#20. Przepraszanko.
ENDOU MAMORU
Jakaś piłka ważniejsza od Ciebie!? To tylko koło z czarno-białymi sześciokątami! Jak on mógł powiedzieć, że zależy mu bardziej na piłce!? Przecież to nie była prawda, a jednak tak powiedział, i teraz poprostu był tak sobą zawiedziony, że sam nie wiedział już, co robić. Obraził Cię strasznie, a przecież jeszcze kiedyś mówił, gdy wyznawał swoje uczucia, że kocha Ciebie bardziej...
Postanowił Cię przeprosić. Spytał Aki, jak najlepiej to zrobić. Najpierw dostał taką burę, że mało się nie popłakał, a potem dziewczyna kazała mu przyjść do Ciebie na klęczkach i prosić o wybaczenie jak Boga o zbawienie. I tak właśnie zrobił. Nie myślał wtedy, chciał tylko, żebyś już go poprostu przytuliła, i poleciał do Twojego domu bez żadnych kwiatków, czy innych czekoladek.
Siedziałaś właśnie na kanapie, z grymasem stulecia na twarzy, że nawet kot bał się obok Ciebie usiąść, gdy nagle usłyszałaś pukanie do drzwi. Przepraszam, walenie jak młotem! Podeszłaś więc szybko, i starałaś się wykręcić usta w uśmiechu. Nie zadziałało. Więc poprostu otworzyłaś.
- Nic nie zamawia...
- Wybacz mi, [T/i]! Jestem idiotą, idiotą, debilem! - Endou padł do Twoich nóg jak jakiś sługus, a z jego oczu zaczęły lecieć łzy. Sąsiadka wychyliła się zza firanki, zachwycona powodem do ploteczek. - Nie chciałem tego powiedzieć! Byłem poprostu zły i...tak jakoś wyszło! Ale proszę! Wybacz mi!
- Hehe, nie rób wstydu... - wciągnęłaś go do środka i zamknęłaś drzwi. Westchnęłaś. - Endou, wstań z tych kolan - wykonał rozkaz, ale nadal miała spuszczoną głowę i łzy spływały mu po twarzy.
- P-przepraszam...to ciebie kocham najbardziej...nie wiem, co we mnie w-wstąpiło...ty zawsze będziesz pierwsza - już stracił nadzieję, bo stałaś w kompletnej ciszy. W momencie, w którym miał już chwytać za klamkę w celu odejścia, przytuliłaś go. Chłopak najpierw był zszokowany, a potem objął Cię najmocniej jak potrafił, jakby bojąc się, że zaraz się wyparujesz. Chłopak zaczął płakać jak małe dziecko. - Przepraszam, przepraszam...
- Już cicho - zaśmiałaś się. - Przyjmuje przeprosiny. Nic się nie stało...
- Kocham cię - spojrzał na Ciebie i pocałował w nosek.
- Ja ciebie też - zmierzwiłaś mu włosy.
GOUENJI SHUUYA
- Onii-san, przecież [T/i] nie zrobiła tego celowo, to ja uciekłam - słyszał to już od kilku dni. W końcu zaczął wierzyć, że to nie Ty...może trochę za bardzo na Ciebie naskoczył?
Postanowił Cię przeprosić. Brakowało mu Ciebie, to po pierwsze, po drugie, nie chciał, żebyś czuła się przez niego gorsza. Przecież kochał Cię jak nikogo innego, oddałby za Ciebie życie, nienawidził, kiedy płaczesz, jesteś zła, smutna...a teraz właśnie taka jesteś. Przez niego. Jego księżniczka jest smutna. Tak nie może być! O nie! Ale tylko teraz, jak Cię przeprosić? Nie pójdzie od tak, nie, nie...za bardzo Cię zranił...oskarżył Cię w końcu niesłusznie i nie dał szansy na wytłumaczenie. Ale teraz, co zrobić? Kwiatki? Nie. Oklepane. A poza tym mówiłaś, że nie lubisz...czekoladki? Oklepane na maxa. Co lubisz..? Lody? Nooo...możliwe, że się roztopią, ale można spróbować.
- [T/i] - zaczepił Cię na szkolnym korytarzu. Odwróciłaś się w jego stronę z widoczną niechęcią.
- Czego? - zapytałaś z niespotykanym dla Ciebie głosem bez emocji.
- Możemy pójść po szkole na lody? - chwilę analizowałaś jego zaproszenie. Byłaś ciekawa, co ten ma do powiedzenia, więc przytaknęłaś lekko, i odeszłaś dalej.
Po szkole czekał na Ciebie obok boiska. W ciszy szliście do kawiarni, w której w zasadzie byliście prawie zawsze. Ekspedientka, widząc was, uśmiechnęła się. Nie musiała nawet pytać, co chcecie, bo zawsze braliście to samo. Usiedliście przy stoliku z porcjami swoich lodów.
- Więc, po co mnie zaprosiłeś? - zapytałaś oschle.
- Przepraszam [T/i]...zachowałem się jak kompletny dupek. Poprostu się martwiłem, ale nie chciałem na ciebie tak naskoczyć...wybacz mi proszę.
- Yhym - mruknęłaś jedynie.
- Nie dałem ci się nawet wytłumaczyć, więc nie dziwię się, jeśli teraz już nie będziesz chciała ze mną być i...
- Ej, spokojnie - złapałaś go za rękę. Spojrzał na Ciebie z nieukrywaną nadzieją. - Wybaczyłam Ci już po pierwszym słowie.
Chłopak odetchnął z ulgą i złączył wasze dłonie razem.
KIDOU YUUTO
- A gdzie [T/i]? - zapytał Sakuma, rozglądając się.
- Nie wiem. Wczoraj powiedziała, że już nie chce być menadżerką i nie przyszła - odparł Genda i spojrzał na Kidou. - Chyba nie masz z tym nic wspólnego, hm?
- Zawaliłem sprawę - westchnął, marszcząc gniewnie brwi. Pół nocy nie spał, analizując grę przeciwnika, co zazwyczaj robiłaś Ty, i byłaś w tym naprawdę świetna... - Powiedziałem za dużo i tak jakoś wyszło...a przecież wcale nie myślę, że [T/i] jest niepotrzebna. Po co ja tak wogóle powiedziałem? Wyładowałem złość na księżniczce i teraz mam za swoje. Cholernie mi na niej zależy i ciężko mi jest bez niej żyć, a tu chuj bombki strzelił. Jestem skończonym debilem. A bez niej sobie nie poradzę.
- Tak, to prawda - usłyszał Twój głos zza pleców. W mgnieniu oka odwrócił się. Stałaś tam z założonymi na piersi rękoma i patrzyłaś na niego bez uśmiechu. - Fajnie, że sobie to w końcu uświadomiłeś.
- [T/i], ja...tak strasznie cię przepraszam. Jestem skończonym idiotą. Bez ciebie nie dam sobie rady... - podeszłaś do niego i przytuliłaś, co z ulgą odwzajemnił. - Jesteś dla mnie najcenniejsza...
- Wiem o tym - wyszczerzyłaś ząbki. - Miałam wrócić tylko po notatnik, ale myślę, że jednak zostanę na dłużej - mruknęłaś zamyślona, a ten uśmiechnął się lekko.
- Zostań na zawsze!
- Skoro tak ładnie prosisz...
- Przestańcie słodzić, bo się zrzygam - zakomunikował Genda robiąc zniesmaczoną minę. Zaśmialiście się.
KAZEMARU ICHIROUTA
Debil, skończony debil! Jak on mógł Ci powiedzieć, że jesteś gruba! No co za chamstwo i prostackie zachowanie. Nie dość, że uderzył w Twój czuły punkt to jeszcze boleśnie uświadomił, że chyba jednak nic z tego związku nie będzie.
Aktualnie lało i wiało, rowery latajo, a Ty leżysz w łóżku z pudełkiem lodów, zajadając smutki. Nie będziesz się odchudzać dla jakiegoś idioty, co to, to nie! Zwłaszcza, że sylwetkę miałaś odpowiednią co do swojego wzrostu, i nienaturalnie szybką przemianę materii.
Nagle usłyszałaś donośne walenie w drzwi. Na początku się tym nie przejęłaś, myśląc, że to pewnie jakiś grill czy coś uderzyło, ale gdy to nie ustawało, zdenerwowana podeszłaś i otworzyłaś je. W progu stał cały przemoczony Kazemaru. Spojrzałaś na niego zszokowana i wciągnęłaś do środka.
- Jesteś idiotą, czy jak?! Przeziębisz się! - co jak co, ale nadal się o niego martwiłaś. Ten jedynie pociągnął nosem i uniósł lekko głowę. Zobaczyłaś oczy czerwone od płaczu. - Kazemaru..?
- Wybacz mi - powiedział jedynie łamiącym się, zachrypniętym głosem. - Proszę...jesteś idealna, nie wiem, jak mogłem ci powiedzieć, że taka nie jesteś...nie ma nikogo lepszego od ciebie. Kocham całą ciebie i nie zasługuje na to, żebyś mi wybaczyła, ale...
- Kazemaru, ty idioto. Oczywiście, że ci wybaczę... - położyłaś mu dłoń na zmarzniętym do szpiku kości ramieniu.
- Nie, robisz to z litości... - z włosów, co ja mówię, z całego niego kapało jak z dziurawego garnka, i nic nie wskazywało na to, że miał zamiar przestać płakać. - Wiedziałem, że mi nie wybaczysz...pójdę już i więcej nie będę zawracać ci głowy...
- Kazemaru Ichirouta, ty słyszałeś, co ci powiedziałam czy nie słyszałeś, co ci powiedziałam? - zapytałaś poważnie i uniosłaś jego głowę. - Wybaczam ci.
Jego oczy od razu się rozjaśniły, tak samo jak twarz. Miał ochotę wyściskać Cię i nie puszczać, ale był cały mokry, i zapewne będzie chory.
- Chodź i siadaj na kanapie. Zaraz poszukam ci jakichś ciuchów - powiedziałaś, wzdychając. - Co ja z tobą mam..?
MIDORIKAWA RYUUJI
Dobra, trochę przesadziłaś...bardzo. Może i chłopak był nadopiekuńczy, ale przecież taki był jego charakter, nie zmieni go tylko dlatego, że Ty tego chcesz...postanowiłaś go przeprosić. Wzięłaś jakieś słodycze, i inne rzeczy, które lubi chłopak, i poszłaś do niego. Przez całą drogę formowałaś sobie przeprosiny w głowie, ale żadne z nich nie brzmiały zbyt przekonująco. W końcu jednak wymyśliłaś w miarę ładne, krótkie, zawierające całą masę Twojej miłości przeprosinki, i z nadzieją przekroczyłaś bramy Sun Garden. Miałaś szczęście, że większość była na dworze z tyłu domu, więc Cię nie zauważyli. Poszłaś do pokoju chłopaka i zapukałaś do drzwi. Po chwili otworzył Ci zaspany, smutny, z czerwonymi od płaczu oczami Midorikawa, a Ty odruchowo zapomniałaś o swojej formułce. Wyglądał jak zbity pies...
- J-ja...to dla ciebie! - przytknęłaś mu pod nos pudełeczko ze słodyczami. Otworzył je, a po chwili zamknął i spojrzał na Ciebie widocznie zdziwiony. - Wybacz mi...nie miałam na myśli tego, że to, że jesteś nadopiekuńczy to źle...ja poprostu...sama nie wiem. Jestem poprostu idiotką, że tego nie doceniam... – łzy zaczęły zbierać się także w Twoich oczach, więc spuściłaś głowę. - Przepraszam...nie chciałam tego powiedzieć...
- [T/i]... - chłopak przygarnął Cię do siebie i przytulił. Drżącymi rękoma odwzajemniłaś przytulasa. - Wszystko dobrze...cii...
- Nie płacz - powiedziałaś stanowczo, wycierając mu policzek dłonią. - Bo ja sama się popłakałam - zaśmialiście się. - Przepraszam - powtórzyłaś.
- Ja też...już nie będę taki nadopiekuńczy - uśmiechnął się do Ciebie, co odwzajemniłaś. - Kocham cię, wiesz? - pocałował cię długo, co odwzajemniłaś. - Kocham cię, księżniczko.
- Ja ciebie bardziej!
- Nie!
- Tak!
- Nie! - zamknął Ci usta pocałunkiem.
HIROTO KIYAMA
Może przesadził? Może mógł pozwolić Ci dołączyć? Ale przecież jeszcze coś by Ci się stało..! Ale nie jesteś już dzieckiem...to była twoja decyzja, i powinien ją uszanować. Przecież nie może Ci niczego zabronić...
Ty także trochę myślałaś, i doszłaś do wniosku, że może przesadziłaś? W końcu, chłopak robi to dla Twojego dobra, a Ty jeszcze na niego naskakujesz...w dodatku dołączyłaś do Burn'a, a co za tym idzie - zostałaś wrogiem. W Akademii Aliusa nikt nie miał prawa się przyjaźnić, zwłaszcza wrogie drużyny. Ale zasady są chyba po to, żeby je łamać! Tak! Pójdziesz i go przeprosisz!
Jakież było Twoje zdziwienie, gdy wychodząc z pokoju, wpadłaś centralnie na jego klatkę piersiową.
- Przepraszam! - krzyknęliście jednocześnie, i spojrzeliście sobie w oczy. - Nie! To ja przepraszam!
- Stop! Po kolei - westchnęłaś. - Ja cię przepraszam...przesadziłam. Wiem, że zrobiłeś to dla mojego dobra...
- Ja też przepraszam. Nie powinienem zabraniać ci robić rzeczy, które chcesz...nie jesteś w końcu dzieckiem...znaczy, dla mnie zawsze będziesz moim kochanym dzieciakiem, które muszę chronić, ale wiesz chyba, o co chodzi...
- Wiem, wiem - zaśmiałaś się i objęłaś go rękoma w talii, wtulając się w niego. Oparł podbródek na Twojej głowie i również Cię objął. - Ale co teraz będzie? Ja jestem w Promenice, a ty w Genesis...
- Nie obchodzą mnie zakazy. Jestem Hiroto Kiyama, mi wszystko wolno - zaśmiliście się. - Ale serio to...coś się wymyśli. W końcu, jak nie my, to kto?
- No właśnie! - rzuciłaś wojowniczo.
KIRA HIROTO
Kira przemyślał to i owo i doszedł do wniosku...żartuje. Dopiero Nosaka uświadomił mu, że musi być w stosunku do Ciebie bardziej czuły, i nie traktować Cię jako jakiegoś podrzędnego znajomego z widzenia. Hiroto wysilił mózg, poczytał, i postanowił zafundować Ci dzień w wesołym miasteczku, gdzie Cię przeprosi.
- [T/i]? - zapukał do Twojego pokoju.
- Wynocha - warknęłaś. Szarowłosy siłą powstrzymał się, żeby nie rzucić żadnym sarkastycznym komentarzem, i wszedł do środka. Leżałaś na łóżku plecami do góry i przytulałaś poduszkę. - Mówiłam coś chyba.
- Kochanie, zabieram cię do wesołego miasteczka - zakomunikował Ci całkiem poważnym tonem.
- Że jak? Co? Na romantyzm ci się zebrało? - parsknęłaś śmiechem. Kira nie męczył się z namawianiem Cię i poprostu przerzucił Cię sobie przez ramię. - H-hej! Daj mi się chociaż przebrać!
Chłopak odstawił Cię.
– Wyjdź – nakazałaś. Ten przewrócił oczami i odwrócił się.
Zdjęłaś bluzę i zaczęłaś na szybko szukać w szafce jakiejś bluzki.
– Ładny stanik.
– Dzięki...znaczy co!? Hiroto! – powiedziałaś czerwona ze wstydu i naciągnęłaś na siebie bluzkę. Wyminęłaś go bez słowa.
Poszliście do parku. Chłopak zapłacił za bilety, i chodził posłusznie na wszystkie atrakcje, i kupował Ci wszystko co tylko sobie zażyczyłaś. W końcu postanowiłaś, że odpoczniecie, bo trauma po rollercoasterze była naprawdę wielka dla Kiry. Było już ciemno, a zmęczenie dało o sobie znać. Gdy tylko siedliście na ławce, oparłaś głowę o ramię chłopaka, a ten lekko pocałował Cię w czoło.
– Podobało ci się? – spytał z lekką nadzieją.
– Yhym...a co się stało, że tak nagle mnie wyciągasz? – zapytałaś, spoglądając na niego. Ten westchnął i wziął Twoją rękę w swoje.
– Chciałem cię przeprosić. Kocham cię najbardziej na świecie, ale nie umiem tego okazać...wiesz, że ciężko mi z wyznawaniem uczuć...ale ja naprawdę cię kocham. Jesteś dla mnie bardzo cenna, zrobię wszystko, żeby cię chronić, jesteś moim skarbem...naprawdę nie chce, żeby to się tak skończyło, przez mój egoizm – spojrzał na Ciebie z nadzieją wypisaną na twarzy. Pocałowałaś go krótko w usta.
– Wybaczam, ty romntyku~ – chłopak zarumienił się i zaczął burczeć coś pod nosem, a Ty się zaśmiałaś.
MATSUKAZE TENMA
Chłopak łaził za Tobą jak pies, ale nie zwracałaś na niego uwagi. Jak on wogóle mógł pocałował Aoi? Mówił, że są przyjaciółmi...ale no tak, nie istnieje przyjaźń damsko-męska.
Natomiast ten miał ochotę wyciąć sobie usta, i oczy, żeby tylko nie patrzeć, jak przez niego cierpisz. Przecież jesteś jego cenną księżniczką, nie zdradziłby Cię! To Sorano zmusiła go do pocałunku, a akurat pech chciał, że przyszłaś! Ale przecież mu nie uwierzysz...trudno było uwierzyć...
– [T/i]? – zapukał do Twojego pokoju i wszedł. Leżałaś na łóżku w jego bluzie, płacząc, przez co dwa razy bardziej uderzyło go poczucie winy. – Kochanie...
– Czego tu chcesz? – spytałaś ochrypniętym głosem, niezbyt przejmując się tym, że wyglądasz jak gówno. – Wyjdź.
– [T-t/i] – w jego oczach pojawiły się łzy. Padł na kolana przed łóżkiem. – Przepraszam, ja tego nie chciałem! To ona mnie zmusiła! A i tak czuję się jak ostatni idiota! Nienawidzę siebie za to! Nienawidzę! Jak mogłem cię skrzywdzić?! Jestem idiotą, idiotą! Skrzywdziłem moje cenne maleństwo! – mówił już bardziej sam do siebie, niż do Ciebie, a łzy kapały mu z twarzy.
Nieco się przejęłaś i wstałaś, klękając obok niego.
– Tenma... – powiedziałaś cicho. – Naprawdę tego nie chciałeś?
– Naprawdę! Trudno w to uwierzyć, ale to przez Aoi... – mruknął cicho. Złapałaś go za ramiona, przez co spojrzał Ci w oczy. Pogładziłaś kciukiem miejsce, w które go walnęłaś, i pocałowałaś je.
– Wierzę ci – powiedziałaś z lekkim uśmiechem. – Wierzę...a co do Aoi, jeszcze sobie z nią poga... – nie miałaś szansy dokończyć, ponieważ chłopak rzucił się na Ciebie przytulając i przygniatając swoim ciężarem. – Tenma!
– Tęskniłem za tym – rzucił cicho. I tak sobie leżeliście...
TSURUGI KYOUSUKE
– Bracie, powiem ci, że jesteś prawdziwym baranem – powiedział Yuuichi, a Kyousuke spojrzał na niego sarkastycznie.
– Wiem o tym – mruknął po chwili. – Ale jak mam ją przeprosić? Wiesz przecież, że nie umiem...
– Postaraj się. Narobiłeś bałaganu to teraz posprzątaj – rzekł stanowczo Yuuichi.
Właśnie w tym momencie, weszłaś na salę. Gdy zobaczyłaś Kyousuke, odruchowo chciałaś wyjść. Dopadł Cię na korytarzu, chwytając za ramię.
– I-idź do Sorano... – warknęłaś, siląc się na to, żeby Twój ton głosu brzmiał normalnie. Jemu serce pękło, słysząc, że cicho łkasz. Bez słowa przygarnął Cię do siebie, przytulając. – C-co ty robisz..?
– Cicho. Siedź tak – powiedział jedynie. Staliście tak na pustym korytarzu, a Tsurugi co chwila wzdychał. – Nie chce Sorano, Kinako, czy innej. Chce ciebie, bo to ciebie kocham najbardziej i jesteś dla mnie najcenniejsza. Jestem idiotą, który na ciebie nie zasługuje. A ty jesteś niewinną, uroczą, maleńką istotką, którą miałem chronić, a tymczasem sam cię skrzywdziłem...
– T-tsurugi... – nie spodziewałaś się, że chłopak będzie aż tak zdesperowany, żeby się popłakał. Spojrzałaś na niego od tyłu, i zobaczyłaś, że łza ścieka mu po policzku. – N-nie płacz...
– N-nie płacze – wytarł ją rękawem. Zaśmiałaś się i obróciłaś się w jego stronę, przytulając. – Wybacz mi...
– Wybaczam... – mruknęłaś cicho. Chłopak przytulił Cię tak mocno, że myślałaś, że się udusisz. – T-tsurugi...możesz puścić.
– Nie. – uciął krótko, jedynie lekko rozluźniając uścisk. Westchnęłaś cicho.
SHINDOU TAKUTO
Byłaś zła. Nie! Wściekła na siebie. Jak mogłaś powiedzieć to takiemu uroczemu dziecku jak Takuto?! Od razu zaczęły męczyć Cię wyrzuty sumienia. Postanowiłaś jutro niezwłocznie go przeprosić. Siedziałaś w szkole jak na gwoździach, czekając jedynie na dzwonek, gdyż ten chodził do innej klasy, a że szkoła jest duża, nie miałaś szansy go znaleźć. Gdy zadzwonił ostatni dzwonek, wybiegłaś z klasy tak szybko, że powstała chmura kurzu. Wiedziałaś, gdzie możesz go znaleźć...i się nie myliłaś. Wparowałaś do szatni chłopaków, nie przejmując się tym, że połowa z nich prawdopodobnie będzie się przebierać, i przytuliłaś się do pleców Takuto...był bez koszulki, na marginesie...
– Ekhem...chodźmy – odchrząknął Nishiki, zasłaniając oczy Hikaru i wraz z Kirino wyprowadził drużynę z szatni.
– Tylko nie róbcie nic złego! – głowa Karyii na chwilę przed zatrzaśnięciem się z nich wychyliła.
– Shindou... – powiedziałaś cicho, a chłopak odwrócił się w Twoją stronę. – Ja...bardzo cię przepraszam! Naprawdę nie chciałam tego mówić...jestem poprostu chamem, że tego nie doceniam! Jestem głupia! Tak naprawdę uwielbiam to, że jesteś wrażliwy...nie będę próbować się usprawiedliwić, bo nie mam do siebie usprawiedliwienia...ale wybacz mi... – spojrzałaś na niego z oczami pełnymi łez.
– [T/i], co ja z tobą mam..? – westchnął z lekkim uśmiechem, i przytulił Cię. Opanowałaś krwotok nosowy i odwzajemniłaś uścisk.
– Czyli mi wybaczysz? – zapytałaś z nadzieją.
– Po takim przedstawieniu? Oczywiście, że tak – kamień spadł Ci z serca. Pocałowałaś go z uśmiechem, co odwzajemnił.
– Macie chociaż gumki?
– Kariya! – wrzasnęliście jednocześnie, czerwieniąc się.
KIRINO RANMARU
Dobra, może trochę przesadził z tą zazdrością. Trochę bardzo. Postanowił więc Cię przeprosić, jak to przystało na mężczyznę. A tak naprawdę brakowało mu Twojego ciepła, przytulasów...całej Ciebie. Poprostu bał się, że ktoś odbierze mu jego najcenniejszy skarb, którym byłaś oczywiście Ty. Kochał Cię jak szalony, i tak łatwo nie zamierzał Cię oddać, o nie!
– [T/i], możemy pogadać? – w mgnieniu oka odwrócił się i dostrzegł, że jesteś otoczona wianuszkiem chłopców. Co jak co, ale zawsze miałaś powodzenie u płci męskiej. Widząc, że nie jesteś zbyt zadowolona z ich obecności, zszedł z murawy nie przejmując się niczym.
– Dawaj, Kirino-senpai! Łopatą ich! – kibicował mu Kariya.
Chłopak westchnął i poszedł do Ciebie, kładąc dłoń na ramieniu.
– Potrzebujecie może czegoś? – warknął tak miłym głosem, że aż przerażającym. Grupka ulotniła się w mgnieniu oka.
– Dzięki, Kirino... – mruknęłaś cicho, nawet na niego nie patrząc.
– Ta...nie ma za co – odparł. Przez chwilę panowała napięta atmosfera, którą postanowił przełamać. – Słuchaj, słonko...przepraszam. Jestem cholernie zazdrosny, bo boje się, że ktoś mi cię odbierze. Naprawdę nie chciałem wtedy tak wybuchać, ale myśl, że ktoś inny może położyć na tobie ręce i cię pocałować...o nie – zacisnął ręce w pięści.
– Ale przecież nigdy bym cię nie zdradziła – powiedziałaś wzdychając. – Kiri, musisz mi w końcu zaufać.
– Ufam! – krzyknął szybko. – Tobie ufam...tylko nie im.
– To twoi koledzy z drużyny...
– Ale i tak im nie ufam, jeśli chodzi o moją dziewczynę – mówiąc to, położył Ci dłoń na talii i przyciągnął do pocałunku.
Spaliłaś buraka, kątem oka zauważając, że większość jego przyjaciół i nie tylko patrzy na was, ale ten zdawał się tym nie przejmować. Wręcz przeciwnie! Skubany się uśmiechnął...
YUKIMURA HYŌGA
Był zły, że stłukłaś jego rodziną pamiątkę, która była dla niego najcenniejsza...ale przecież nie zrobiłaś tego celowo. A widząc, jak omijasz go szerokim łukiem na korytarzu, krajała mu serce jak dobra krajalnica do chleba chleb. Pewnego dnia postanowił w końcu wyjaśnić to wszystko, i szykował się, aby do Ciebie pójść, gdy to Ty jako pierwsza zapukałaś do jego drzwi. Gdy otworzył, zobaczył Ciebie ze spuszczoną głową. Wystawiłaś ręce do przodu, pokazując figurkę aniołka, którą stłukłaś...
– Poszukałam trochę i znalazłam...wiem, że nie zastąpi tamtej, ale... – nie skończyłaś, bo chłopak przyciągnął Cię do siebie i przytulił z całej siły. Wzdrygnęłaś się.
– Śnieżynko, ty się mnie...boisz? – zapytał z lekka sam przestraszony, odsuwając się od Ciebie, jednak zostawiając ręce na ramionach.
– N-nie... – rzuciłaś cicho.
– Wiem, wiem, że jestem głupi...naprawdę nie chciałem tak wybuchać...wiem, że nie zrobiłaś tego specjalnie... – zaczął cicho, a Ty spojrzałaś na niego swoimi ślicznymi [k/o] oczami. – A ten aniołek...nie potrzebuje go, skoro jeden już stoi przede mną – dodał z uśmiechem i przytulił Cię ponownie. – Ty jesteś moim aniołkiem, najcenniejszym, co mam. Nie zostało mi nic, oprócz ciebie...dlatego wybacz mi.
– J-ja... – przez chwilę naprawdę nie wiedziałaś, co powiedzieć. – Masz wziąć tego aniołka! Wiesz ile się go naszukałam!? – krzyknęłaś jedynie, podtykając mu pod nos figurkę.
– Dobrze, dobrze! – odparł szybko, odkładając ją na miejsce tam, gdzie kiedyś była tamta. – Dziękuję.
– Nie ma za co – uśmiechnęłaś się lekko.
Ano...i jak? Szczerze przyznam, że myślę, że niezbyt mi to wyszło...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro