{2.1} Gdzie i kiedy się ponownie spotkali.
3/30
W rozdziale pojawia się: KiriBaku, TodoDeku, MomoJirou, OchaTsuyu, ShigaDabi.
~KiriBaku~
Spotkali się całkowicie przypadkiem, a jednak Kirishima i tak się uśmiechnął, gdy zobaczył blondyna, który trzy dni wcześniej mu groził.
Na początku Eijirou zastanawiał się czy może nie ominąć go, ale znowu byli w metrze. W miejscu gdzie się poznali i gdzie zawsze było ciasno, więc czy chcieli czy nie Bakugou musiał mieć ręce po obu stronach głowy czerwonowłosego, aby nie wpaść na niego. Chłopak w pułapce z rąk Katsuki'ego postanowił wykorzystać okazję i zaczął wyrzucać z siebie pytania z prędkością karabinu maszynowego.
— Jak się nazywasz? Ile masz lat? Gdzie mieszkasz? Masz dziewczynę?
— Zamknij ryj! — wykrzyczał blondyn, gdy po raz piąty usłyszał „jak masz na imię?”.
— Ale powiedz mi!
— Nie twój i interes, idioto! — krzyknął po raz trzeci Bakugou. On już naprawdę trącił cierpliwość. Był wściekły.
— Ale pow...
— KATSUKI BAKUGOU, SZESNAŚCIE LAT, IDĘ DO U.A, NIE MAM DZIEWCZYNY, MIESZKAM... a chuj cię to?
— Yeey! To teraz numer telefonu, zostańmy przyjaciółmi!
Nagle wagon zatrząsł się, a Kirishima rzucił się w stronę blondyna i krzyknął:
— Bakugou, uważaj!
I zasłonił go swoim ciałem przed atakiem złoczyńcy.
~TodoDeku~
Todoroki już następnego dnia spotkał zielonowłosego chłopaka. Midoriya wyglądał na wyjątkowo zabieganego, więc Shouto biegł za nim i zagadywał go.
Nie chciał w biegu mówić, że siostra kazała pozdrowić Midoriye i podziękować mu. Szedł za nim, aż znaleźli się w ciemnej uliczce.
Izuku, jakby doskonale znał to miejsce przeciskał się dalej, aż w końcu zatrzymał się przy jakiejś bramie. Czerwono-białowłosy nie wiedział o co chodzi dopóki nie zobaczył, jak do chłopaka podchodzi pies i się na niego rzuca.
Przerażony Todoroki chciał już odepchnąć psa, ale zobaczył, że ten liże zielonowłosego chłopaka po twarzy, a jego ogonek lata radośnie na lewo i prawo. Chłopak uśmiechnął się na ten widok i kucnął obok Deku, po czym pogłaskał psa po łbie.
Zielonooki szesnastolatek uśmiechnął się do niego i Shouto był pewien, że to pierwszy raz, kiedy widział tak cudowny uśmiech. Jego uroczy rówieśnik usiadł na brudnej ziemi i sięgnął po plecak, z którego po chwili wyjął kanapkę.
— Chodź, Fado — pies posłusznie podszedł do szczęśliwego Midoriyi.
— Już nadałeś mu imię? — zdziwił się, ale nadal przyglądał się, jak Izuku karmi psa rasy Beagle.
— Tak... Przychodzę i karmię go, ale nie mogę wziąć go do domu — przyznał cicho ze smutkiem w głosie.
— Dlaczego? — zapytał zaciekawiony Todoroki.
— Moja mama niestety jest uczulona na sierść.
— Ja go wezmę — zdecydował nagle Shouto, nie będąc pewnym czy ten pomysł jest dobry. — Mam duży dom, siostra pewnie ucieszy się na widok psa, kiedy jestem w szkole ona czuje się samotna.
— Naprawdę?! To cudownie! — krzyknął Midoriya, który wstał i zaczął skakać w miejscu, jednocześnie klaszcząc wesoło.
— Też tak myślę — uśmiechnął się do psa, który podłożył głowę pod jego rękę.
~MomoJirou~
Jirou lubiła spokój i kawę. No i oczywiście muzykę. Nie lubiła nachalnych ludzi, którzy zbyt się narzucali i mieli zawyżoną samoocenę, więc kiedy spotkała Momo myślała, że ta jest dobrą panną, która uważa, że jest idealna. Wraz z drugim spotkaniem zrozumiała w jakim była błędzie.
Kyouka spotkała ją na mieście, gdy przechodziła przez pasy. Yaoyorozu szła z drugiej strony i najwyraźniej jej nie dojrzała, fioletowowłosa też jej nie widziała, więc kiedy na nią wpadła, była w szoku.
Czarnowłosa cofnęła się trochę do tyłu i upadła na tyłek prosto pod koła nadjeżdżającego auta. Całkowicie bezbronna. Fioletowooka rzuciła się w jej stronę i swoimi uszami złapała ją za nogę, po czym pociągnęła w swoją stronę.
Przerażona Momo krzyknęła, kiedy jej koszulka rozdarła się na plecach i przejechała plecami po asfalcie. Jirou podbiegła do niej i pomogła jej wstać oraz zaczęła szybko przepraszać. Jednak Yaoyorozu zaskoczyła ją.
— Przepraszam, że byłam taka beznadziejna — wyszeptała. — Przeze mnie musiałaś się martwić.
— Nie to moja wina...
— Przepraszam za moją beznadziejność — czarnooka widocznie wpadła w małą depresję.
Kyouka podeszła to niej i trzepła ją w głowę.
— Dlaczego się oskarżasz?! Daj spokój, każdemu się zdarza.
Momo postanowiła nie wtrącać swoich trzech gorszy o tym, że prawdopodobnie połowa ludzkości w takim razie by wymarła.
— Co powiesz na jakiś deser? — zapytała uśmiechnięta fioletowowłosa.
~OchaTsuyu~
Ochako wybiegła z pokoju, gdy usłyszała krzyk swojej mamy, która widocznie coś od niej chciała.
— Skarbie, idź wyrzucić śmieci — powiedziała pani Uraraka.
Szatynka ubrała buty, związała włosy w kitkę i złapała worek ze śmieciami w dłoń. Wyszła z domu i zaczęła schodzić po schodach swojego bloku.
Ochako lubiła swoje osiedle i nie bała się pod nich chodzić w ciemności, jak większość ludzi, których znała. Teraz jednak było jasno, więc tym bardziej nie miała czego się bać. Podeszła do osiedlowych śmietników.
Brązowooka wyrzuciła śmieci i odwróciła się. Spojrzała zaskoczona na dziewczynę, która akurat szła w jej stronę z workiem śmieci.
— Tsuyu-chan! Też tu mieszkasz?
— Inaczej nie wyrzucałabym tutaj śmieci, Ochako-chan — powiedziała i podeszła do śmietnika, w którym po chwili zniknął worek wrzucony przez nią.
Zawstydzona szatynka zrobiła się czerwona i nerwowo się zaśmiała.
— Może wyjdziemy gdzieś jutro, ribbit?
~ShigaDabi~
Tomura nie chciał spotkać ponownie denerwującego czarnowłosego czuba, który ostatnim razem nie dość, że zabrał mu ofiarę, to jeszcze bezczelnie nazwał go gnojkiem. Krew w nim wręcz buzowała na myśl o nim.
A teraz stał przed nim. Z tym głupim, złośliwym uśmieszkiem. W JEGO oazie, stał na JEGO podłodze i jeszcze miał czelność wszystko badać znudzonym wzrokiem.
— Ach, to ty... — zaczął, ale niebieskowłosy rzucił się w jego stronę z wyciągniętą ręką.
Dabi jednocześnie z dziewczyną stojącą obok również rzucili się na wściekłego mężczyznę. Kurogiri westchnął i użył swojego quirk, po czym zaczął swój monolog mający na celu uspokoić Shigaraki'ego i pomóc mu zrozumieć swój błąd, jakim była próba ataku.
— Ale co oni robią w moim barze?! — zapytał wściekle i usiadł przy ladzie.
— To mój bar — poprawił go teleporter i westchnął. — Mistrz chce, żeby Dabi i Toga dołączyli się do nas.
— Ale ja nie chcę! — Krzyknął wściekle i wyrzucił ręce w powietrze, niczym dziecko. — Mistrzuuu, za co?!
— Jestem Dabi, gnojku —przywitał się czarnowłosy, podchodząc do niebieskowłosego.
Shigaraki rzucił się na niego, a bliznowaty nie spodziewając się (po takim monologu Kurogiri'ego) ataku, upadł na ziemię. Tomura oparł się na rękach Dabi'ego nadal siedząc na jego brzuchu.
— Weź zdechnij.
— Jak romantycznie.
Zakochałam się w tym zdjęciu ShigaDabi, więc musiałam wpleść tu coś podobnego ♡♡♡
Btw, wooow.
To już 3 dzień pod rząd i jakoś się trzymam.
Do tego ma ponad 1000 słów, więc jet moc XDDD
Miłego dzionka~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro