Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♪𝚃𝚎𝚗♪

– Czemu mi nie powiedziałaś? – spytała z wyrzutem dziewczyna kilka minut później.

– Przepraszam.. po prostu nie wiedziałam jak zareagujesz, poza tym nie jestem zbyt ufna.. – zmartwiłam się, że będzie zła, czy że pomyśli że jej nie lubię ale ona po prostu mnie przytuliła.

– Tak mi przykro.. nie miałam pojęcia przez co przechodzisz. Musiało być ci bardzo ciężko. – powiedziała po chwili ciszy i usłyszałam jak pociągnęła nosem. Odsunęłam się od niej lekko i zobaczyłam jej twarz zalaną łzami.

– Semi, dlaczego płaczesz? – zmarszczyłam brwi, chwytając ją za ręce.

– Bo.. – pociągnęła nosem – nie miałam pojęcia przez co przechodzisz, jaka ze mnie przyjaciółka? – zrobiła smutną minę.

– Jak mogłaś wiedzieć? Nie powiedziałam ci. – sama zaczęłam płakać.

Kilka minut później obie skoczyłyśmy zalane gorzkimi łzami śmiejąc się z siebie.

– Yiren została wezwana do dyrektora. – oznajmiła, a ja zrobiłam wielkie oczy.

– Naprawdę? I dowiedziałaś się czegoś więcej? – uniosłam brwi w geście zdziwienia.

– Podobno została zawieszona na dwa tygodnie, więc będziesz miała spokój. – ucieszyła się.

– O jeden problem mniej.

– No tak, jak już mówimy o twoich dwóch pozostałych problemach.. Tae cię szukał, Chan za to cię pomścił. – ciekawe czego jeszcze się przydatnego dowiem.

– Pomścił? - dopytałam.

– Kupił sok specjalnie by go na nią wylać. Powinnaś mu podziękować, stała się pośmiewiskiem. – zaśmiała się cicho.

– Nie dobijaj mnie. – jęknęłam i schowałam twarz w dłoniach.

– Przepraszam, ale tak czy siak kiedyś będziesz musiała z nimi pogadać. Nie odpuszczą ci. – poklepała mnie po plecach. – A Tae naprawdę się o ciebie martwił. Biegał po całej szkole, by cię znaleźć. Jeszcze bardziej się zmartwił jak się dowiedział, że podobno ktoś cię uderzył.

– Mówiłaś, że nie jest zbyt uczuciowy. – przypomniałam sobie jej słowa.

– Bo to prawda, ale z tobą to co innego. Sama chciałabym wiedzieć jak to działa. – spojrzała na telefon.

– Rosie.. ja będę się już zbierała. Obiecałam TaeYong'owi, że pójdziemy do kina. Nie gniewasz się? Poradzisz sobie beze mnie? – rozczuliła mnie jej troska.

– Spokojnie, oczywiście że sobie poradzę. Idź i baw się dobrze. – uśmiechnęłam się szeroko, tuląc dziewczynę na pożegnanie. Następnie obserwowałam jak wesoło biegnie, aż w końcu znika z mojego pola widzenia.

Udałam się w stronę parku, w którym byłam poprzedniej nocy. Może tam znajdę swoją bransoletkę, bynajmniej taką miałam nadzieję. Miała dla mnie ogromne znaczenie, była czymś więcej niż tylko kawałkiem sznurka i przywieszką w kształcie puzzla.
To była jedyna pamiątka po najważniejszej osobie w moim życiu, po moim jedynym przyjacielu.

Przeszukiwałam dokładnie trawę, okolice pod ławkami ale park był dość spory. Próbowałam odtworzyć w głowie moją trasę, było bardzo ciężko bo widok przysłaniały mi wtedy łzy i emocje same mnie prowadziły.

W końcu po kilkunastu minutach metodą prób i błędów wydawało mi się, że dotarłam do drzewa pod którym siedziałam. Przyjrzałam się bliżej korze i zobaczyłam malutkie kuleczki w kolorze bluzy, którą miałam tamtego dnia na sobie. Zgadza się, musiała się zahaczyć.

Rozejrzałam się wokół, ta okolica wydawała się być dziwnie znajoma.
Wróciłam wzrokiem na korę drzewa, podeszłam bliżej.

– Nie wierzę.. – wyszeptałam sama do siebie.

– V+R, Kiedy zatęsknisz spójrz w gwiazdy, a ja zrobię to samo.


Throwback

----------------

Co robisz? - zapytała dziewczynka siadając na zielonej, gęsto rosnącej trawie.

Zaraz zobaczysz. - chłopiec zaczął drążyć w korze, przez ostrą końcówkę cyrkla. Dziewczynka obserwowała jego ruchy martwiąc się o to by się nie zranił.

Rosie, chodź zobacz. - zachęcił ją po kilku minutach.

Brunetka podeszła bliżej drzewa odczytując napis: V+R

Kiedy zatęsknisz spójrz w gwiazdy, a ja zrobię to samo. – przeczytali na głos w tym samym czasie, chichocząc ze szczęścia.

Prawda jest taka, że rozumieli się jak nikt inny. Znali swoje słabości, lęki i wiedzieli co sprawia im radość. Oni byli dla siebie byli powodem wzajemnego uśmiechu.

----------------

Pojedyncze łzy mimowolnie opuściły moje powieki, powoli kreśląc drogę w dół moich zaróżowionych od wiatru policzków.

– Płaczesz? – usłyszałam za sobą.

Czy on mnie śledzi?

Otarłam łzy i się odwróciłam. Przede mną stał Taehyung, jego ciemne włosy były lekko rozwiane przez wiatr, koszula idealnie układająca się na jego szerokich ramionach odpięta z dwóch górnych guzików.

Stop

– Nie, skąd ci to przyszło do głowy? – zapytałam, śmiejąc się nerwowo.

– Masz mnie za głupka? – uniósł jedną brew.

– Co ty tutaj robisz? – spytałam pretensjonalnie, zmieniając temat.

– Spaceruje.

– Mhm, i ja niby mam w to uwierzyć? – parsknęłam śmiechem.

– A ty co tutaj robisz? – użył mojej taktyki.

– Szukam. – założyłam ręce na piersi i wpatrywałam się w niego podejrzliwie.

– Czego? – jego wzrok przeskanował dokładnie moją twarz, tak jakby próbował doszukać się jakiś emocji.

Szybko Rose, czas na Poker Face

– Niewa.. – w tym momencie wyjął z kieszeni moją bransoletkę.

– Tego? – uniósł brew, a gdy pokiwałam głową i podeszłam bliżej niego by zabrać moją własność uniósł rękę wyżej. Wysoko, za wysoko na moje możliwości.

– Oddawaj. – mruknęłam patrząc na niego złowrogo.

– Raczej liczyłem na jakieś poproszę. – patrzył na mnie z góry.

– A ja liczyłam na to, że się ode mnie odczepisz i widzisz oboje nie mamy tego czego chcemy. – powiedziałam zirytowana, podskakując by dosięgnąć mojej bransoletki.

– W porównaniu do ciebie nie wymagam niemożliwego. – powiedział cicho, a spojrzałam w jego ciemne oczy. Były takie głębokie, chciałam pozwolić się sobie w nich zatracić. W ostatniej chwili jednak odzyskałam zdrowy rozsądek i korzystając z chwili jego nieuwagi, podskoczyłam by odebrać swoją własność jednak on okazał się być szybszy i zabrał rękę za siebie przez co poleciałam na jego klatkę piersiową, a on na trawę. Wylądowałam na nim, czując pod sobą jego szalejące serce. Mocno biło w rytm mojego, wręcz synchronizując się z nim.

Uważnie się sobie przyglądaliśmy przez dłuższą chwilę. Nie umiałam tego wyjaśnić, ale nie mogłam oderwać od niego wzroku. W końcu obudziłam się i zabrałam od niego bransoletkę wstając i biegnąc w stronę wyjścia z parku zostawiając go w osłupieniu. Oddychałam głośno, czując jak moje policzki płoną.

Skąd on ją miał do cholery i co próbował tym osiągnąć?




Ophelia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro