I
Razem z moją psiapsi siedzimy na lekcji angielskiego. Obok w ławce siedzą jeszcze dwie loszki. Razem lubimy gadać na przerwach i lekcjach.
Pani rozmawia z innymi dzieciakami -tymi co jadą na euroweek- co się tam będzie działo. Ile to fascynujących ludzi z poza naszego kraju poznają i jak bardzo zajebiście będzie. Jako iż żadna z nas nie jedzie na ten szit nie słuchamy za bardzo. Ja patrzę coś w zeszyscie, a one... W sumie nie za bardzo wiem co robiły.
Nagle pani postanawia opowiedzieć nam, a raczej im, jakie to super gry powitalne na nich czekają. Zaczyna mówić coś o jakiejś księżniczce w wieży. Robi się ciekawie...
Zaczynam sobie wyobrażać jak debilnie musi to wyglądać.
Wszyscy poprzebierani w jakieś średniowieczne wdzianka, paradują wokoło wieży na której jest jedna osoba. Żenada.
W jednej chwili jeden mój "kolega" wstaje z ławki, podnosi rękę w teatralnym geście i jego wyraz twarzy zmienia się na rozmarzony.
-Marcin -mówi -uratuj mnie...
To ten szip...
To ten szip klasowy co musi być real!
Komar (to nazwa tego szipu) (nie, nie było lepszej) (tak wiem jest do dupy) się dzieje!!!
KOMAR
SIĘ
DZIEJE!!!!!!!
AAAAAA A AAAA AA A A A A A A A A A A A A A A A A A A AAAAAA A A A A A A A AA A A A A A!!!!!!!!!!!!
Jak żeśmy się w czwórkę zaczęły śmiać. Cała klasa się na nas patrzyła.
No ale co zrobicie jak na środku lekcji dostajecie fangirlu?
No nic.
Pani w ogóle się nami nie przejmowała. Tłumaczyła coś dalej.
Ja nie mogłam oddychać. Ale co jest najgorsze. Zrobilam się cała czerwona. Znowu...
Potem Kor (to ksywka tego gościa co spowodował mój fangirl) odwrócił się w naszą stronę i zaczął się dziwnie patrzeć.
-Wszystko dobrze-powtarzałam na okrągło śmiejąc się -bardzo dobrze.
Tak się kończy pierwsza anegdotka z mojego życia. Mam nadzieję, że jest ok.
Więc papatki ❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro