...| II |...
Jimin jadł. Nie pamiętał kiedy ostatnio chociażby widział tyle jedzenia. W większości wszystko zjadliwe co znalazł, oddawał swojej mamie. Nie przejmował się, że sam był głodny, ani tym że ból brzucha nie dawał mu spać. Nawet jeśli coś jadł, był to głównie chleb. Suchy chleb. Teraz, gdy siedział na wygodnej kanapie, a przed sobą miał pełno smakołyków aż trudno było mu się oprzeć od spróbowania ich.
Obok niego siedziała Elizabeth. Rozmawiali już wcześniej. Okazało się, że dziewczyna jest całkiem miła, ale nie lubiła za dużo mówić. Po chwili do ich wagonu wszedł Taehyung. Usiadł naprzeciwko nich i odgarnął niebieskie włosy do tyłu tak, by nie zasłaniały mu widoczności na dwójkę "wybrańców".
- Sprawa jest prosta - powiedział i założył nogę na nogę - Musicie zabijać. Zabijać, by przeżyć. Przeżyć aby wygrać. Wygrać i przynieść szczęście i chwałę waszym przodkom, rodzinom.
Jimin spuścił głowę. To co się tu działo było nienormalne. Nie wiedział dlaczego wymyślono coś tak okropnego? Po co komu taki mord? Komu przynosi to szczęście?
Pociąg, którym jechali poruszał się z zawrotną prędkością. Chłopak nigdy wcześniej nie był w tak luksusowym miejscu.
- Nie smuć się kochaniutki - cmoknął w powietrzu niebiesko włosy opiekun. Wstał i zaczął ich okrążać - Musicie się przygotować. To co was tam czeka nie będzie łatwe, ale dacie rade. Jesteście silni. Miejsce, w którym żyjecie tego wymaga. Kapitol potrzebuje rozrywki. Pokażcie się z jak najlepszej strony i gra będzie wasza. Przekonajcie ich do was. Niech pokochają was od pierwszego wejrzenia! - wykrzyknął. Resztę podróży spędzili na rozmowie, a właściwie monologu Taehyunga, który dawał im porady dzięki, którym bardziej przypodobają się bogaczom.
...
Jimin w życiu nie widział czegoś takiego. Pierwsze co tu zobaczył to tłumy ludzi. Każdy do nich podchodził i chciał wypytywać o szczegóły z ich życia i tego co czują na myśl, że wezmą udział w rozgrywce. Taehyung kazał im iść i nie odpowiadać na żadne pytania. Przez to ludzie będą bardziej ciekawi ich życia i później będą mieli większe szanse.
Taehyung powiedział również, że jest nowy w tej "branży" i nie maja zwracać uwagi na wpadki jakie mogą się przez niego wydarzyć. On dopilnuje wszystkiego.
Bruneta wręcz przerażało to, że morderstwa tak młodych osób nazywane są branżą. Niektóre z nich to jeszcze dzieci, jak na przykład Elizabeth. Tak młode osoby nie powinny widzieć jak inni tak tragicznie umierają, a tym bardziej same nie powinny zabijać.
Lekko zamyślony, dalej szedł za ich opiekunem. Doszli do wielkiego budynku. Był cały przeszklony, a Jimina aż zatkało. Nigdy w życiu nie widział tak wysokiego obiektu. Najwyższym co widział w życiu było ponad stu letnie drzewo, które zobaczył podczas polowania.
Powoli udali się na jedno z wyższych pięter. Do okoła niego i dziewczyny zaczęli biegać ludzie podając im to jakieś różowe trunki, to zakąski, a to po prostu zaczynając z nimi rozmawiać i próbować wyciągać jakieś informacje.
Chwilę potem znaleźli się w metalowym pomieszczeniu, które chyba nazywane jest windą. Przynajmniej tak chłopak zrozumiał, gdyż podpisane było ozdobną czcionką na pozłacanej tabliczce nad wejściem. Chłopak poczuł się lekko niekomfortowo. Niby sam mieszkał w małym domku, ale z niego przynajmniej dało się wyjść w każdej chwili a ta puszka... ona była nie do otwarcia od środka, jak już się z resztą przekonał.
- Jedziemy do waszych apartamentów. Odpoczniecie przed jutrzejszym dniem, aby jak najlepiej wyglądać. Jutro będziecie się prezentować, więc musicie wyjść jak najlepiej - Taehyung zaczął wciskać jakieś przyciski a winda ruszyła w górę. Chwile potem byli już na miejscu. Drzwi rozsunęły się, a Jimin poczuł wielką ulgę i jak najszybciej opuścił pomieszczenie. Znaleźli się w małym holu. Na piętrze były trzy drzwi. Taehyung wyjął dwie pary kluczy i podał jedną Jiminowi, a drugą brunetce. Elizabeth miała piękne długie włosy.- Idźcie do pokoi, a ja już nie będę wam przeszkadzać. Żegnajcie kochani - powiedział i wrócił do windy.
Jimin spojrzał na klucz i zobaczył przy nim breloczek z numerkiem pokoju, 1232. Jego apartament był na środku. Mozolnym krokiem podszedł i otworzył drzwi. To, co tam zobaczył zaparło mu dech w piersi.
...
- Nie chcę spać koło tych brudasów z dwunastki! - Jimin usłyszał krzyk. Leżał sobie spokojnie w tym ogromnym łożu, które wyglądało jak conajmniej dla dziesięciu osób i nagle, ni stąd ni z owąd, usłyszał głośnie krzyki na korytarzu. Bał się spać sam w obcym miejscu z daleka od domu, więc po prostu leżał na łóżku i oglądał zdobiony sufit. Nic ciekawego.
- Nie trzeba było iść tak wolno. Gdybyś był szybszy już dawno miałbyś lepsze miejsca - odpowiedział mu również jakiś mężczyzna. Brunet usłyszał głośne prychnięcie. Bał się, że coś się stanie. Wstał z lóżka, bardzo wygodnego z resztą, i jak najciszej mógł podszedł i przyłożył ucho do kawałka drewna, tak by móc więcej słyszeć. Nie, że był wścibski, wręcz przeciwnie, nie obchodziło go to co się dzieje za drzwiami. A może starał się w jakiś sposób oszukać...
- Nie po to trenowałem całe życie do tego wydarzenia żeby teraz spać w takich warunkach! - znowu usłyszał głos. Stwierdził, że jest bardzo ładny. Po sekundzie skarcił się jednak w myślach. W jego wiosce to co czuł do chłopców było tępione od kiedy sięgał pamięcią. Gdyby ktoś się dowiedział o jego potajemnym związku, trwającym w prawdzie nie więcej niż kilka miesięcy, z synem starego wdowca mieszkającego około pięćset metrów od nich, chyba by go zabito. Nie, nie zabito. Torturowano przez kilka godzin by wyplenić z niego to cholerstwo, a dopiero potem zabito. Powoli i boleśnie.
- Opanuj się, Jeon - warknął prawdopodobnie drugi z mężczyzn.
- Mam imię - odwarknął.
- Jungkook - parsknął prześmiewczo.
Ładne imię - pomyślał Jimin i zaraz miał ochotę dać sobie porządnie w twarz. Miał przecież chłopaka... który ignorował go od co najmniej kilku dni, a gdy brunet go wołał lub chciał porozmawiać, po prostu odchodził. Jimin nie wiedział już za bardzo co o tym wszystkim sadzić. Skoro jego chłopak go ignorował i dawał widoczne sygnały, że ma go już dość, to czy Jimin mógł starać się o coś nowego?
Gdy Jimina pochłonęły myśli o jego lekko toksycznym związku, Jungkook stał na korytarzu w drzwiach do swojego nowego lokum. Może nie tak bardzo nowego, bo długo w nim nie pomieszka. Patrzył w oczy swojemu ojcu, którego nie powinien już widzieć, ale mężczyzna zagroził jego trenerowi, że jak go do niego nie wpuści to ten spowoduje, że więcej w tej imprezce już udziału nie weźmie. Teraz ubrany na pomarańczowo mężczyzna kulił się za potężnie zbudowanym ojcem chłopaka i się nie odzywał.
Chłopak trochę się cieszył, że może brać w tym udział. W końcu to jedyne do czego był przygotowywany w życiu. Codzienne treningi ponad granice sił i dyscyplina jakiej oczekiwali od niego liczni trenerzy odcisnęła na nim piętno. Chłopak był dobrze zbudowany i nie lubił słabeuszy. Skoro on musiał tak się poświecić to czemu inni nie mogą poćwiczyć nawet kilka minut dziennie? Czuł lekką satysfakcję, że jego starania nie poszły na marne i został wybrany. Z drugiej jednak strony nikt nie przygotował go na śmierć. Każdy nauczyciel wmawiał mu, że jeśli zagra, wygra. On czuł, że się mylili.
Gdy tak rozmyślał, zorientował się, że już długo nikt nic nie mówił. Ojciec patrzył na niego z nienawiścią, a on tylko oglądał zdobioną podłogę pod nim. Nie wiedział co zrobić. Czuł się znieważony. Dlaczego musi spać na tym samym piętrze co ludzie z dwunastki, przecież oni nie sięgają mu nawet do pięt.
Usłyszał cichy skrzyp. Cała trójka na korytarzu obróciła się w stronę drzwi. Zza uchylonych wrot wychylał się szczupły chłopak. Jungkook pomyślał, że to najbardziej urocza osóbka jaką ostatnio zobaczył, bo jego roztrzepane na wszystkie strony włosy i za duża koszula sprawiały, że wyglądał cudownie. Potem przypomniał sobie, że to dzieciak z dwunastki.
- Co podsłuchujesz, smarkaczu - warknął jego ojciec, gdy Jimin zaczął wpatrywać się w posturę wyższego od siebie bruneta. Jiminowi przemknęło przez myśl, że nieznajomy, o naprawdę pięknym imieniu, mógłby być interesujący, gdyby Jimin był wolny ale nadal był w swoim "związku" i takie myśli nie powinny go nachodzić.
- Ja tylko bałem się, że coś się stało... - szepnął i spuścił głowę. Bał się, że mężczyzna coś mu zrobi. Jimin był nowy w tym świecie i nie wiedział jak ma reagować na tego typu zaczepki. Gdy uniósł wzrok zobaczył, że Jungkook otwiera swoje dzrwi i wchodzi do pokoju, a reszta mężczyzn idzie do windy.
Gdy na holu został on sam miał ochotę zapukać od pokoju chłopaka i porozmawiać z nim, ale za bardzo się bał. Wpatrywał się jeszcze chwile w ścianę przed sobą i wrócił do pokoju. Nie wiedział dlaczego otworzył drzwi. Ostatnio sam nic nie wiedział. Postanowił przespać sie ze swoimi dziwnymi uczuciami, które pojawiły się w jego głowie po całej tej sytuacji i rzucił się na łoże.
...| Game of murders |...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro