuchniętymi oczami. Siedziała na łóżku, a on powoli przyjrzał się kabelkom, które od niej odchodziły do jakiejś dziwnej maszyny, gdzie było monitorowane jej serce.

- Pośpieszmy się, dobrze? Moja rodzina zjedzie się za maks pół godziny.

Nie odezwał się, tylko zaczął przyglądać półkom obok niej. Mangi, jakieś płyty, laptop, wielki zegar, lampka, jakieś rysunki i książki. Mnóstwo rzeczy; wydawało się, że tu mieszka. Co było prawdą.

- Więc jednak istniejesz?

Zmarszczyła brwi.

- Jak widać - odpowiedziała nieco zirytowanym głosem, a po chwili westchnęła i zamknęła oczy. - Nie chcę się kłócić w ostatnich chwilach życia.

Podszedł do szafki, biorąc pierwszą z rzędu kartkę. Zmrużył oczy, dokładnie się mu przyglądając i wyjrzał przez okno na miasto, niezwykle ładnie oświetlone przez lampy i wielkie banery na budynkach. Przyłożył obrazek do okna, a kąciki jego ust uniosły się do góry.

- Podobne.

- Oczywiście, że podobne. Siedzę tutaj od zimy, dzień w dzień, od czasu do czasu wychodząc. Znam ten widok na wylot.

Pokiwał głową, odkładając kartkę i opadając na krzesło obok jej łóżka.

- Przepraszam - powiedziała nagle, spuszczając głowę. - Kiedy jeszcze czułam się dobrze zaczęłam do ciebie pisać, potem... A potem zaczęłam umierać. Powoli.

Pokiwał głową, przyglądając się jej.

- Boisz się?

- Oczywiście, że się boję. - Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. - Wszyscy się boją. Strach jest w każdym.

Zerknął na jej zegarek. 

02:57

- Jak się czujesz?

Zakaszlała, w ręcznik, wycierając pośpiesznie usta.

- Paskudnie. Psychicznie albo fizycznie, nie rozpoznaje.

Przewróciła oczami, znowu kaszląc. Akashi podniósł wzrok na pielęgniarkę, która gapiła się na nią z niepokojem, a kiedy znowu zaczęła kaszleć, zniknęła w korytarzu. Spojrzał znowu na Mayuzumi, która odchyliła się do tyłu i położyła na łóżku.

- Wyjdź. 

- Aoi...

- Wyjdź, Akashi. Kocham cię, ale prosiłam, abyś w takiej sytuacji wyszedł!

Wstał.

03:00

Aoi zaczęła nieco szybciej oddychać, a na korytarzu rozległy się kroki. Drzwi otworzyły się, a dziewczyna nieco zirytowanym głosem wyszeptała:

03:01

- Miękkiego łóżk-

Pisk.

Epilog będzie nieco później, misie! :):

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro