Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{3.2} Kiedy się zaprzyjaźnili.

Nohej~♡
Zawaliłam mój challenge, więc nie wiem, jak teraz będzie z regularnością XDDD

W rozdziale pojawia się: TodoBaku, KatsuDeku, TokoTsuyu, Yagizawa, EraserMic, KiriKami (w przyszłości)

~TodoBaku~

        Bakugou leciał. Nie wiedział co się dzieje. Po prostu leciał, może spadał? Ciemność, która towarzyszyła mu podczas spadania była przerażająca, jak i prędkość, z którą leciał w dół.

        Najgorsze było to, że nie mógł się ruszyć. Gdyby ruszał rękami mógłby bez problemu się uratować, ale miał problem. Cholernie duży problem. Czuł się bezsilny i nie pozwalało mu się to uspokoić. Zresztą kto w takiej sytuacji byłby spokojny?! Na pewno nie Katsuki, który może nie wyglądał, ale miał swoją stronę tchórza, której całym sercem nienawidził.

        A teraz spadał. Przerażony i bez jakichkolwiek wątpliwości, że rozpieprzy głowę o ziemię albo, że w ogóle zostanie zwykła plama. I to pewnie Deku będzie myć plamę po blondynie — to akurat poprawiło mu humor, kiedy wyobraził sobie chłopaka, który cały zielony na twarzy próbuje coś zrobić z rozwalonym za wszystkie strony czerwonookim.

— Bakugou! — ledwo udało ruszyć mu się głową, ale zauważył go. Todoroki szybko się do niego zbliżał, a tchórzliwa strona blondyna zadrżała, kiedy nie zauważył niczego czym Shouto mógłby zapewnić sobie bezpieczeństwo.

— Co ty odwalasz, głupi Mieszańcu?! — wrzasnął. Nie miał siły patrzeć na niego, może to przez ból, kiedy ruszał głową, a może przez łzy, które zaczęły spływać po policzkach.

        Na szczęście podmuch wiatru je zabierał. Prosto na twarz Todoroki'ego, który nie był pewien co to, ale mimo wszystko martwił się o tego wybuchowego kretyna.

        Byli już blisko ziemi, kiedy Shouto dogonił Katsuki'ego i przytrzymał go prawą ręką. Użył lewej ręki do tworzenia pod nimi kilku cienkich warstw lodu, które miały zwolnić ich lot. Nagle kiedy przelecieli przez ostatnią warstwę czerwono-białowłosy zrozumiał, że nie udało się i że zginie z tym aroganckim Bakugou, ale mimo wszystko cieszył się, że po niego skoczył.

        Przytulił mocno go do swojej piersi, starając nie myśleć o przerażonym i zapłakanym Katsuki'm.  Czuł, że gdyby go pocieszał mógłby urazić jego dumę.

       Nagle zostali złapani przez pasy nikogo innego jak Aizawy Shouty, ich nauczyciela. Shouto odetchnął z ulgą i szybkim ruchem ręki otarł twarz blondyna z łez, tak aby nikt tego nie zauważył, po czym po krótkiej reprymendzie od czarnowłosego poszedł do domu.

        Przez kolejne kilka dni nadal czuł wzrok czerwonookiego na sobie.

~KatsuDeku~

— Kurwa!

        Rzucił się na chłopaka i zamknął go w mocnym uścisku. Deku nie mógł oddychać, ale nie przejmował się tym. Najważniejsza była chwila, która właśnie trwała. I szczerze chciał, żeby trwała wiecznie.

— Kacchan, wróciłem.

        Katsuki przełknął gorzkie łzy i że swoim kpiącym uśmieszkiem powiedział:

— Witaj z powrotem, ty głupku.

~TokoTsuyu~

        Tokoyami w końcu doprowadził Tsuyu do miejsca, w którym mogliby schronić się przed słońcem.

        Stanęli pod drzewem. Fumikage na początku miał zamiar zaproponować dziewczynie, aby weszła pierwsza, ale zdał sobie sprawę z tego, że Asui ma ubraną spódniczkę. Wdrapał się pierwszy i podał jej dłoń. Zielonooka uśmiechnęła się i chwyciła jego dłoń, po czym odetchnęła. Pomiędzy gałęziami przymykał się chłodny wiaterek co wyjątkowo podobało się tej dwójce.

— Asui-san, myślisz, że możemy być przyjaciółmi?

— Oczywiście, Tokoyami-chan!

~Yagizawa~

— Aizawaaa-kuuun! — Toshinori podbiegł do stojącego na korytarzu chłopaka.

— O co chodzi? — zapytał, przeglądając swoją galerię, w której miał zdjęcia swojego nowego kotka.

— Proszę, daj mi przepisać zadanie domowe — wyszeptał cicho. To był pierwszy raz, gdy Shouta słyszał, jak ten mówi cicho i było to po pierwsze: miłą odskocznią dla jego biednych uszu oraz po drugie: jego głos nadal był wyjątkowo przyjemny.

— Łap — mruknął i rzucił mu zeszyt.

— Dzięki, jesteś świetnym przyjacielem!

        Czarnowłosy uśmiechnął się i spojrzał na zdjęcie, które zrobił blondyn kilka dni temu, gdy podarował mu kota. Aizawa stał oparty o ścianę z kotem na rękach i nie patrzył w obiektyw, natomiast Yagi przytulał swojego kocia do policzka i patrzyli razem wprost na aparat.

        Przyjaciel.

~EraserMic~

        Aizawa spojrzał na blondyna przed sobą. Ten sam, który od kilku dni nie dawał mu spokoju i wyśpiewywał swoje tandetne ballady pod jego oknem.

        Yamada chciał tylko się z nim umówić lub zaprzyjaźnić. I choć Hizashi prawdopodobnie byłby bardziej zadowolony z tej pierwszej opcji to Shouta i tak chciał wybrać tą drugą. Przecież nie był pieprzoną wróżką spełniającą marzenia jakiegoś czuba.

— To nie jest koncert życzeń do cholery! — wychylił się przez okno i wykrzyczał te słowa, kiedy znowu nie mógł zasnąć przez wyjce niebieskookiego.

— Umów się ze mną!

— Nie ma mowy!

— Shouta, umów się z nim albo dzwoń na policję, bo mam już dość! — krzyknął jego ojciec ze swojego pokoju.

        Czarnowłosy postanowił nie męczyć już rodziców i wyszedł na dwór do świra.

— Możemy być przyjaciółmi — zaproponował wreszcie, zmęczony i gotowy zabić chłopaka.

— YEEEAAAH!

        Aizawa wszedł do pokoju, położył się i nareszcie mógł wrócić do swojego ulubionego zajęcia jakim był sen.

Dobra, pierwszy za mną.
Mam nadzieję, że wyrobię się z drugim i tłumaczeniem TdG XDD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro