{2.2} Gdzie i kiedy się ponownie spotkali.
400 FOLLOW DZIĘKUJĘ RYBECZKI ♡♡♡
4/30
W rozdziale pojawia się: TodoBaku, KatsuDeku, TokoTsuyu, Yagizawa, EraserMic, KiriKami (w przyszłości)
~TodoBaku~
Katsuki głośno trzasnął drzwiami, jak to miał w nawyku, gdy wychodził z domu i ruszył przed siebie.
Kiedy dotarł pod bramę, gdzie za chwilę miał zacząć się test do U.A, uśmiechnął się. Miał zamiar zająć pierwsze miejsce z taką ilością punktów, że tym dupkom w komisji spadną czapki z głów!
Wszedł do swojej nowej klasy. Klasa 1-A, brzmi zajebiście - przeszło mu przez myśl, ale postanowił nie okazywać swojego zadowolenia i usiadł w wolnej ławce przy oknie.
Spojrzał na prawo, gdzie ujrzał faceta, z którym miał do czynienia jakiś miesiąc temu.
- To ty...
Z rąk Bakugou zaczęły wydostawać się małe eksplozje. Patrzył na Todoroki'ego morderczym wzrokiem, podczas gdy ten był widocznie znudzony jego dziecinnym zachowaniem.
Shouto podszedł powoli do Katsuki'ego i nachylił się nad nim.
- Zostańmy najlepszymi przyjaciółmi na świecie, Bakugou - powiedział, choć wyglądało to, jakby specjalnie próbował zdenerwować blondyna.
- No chyba cię popierdoliło.
~KatsuDeku~
- Mamo, gdzie jest Izuku? - zapytał sześcioletni Katsuki, gdy matka przeprowadziła go na plac zabaw, a on nie ujrzał przyjaciela.
- Izuku nie przyjdzie dzisiaj, skarbie - odparła blondynka. Nie chciała mówić swojemu dziecku, że jego najlepszy przyjaciel jest w szpitalu z w powodu słabego zdrowia.
- Okłamał mnie - wyszeptał czerwonooki i zacisnął małe piąstki na swoich spodniach.
- To nie tak, Katsuki - westchnęła. - Izuku musiał pojechać do lekarza, więc nie miał wyboru.
- Więc jedźmy do niego! - burknął obrażonym głosem, chociaż naprawdę był przerażony, że jego koledze mogło coś się stać.
Kobieta westchnęła, ale pociągnęła za sobą chłopca w stronę auta. Otworzyła je i kazała synowi zapiąć pasy, po czym odpaliła samochód.
Kiedy byli na miejscu mały Katsuki pospieszał mamę, której ledwo udało się zamknąć pojazd i zaczęła biec za synem.
~*~
Dotarli pod salę Midoriyi. Blondynek był przerażony, kiedy przez szybę w drzwiach ujrzał swojego kolegę.
- M-Mamo... Dlaczego on jest taki słaby? - Zapytał czerwonooki zdenerwowanym głosem.
- Izuku jest chory, skarbie.
- Ale...
- Chodźmy to za dużo dla tak małego dziecka jak ty - szepnęła, gdy jej syn zobaczył aparaturę podtrzymującą życie zielonowłosego i kilku lekarzy wokół chłopca, monitorujących jego zdrowie.
~*~
Spotkali się po latach, a jednak nadal nie mógł uwierzyć, że zielonooki jest cały i zdrowy oraz posiada swoją zdolność. Cofnął się, ale zaraz z powrotem podszedł do Izuku i spojrzał wściekle na Midoriyę, który już najwyraźniej miał się dobrze.
- Ty debilu! - warknął i odepchnął go w tył. - Wracaj do szpitala, kretynie!
- Nic mi nie jest, Kacchan! Mam się dobrze!
Katsuki zagryzł mocno zęby i zacisnął dłonie w pięści. Był cholernie wściekły, ale czuł też ulgę. Kilka łez spłynęło po jego policzkach.
A później wodospad. Wodospad łez złości, gniewu, smutku i ulgi.
~TokoTsuyu~
Spotkali się pod szkołą, przywitali grzecznie, jakby w ogóle nie byli zaskoczeni swoim widokiem i razem ruszyli w stronę klasy.
Tsuyu uśmiechnęła się do swojego kolegi z klasy, który odpowiedział jej tym samym.
Niestety dzień był słoneczny, a skwar aż lał się z nieba na biednych licealistów, którzy teraz rozgoraczkowani poszukiwali odrobinki cienia, gdzie mogliby schować się przed uciążliwymi promieniami słońca. Tsuyu wraz z koleżankami była jedną z nich.
Aizawa miał dziś okropny humor, więc wywalał każdą napotkaną duszyczkę na ten niespotykany żar, tłumacząc, że muszą się przewietrzyć. Chociaż jako nauczyciel nie mógł przyznać, że takie małe dręczenie uczniów dawało mu niesamowitą satysfakcję.
Asui została sama, kiedy jej koleżanki nic jej nie mówiąc poszły gdzieś indziej szukać cienia, prawdopodobnie myśląc, że zielonowłosa jest wciąż za nimi.
- Asui-san! Znalazłem świetne miejsce - powiedział i złapał ją za dłoń, którą po chwili puścił. - Przepraszam. Chodź ze mną, jeśli oczywiście chcesz.
Zielonooka zaśmiała się radośnie i złapała go za dłoń, prosząc aby zaprowadził ją w to miejsce.
~Yagizawa~
- Heeej, Shouta, mój przyjacielu! - wykrzyknął, wbiegając do pomieszczenia, blondyn.
- Nie jestem twoim przyjacielem - mruknął znudzony Aizawa i położył głowę na ławce, wpatrując się ponuro w krajobraz za oknem.
- Zrobię coś, dzięki czemu stanę się twoim najlepszym przyjacielem! - zakrzyknął pełen determinacji.
- Próbuj dalej - wyszeptał, nie odzywając się więcej ani słowem.
- Po prostu chodź na tył szkoły po lekcjach - powiedział już spokojniej.
Czarnowłosy zauważył, że jego kolega z klasy zarumienił się. I szczerze wolał nie wiedzieć co ten wymyślił, ale postanowił chociaż raz mu zaufać i pójść za szkołę.
~*~
Lekcje Aizawy i Yagi'ego minęły co było równoznaczne z obietnicą. Blondyn uśmiechnął się do kolegi idącego za nim, był pewien, że jego niespodzianka spodoba się czarnookiemu.
- Szybciej! Szybciej! - pospieszył go podekscytowany Toshinori.
Shouta niechętnie ruszył za nim szybszym tempem. Spojrzał zdziwiony na blondyna, który schylił się do jakiegoś kartona i zajrzał do środka.
- Chodź! Chodź! - uśmiechnął się.
Aizawa zamarł. Na mięciutkiej poduszeczce w kartonie leżały dwa małe kotki. Widocznie były zadbane i nie głodowały.
- Ja biorę tego - powiedział i podniósł czarnego kotka, by pokazać go koledze. - Przypomina mi Ciebie, więc nazwę go Shou.
Shouta zarumienił się i odchrząknął próbując uspokoić temperaturę swojego ciała, która niebezpiecznie się podwyższyła i wyjął pudła drugiego kociaka. Biało-czarny z dużymi błękitnymi oczami.
- Nazwę go Toshinori - powiedział z delikatnym uśmiechem.
- Dlaczego? - zaciekawił się blondyn. - Dlaczego? Dlaczego?!
- Bo ma tak samo niewinne oczy jak ty - zaśmiał się.
~EraserMic~
Aizawa przechodził koło sklepu i westchnął, kiedy nie dotrzegł nigdzie żadnego kota. Miał ochotę pomiziać jakiegoś mruczka. Kopnął kamień, który przeleciał przez drogę i trafił prosto w czoło jakiegoś blondwłosego młodzieńca.
Normalnie miałby to gdzieś albo powiedziałby coś w stylu „przepraszam" swoim grobowym głosem, ale to nie była normalna sytuacja. Wkurzony blondyn szedł w jego stronę ze złością wypisaną na twarzy, lecz kiedy zobaczył z kim ma do czynienia uśmiechnął się.
- Ty od kota! - zawołał.
Czarnooki postanowił ignorować uciążliwego osobnika, lecz mimo wszystko, kiedy zobaczył, jak krew skapuje z jego czoła, nie mógł tak po prostu tego olać.
Shouta złapał go za dłoń i zaczął prowadzić w stronę swojego domu. Otworzył drzwi, kiedy znaleźli się pod jego mieszkaniem i westchnął, blondyn szedł za nim jak marionetka prawdopodobnie nie wiedząc o co chodzi.
Usiedli przy stole w kuchni, a Aizawa wyciągnął apteczkę i zajął się raną Hizashi'ego.
- Przepraszam - powiedział w końcu, spuszczając głowę w dół. - Nie chciałem.
- No co ty! Nic mi nie jest!
- To dobrze - czarnowłosy pierwszy raz uśmiechnął się dla tego faceta.
- Jestem Hizashi Yamada!
- Aizawa Shouta.
WYROBIŁAM SIĘ.
DOBRA MAMY TO.
Musiałam trochę długie KatsuDeku zrobić, bo przesunęłam w czasie od razu XDDD
W sumie miało być dłuższe, ale nie miałam już siły.
Ech, dobranoc~♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro