Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

New rules

Jason

Widziałem jak Nico z moją siostrą wychodzą z domu. Chciałem iść za nimi, ale mój nowy bro mnie zatrzymał. Miał na twarzy kształt pięści.

- Co ci się stało, bro? – zapytałem

- Jakaś szalona mutantka mnie napadła.

- Ała. – odpowiedziałem – Pojedziemy do domu? Imprezka chyba powoli się kończy.

- Jesteśmy schlani, bro.

- Nie przesadzaj bro. Wypiłem tylko jedno piwo. – skłamałem. Tak naprawdę wypiłem pięć specjalności Pana D.

- Skoro tak mówisz bro.

- Bro.

Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do mojej fury. W prawym lusterku widziałem jak z budynku wychodzi Will i biegnie za taksówką do której wszedł Nico. Zacząłem się śmiać. Dziwny gość.

Pojechaliśmy w przeciwną stronę niż taksówka. Nagle zobaczyłem jak jakieś dziecko wbiega na drogę. Chciałem lekko skręcić, żeby je ominąć, ale straciłem panowanie nad kierownicą i wjechałem w drzewo.

Poduszki powietrzne się aktywowały, a ja ostatnie co zobaczyłem to rozpływające się w powietrzu dziecko.

~

Nico

Razem z naszymi gołąbeczkami wróciliśmy do domu. Dziewczyny zaprowadziły mnie do salonu i przykryły kocem. Po chwili Thailia dała mi herbatkę i włączyła wiadomości. Głowa napierdalała mi jak jeszcze nigdy w życiu.

- Wiadomości z ostatniej chwili! – powiedział prezenter ,,przejętym'' glosem – Dwójka chłopaków, w wieku dwudziestu pięciu lat, wjechała w drzewo. Prawdopodobnie wracali z imprezy. Poziom alkoholu we krwi chłopaka, który prowadził samochód wynosił 3 promile. Niestety pasażer zmarł na miejscu. – Na ekranie pojawiły się zdjęcia roztrzaskanego samochodu.

- Przecież to samochód Jasona! – upuściłem kubek z nietkniętą herbatą na ziemię.

- O boże! – krzyknęła Thalia i zaczęła płakać w ramię swojej dziewczyny.

- Jedziemy tam! – krzyknąłem i zacząłem biec w stronę drzwi wyjściowych mieszkania.

- Czekaj, Nico! – krzyknęła Reyna.

Wybiegłem z domu w samych skarpetkach. Włączyłem telefon i napisałem wiadomość do Piper.

Do: Piper

Dze jest ason?!?1/1/

Od: Piper

Mail wypadek

Do: Piper

W jskin szpitalu

Od: Piper

Im. Asklepiosa

Zobaczyłem, że to jest całkiem niedaleko. Postanowiłem tam pobiec nawet bez tych butów. Po dziesięciu minutach szaleńczego biegu przez ulice Nowego Jorku byłem na miejscu. Skłamałem pigule w poczekalni, że jestem jego kuzynem.

- Sala numer 335

Pobiegłem do pomieszczenia. Chciałem wejść ale od razu mnie wywalili. Reanimowali go. Osunąłem się na kolana i zacząłem płakać. Podeszła do mnie Piper i przytuliła.

- To wszystko przez Percy'ego Jacksona.

- Wszyscy na których mi zależy mnie opuszczają. – szepnąłem i starłem łzy z polików – Nie mam po co żyć.

- On będzie żył, czuje to. – powiedziała dziewczyna i podała mi chusteczkę – Nie może teraz tak po prostu umrzeć.

~

Od kliku dni siedzę w moim domu, zamknięty w pokoju. Will cały czas próbuje się ze mną skontaktować. Codziennie przychodzi i dobija się do drzwi, ale jeśli długo nie przestaje pukać Reyna wyrzuca go na dwór. Dziewczyny są nadal ze mną. Zrobiliśmy nawet grupkę na mesku ,,Gay trio'' .

Wczoraj Jason się obudził. Lekarze mówią, że jest w dobrym stanie. No może oprócz jednego. Częściowo stracił pamięć. Nie pamięta ludzi, których znał wcześniej jak na przykład mnie lub Thalię. Wie jedynie jak ma na imię, na nazwisko i inne takie rzeczy. Dzisiaj z dziewczynami chcieliśmy iść go odwiedzić, ale przed drzwiami sterczał Will i Reyna zaproponowała, że przytrzyma go zanim wyjdę, żeby się na mnie nie rzucił. Powiedziałem jednak, że dziękuję. Nie potrzebuję jej pomocy, sam się z tym zmierzę. Założyłem glany oraz czarną bluzę i wyszedłem. Will coś pierdolił o przepraszaniu, tej głupiej suce i o tym jak bardzo mu przykro.

- Spierdalaj jebany chuju. – syknąłem i złapałem dziewczyny za ręce – Chodźcie girls. – powiedziałem wesołym tonem.

- Nico, przepraszam!!! – powiedział Solace, pewnie udawanym, smutnym głosem – wysłuchaj mnie, proszę!

- Wypierdalaj. – podsumowały go dziewczyny jednocześnie.

Zaczęliśmy iść ulicą, a Will cały czas wlókł się za nami. W końcu chyba nie wytrzymał ignorowania go i złapał mnie za rękę, po czym przyciągnął do siebie i pocałował. Po chwili jego uścisk poluzował się a on został odciągnięty ode mnie przez Reynę.

- Nie dotykaj go! – krzyknęła.

- Możesz go puścić. – powiedziałem i spróbowałem zamaskować zdziwienie i zmieszanie pojawiające mi się na twarzy.

- Jesteś pewny? – zapytała dziewczyna.

- Tak. – odpowiedziałem szybko. Dziewczyna niechętnie wykonała moją prośbę. Gdy tylko puściła Willa odsunęła się trzy kroki do tyłu i wytarła ręce w spodnie, na co się zaśmiałem. Podszedłem do zmieszanego chłopaka i zarzuciłem mu ręce na ramiona.

- Naprawdę cię kocham. – szepnął Will w moje usta i objął mnie w pasie – Ja nie chciałem. To ona zaczęła.

- I ty na to pozwoliłeś? – zapytałem pociągającym głosem.

- Byłem naćpany. – powiedział – Byłem pewny, że to ty.

- Spierdalaj. – powiedziałem i odepchnąłem go do tyłu. Przewrócił się – Chodźcie girls!

~

Wróciliśmy do domu po odwiedzinach u mojego przyjaciela. Nie poznał nas i był bardzo zmieszany. Dziewczyny nie mogły u mnie zostać bo poszły na randkę. Przed wyjściem powiedziały mi jeszcze jedno.

- Pamiętaj Nico. Po pierwsze: nie odbieraj telefonu. Po drugie: Nie wpuszczaj go do środka. To chyba wszystko, papaaa! – pożegnały się jednocześnie.

Poszedłem do salonu usiadłem na pufie i owinąłem się kocykiem. Przypomniały mi się te wszystkie chwile z Willem, gdy byliśmy szczęśliwi. Przypomniał mi się smak jego ust. Były zawsze takie ciepłe. Przypomniało mi się jak robił warkoczyki z moich włosów i mimo, że prosiłem go aby tego nie robił, przytulał się do mnie.

Zacząłem płakać. Mimo, że nie chcę tego przyznać to tęsknię za nim. Nie wytrzymam dłużej. Pierdole zasady.

Do: Jebany chuj

Przyjedź szybko.

Do: Jebany chuj

Proszę.

Od: Jebany chuj

Dobrze.

Po kilku minutach usłyszałem dzwonek do drzwi. Jak się okazało był to Will. Otworzyłem je i wpuściłem go do środka. Gdy tylko zamknąłem je z powrotem spoliczkowałem go. Chłopak złapał się za bolące miejsce i syknął z bólu.

- Nienawidzę cię! – krzyknąłem i przytuliłem go – Ale nie mogę bez ciebie żyć. – szepnąłem wtulając twarz w jego szyję. Chłopak delikatnie mnie objął i zaczął gładzić po plecach.

- Naprawdę przepraszam. To serio nie tak jak myślisz.

- Zamknij ryj. – powiedziałem i mocniej go przytuliłem. – Tak bardzo cię nienawidzę. Jesteś największym gnojem jakiego znam.

- Też cię kocham.

- Tak bardzo cię nienawidzę. – zacząłem płakać. Chłopak zaprowadził mnie do salonu, usiadł na kanapę i posadził mnie sobie na kolana. Ponownie wtuliłem twarz w jego szyję – Zamówisz pizze?

- Pod jednym warunkiem.

- Co znowu ode mnie chcesz, Solace?

- Musisz mi wybaczyć.

- Nie wiem czy będę umiał ci zaufać...

~

Dzisiaj był poniedziałek. Pewnie myśleliście, że nie pójdę do pracy, co?? Tak się składa, że dzisiaj ma być dużo zamówienień i Chejron będzie potrzebował mojej pomocy. Kocham robić pizze. A jeszcze bardziej kocham ją jeść.

Pierwsze zamówienie tego dnia to pizza hawajska. Fuj, nienawidzę tego shitu. Jak można jeść ananasa i szynkę na jednej pizzy?! Jako prawdziwy Włoch zabiję osobę, która ją zamówiła.

Po zrobieniu tego czegoś wziąłem to i poszedłem ją zanieść. Zobaczyłem Willa.

- Hahahahahah, to ty zamówiłeś hawajską? – zapytałem się

- Czekaj... ty tu pracujesz? Od kiedy?

- Nieważne. Czemu nie jesteś na uniwerku?

- Odwołali mi zajęcia. – odparł i wziął kawałek pizzy ode mnie.

- Nie powinieneś mieć żałoby po Percym?

- Nienawidzę tego chuja.

- Aaaa... Ide dalej pracować, pa!

- Nico, czekaj. – powiedział. Odwróciłem się w jego stronę i spojrzałem pytającym wzrokiem. – Kocham cie, wiesz?

- Okej?

- Chcesz gdzieś wyjść dzisiaj?

- Zależy gdzie.

- Na żarcie. – odparł uśmiechając się

- No spoko.

~

Poszliśmy do jakiejś eleganckiej restauracji. Will miał na sobie koszulę a ja jak zawsze podarte spodnie i czarną bluzę.

Gdy weszliśmy do nowoczesnego budynku kelner zaprowadził nas do naszego stolika. Był z niego widok na kuchnię gdzie na żywo gotowano posiłki.

Facet dal nam karty i odszedł. Will po przeczytaniu co można kupić spojrzał na mnie i spytał.

- Masz może ochotę na wino? Podobno jest wyborne.

- Jak muszę. – odpowiedziałem.

- Kiedyś byłem tu z rodzicami i rodzeństwem. – powiedział i zawiesił wzrok na stronie z pierogami – Moja starsza siostra zamówiła sok porzeczkowy a kelner przez przypadek dał jej wino. Było strasznie śmiesznie. Jak wróciliśmy do domu wyglądała jak martwa.

- Też mam siostrę... - spojrzałem na róże w wazonie w kolorze krwi.

- Muszę ją kiedyś poznać. – Will uśmiechnął się tak uroczo jak jeszcze nie widziałem.

- Obawiam się, że to nie jest możliwe. – powiedziałem.

- Dlaczego? – zapytał i po chwili pobladł – Nie mów, że ona...

- Może. – powiedziałem – Nie chcę o tym rozmawiać.

~

Reszta wieczoru minęła bardzo fajnie. Will oblał się zupą pomidorową i przez resztę spotkania był cały pomarańczowy. Już wracamy. Idę koło niego, on trzyma mnie za rękę. Udało mu się mnie przekonać, że już nigdy mnie nie zdradzi.

Zatrzymaliśmy się dopiero przed moim domem.

- To co – Will puścił moją rękę i spojrzał mi w oczy – do zobaczenia.

- Ta, no, pa.

Will pocałował mnie w policzek na pożegnanie i oddalił się a ja wykończony wszystkim poszedłem do domu, przebrałem się w piżamę w krwawe jednorożce i zasnąłem.

~

Siemanko świry!!!

Jutro (24.07) epilog

To będzie pierwsza skończona książka więc bien  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro