Thirty five - „ℛ𝑜𝓎𝒶𝓁 𝑒𝓃𝑔𝒶𝑔𝓂𝑒𝓃𝓉 𝓅𝒶𝓇𝓉𝓎"
♕
Podążając na sztywnych nogach u boku mojego narzeczonego, zbliżaliśmy się do miejsca spotkania z jego matką – królową.
Najbardziej wpływową kobietą w kraju i niedługo także, moją teściową.
Wciąż nie mogłam przywyknąć do tego, że ja i Jeon jesteśmy „zaręczeni". Minął już tydzień od dnia, w którym powiedziałam sakramentalne „tak" i tak wiele w moim życiu zdażyło się już zmienić.
Po przemierzaniu zawiłych korytarzy pałacu w końcu dotarliśmy do jednego z wielu salonów w posiadłości.
Odetchnęłam z ulgą na myśl, że moje nieprzyzwyczajone do wysokich butów nogi nareszcie odpoczną.
Służba powiadomiwszy uprzednio kobietę o naszym przebyciu, otworzyła przed nami drzwi i weszliśmy do środka.
Przywitałam się z kobietą według zasad panujących w protokole i mogliśmy przejść do rzeczy.
– Cieszę się, że was widzę. – odparła krótko, lecz jej zimny ton nie wskazywał na prawdziwość jej słów.
Kobieta podeszła do stołu, na którym była wyłożona mapa jakiegoś pomieszczenia.
– Ustaliliśmy już z doradcami, że najlepiej będzie zrobić przyjęcie w sali tronowej. Synu, spójrz. Mamy pewien problem z tym gdzie posadzić premiera. Wiesz dobrze, że nie powinien siedzieć koło babci, to może wywołać niepotrzebne zamieszanie. – wskazała palcem na jakiś punkt.
– W takim razie może posadźmy go koło was. – podpowiedział.
– Wykluczone. Temu człowiekowi buzia się nie zamyka. I.. ależ z niego prostak. Ludzie go uwielbiają, ale dla mnie to nikt specjalny. – westchnęła z trudem, jakby sama myśl o mężczyźnie sprawiała jej kłopot. – Tak jest kiedy zwykłemu prymitywowi da się dostęp do władzy.
– Matko. – Jeon upomniał rodzicielkę.
– Och, no tak. Wybacz. Wracajmy do dyskusji, Chaeyoung ma zapewne jeszcze sporo zadań na dziś. Z tego co słyszałam nauki szły ci dosyć.. opornie. – spojrzała na mnie z wyniosłością jakiej do tej pory od nikogo nie uświadczyłam.
Nagle poczułam się taka „mała" i nic nieznacząca. Jak nędzny człowiek wśród błękitnego rodu. Co właściwie nie odbiegało od prawdy, bo tak właśnie było.
– Bardzo się staram, Wasza wysokość. – po chwili zastanowienia w końcu odpowiedziałam, a mój ton był żałośniejszy niż sądziłam.
Wzrok kobiety przeniósł się z powrotem na mnie, i wyrażał jeszcze większą niechęć niż przed paroma sekundami.
Jeongguk wyraźnie wyczuwając napięcie zdecydował się przerwać ciszę.
– Może posadzimy premiera obok Chaeyoung. – zaproponował, a wyraz twarzy jego matki wskazywał na to, że z trudem powstrzymuje się od śmiechu.
– Cóż. Nie sądzę by był to dobry pomysł. Powinnismy unikać wszelkich upokorzeń, zwłaszcza.. – kobieta najpewniej nie miała złych zamiarów, ale chcąc podkreślić jak ważne jest odpowiednie towarzystwo dla premiera, mnie uraziła.
Mieszkałam w pałacu dopiero drugi dzień. Było mi ciężko, bo poświęciłam wszystko, a w zamian dostaje same zniewagi.
Gdy moje upokorzenie sięgnęło zenitu, a ja nie mogłam już więcej tego znieść, wzięłam głęboki wdech i odparłam ze spokojem w głosie.
– Wasza wysokość wybaczy, ale źle się poczułam. Pójdę już. – ukłoniłam się nisko, udając się w stronę wyjścia.
Jeon dogonił mnie przy wyjściu i złapał za nadgarstek, zmuszając do spojrzenia w jego oczy.
– Skarbie. Nie skończyliśmy wszystkiego ustalać. – spojrzał na mnie z czułością i troską. Wiedział, że słowa jego matki mnie zraniły. Wiedział, że wezmę je do siebie i bardzo się nimi przejmę.
– Nie bądź śmieszny. Oboje wiemy, że nie jestem tutaj potrzebna. Możesz wybrać kolor serwetek, muzykę i cholera wie co jeszcze, ale ja nie zamierzam pozwalać na poniżanie mnie tylko dlatego, że nie miałam tego szczęścia by być szlachetnie urodzona. – odparłam w emocjach, wyrywając się z jego uścisku i opuściłam salon szybkim krokiem. Miałam po dziurki w nosie tego wszystkiego, a to był dopiero początek.
***
Następne dni mijały w napięciu. Od rana do wieczora miałam intensywne nauki w postaci zajęć z tańca, dyplomacji, sztuki mówienia, stania, jedzenia, oddychania, a nawet życia. Czas nas gonił, bo mój debiut przed rodziną i mężami stanu miał być już dziś.
Czułam się jak dziecko uczące się wszystkiego od podstaw. Nic nie wiedzący mały człowiek pozostawiony na łaskę innych.
Jedyną moją rozrywką były moje wieczorne rozmowy z panią Kim i Hye jin.
Opowiedziałam jej o urokach życia w pałacu i tego co dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Oczywiście omijałam pewne szczegóły, ale wiedziałam, że mogę jej zaufać. Zaś przed staruszką wolałam pokazywać tylko same pozytywy bycia przyszłą żoną króla. Nie miałam zamiaru jej martwić.
Sytuacja z Jeonem była skomplikowana. Właściwie nie rozmawialiśmy za często. Jedyną okazją ku temu były śniadania.
Chociaż nawet podczas nich ograniczałam się do krótkich odpowiedzi. Wciąż miałam w głowie słowa królowej, i to jej pełne wstrętu spojrzenie. Gdy była przy królu wydawała się być zupełnie inna. Życzliwa, nieco bardziej ludzka i mniej pogardliwa.
Rankiem, w dzień przyjęcia obudziły mnie wibracje mojego telefonu. Niechętnie przetarłam twarz dłonią i sięgnęłam po urządzenie. Gdy zobaczyłam treść pojawiającą się na wyświetlaczu, nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Wiadomość była od Sehuna, mojego przyjaciela i byłego szefa.
Gdy tylko przypomniałam sobie nasze poprzednie spotkanie przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.
„A więc to jego wolałaś."
Przez chwilę trzymałam telefon w dłoni, zastanawiając się co mogłabym odpisać.
Jednak nic nie wydawało się odpowiednie w tej chwili. Czy źle postąpiłam?
Nie. Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że kocham przyszłego króla. Wtedy nikt nie wiedział.
Moje rozmyślania przerwała służba wchodząca do sypialni.
– Dzień dobry, Wasza Wysokość.
– Dzień dobry. – wymamrotałam, odwracając wzrok gdy tylko drobna kobieta odsłoniła kotary odcinające jakikolwiek dopływ światła słonecznego.
Ciepłe promienie padły na śpiącą twarz Jeona. Nagle dopadły mnie wyrzuty sumienia. Przez ostatnie dni go ignorowałam, próbował do mnie dotrzeć, ale upokorzenie przysłoniło jakiekolwiek inne uczucia.
Odganiając falę wstydu poszłam do łazienki by doprowadzić się do porządku i ruszyłam do jadalni, gdzie czekał już ubrany w luźne ubrania brunet.
– Jak się dziś czujesz, jesteś gotowa na przyjęcie? – zaczął, a ja wyczułam lekką obawę w jego głosie. Bał się tego czy mu odpowiem, i tego jak odpowiem. Chciał by już było między nami dobrze.
W końcu wiele będzie zależeć od tego przyjęcia.
– Myślę, że tak. Przy okazji.. chciałam cię przeprosić. Ostatnio zachowywałam się jak idiotka. Było mi wstyd, i miałam żal do twojej mamy. – przyznałam, nalewając sobie do filiżanki herbatę.
Chłopak westchnął głośno, i złapał mnie za rękę delikatnie splatając nasze palce razem.
– Wiem, że ci ciężko. Mama też nie była dla ciebie łaskawa. – odparł, przyciągając mnie na swoje kolana.
– Jestem z ciebie cholernie dumny. Przechodzisz każdy test jakiemu jesteś poddana, tolerujesz to wszystko i znosisz upokorzenia ze strony mojej mamy. Chciałbym żebyś wiedziała, że miałem z nią o tym rozmowę. Nie zostawiłem tak tego. – odgarnął czule pasmo moich włosów za ucho.
– Naprawdę? – spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
Fakt, że walczył o mnie spowodował przyjemne uczucie ciepła rozlewające się po całym moim ciele. Nie umiałam tego wyjaśnić, ale nigdy wcześniej chyba nie czułam by ktoś był mi szczerze oddany.
– Tak, skarbie. Nie będę tolerował żadnych zniewag w twoim kierunku. Ludzie muszą cie szanować.
I czy tego chcą czy nie, będą to robić bo kiedyś oboje zasiądziemy na tronie i to od nas będą zależały losy tego państwa. – jego kciuk sunął po mojej dolnej wardze, lekko ją rozchylając, a druga ręka obejmowała mnie mocno w talii.
Tego się nie spodziewałam.
***
Przez resztę dnia w pałacu trwało niemałe zamieszanie. Wszyscy biegali niespokojni, mając nadzieję, że się ze wszystkim wyrobią. Służba polerowała złotą zastawę, niektórzy czyścili krzesła lub odkurzali ogromny dywan rozciągający się na całej długości sali tronowej.
Sala sporej wielkości zdawała się teraz stosunkowo mała przez ogromny stół.
Nagle ogarnęła mnie panika.
Czy dam sobie radę? Czy uda mi się poskładać do kupy wszystkie zasady dworskiej etykiety jakich się nauczyłam?
A może wszystkiego zapomnę i dam ciała?
Nagle zjawił się Jeongguk, kładąc mi dłoń na ramieniu i odganiając ponure myśli, objął mnie w talii.
– Co chodzi ci po główce? – wyszeptał mi do ucha.
– Po prostu trochę się martwię. Chcę dobrze wypaść. – wyznałam krótko.
– Wypadniesz wspaniale. Nawet nie ma innej możliwości. Przy okazji musimy już iść i zacząć się szykować. – razem z chłopakiem poszliśmy do swojego azylu, gdzie czekały na nas osoby dbające o nasz wizerunek.
Kobiety zaprowadziły mnie do mojej garderoby i pomogły mi się ubrać w uszytą na mnie suknie. Następnie dobrałyśmy do tego białe szpilki, oraz biżuterię.
Założyłam kolczyki i naszyjnik, które były dość ciężkie. Byłam pewna, że wcześniej musiał je nosić ktoś bardzo ważny.
Jeon mówił mi, że część królewskich klejnotów została przeniesiona do mnie, więc możliwe, że mam na sobie coś co wcześniej należało do jego prababci.
Gdy fryzjerka skończyła układanie moich włosów, a makijaż również był gotowy dziewczyny wyszły pozostawiając mnie tylko z moją garderobianą.
Kobieta podeszła do gabloty, w której były diademy i ją otworzyła, ostrożnie wyjmując jeden z nich.
Wyjęła najdroższą i jednocześnie najpiękniejszą rzecz jaką widziałam w życiu. Srebrny diadem wysadzany pojedynczymi błękitnymi kamieniami.
– Mogę, Wasza wysokość? – spytała, spoglądając na moje odbicie w lustrze.
Skinęłam lekko głową, obserwując jak symbol władzy ląduje na mojej głowie.
Gdy poczułam ciężar diademu dotarło do mnie jak bardzo się stresuję.
– To szafiry. Idealnie do Waszej wysokości pasują. – słysząc komplement lekko się zarumieniłam.
– Dziękuję.
W pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi.
– Proszę! – odpowiedziałam.
Gdy do garderoby wszedł Jeon, kobieta się głęboko ukłoniła i wyszła, zostawiając nas samych. Zaniemówił na mój widok.
Okręciłam się w miejscu, prezentując strój w pełnej okazałości.
– Co sądzisz? – podeszłam do niego, i go objęłam.
– Jesteś najpiękniejszą kobietą na ziemi. Myślę, że mama i siostra mogą mieć ci za złe, że je przyćmisz. – uśmiechnęłam się lekko, słysząc jego słowa. Jednak stres ponownie do mnie wrócił, a mnie skręciło w żołądku.
– Będzie dobrze. Będę z tobą. – złapał mnie za rękę i lekko ją ścinął.
Skinęłam głową.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
– Proszę! – odparł brunet.
Do pomieszczenia wszedł sekretarz Jeona.
– Wasze Wysokości są oczekiwane w sali tronowej. – skłonił się, a ja wzięłam głęboki wdech.
Poczułam jak moje ciało pokrywa się zimnymi dreszczami.
Jeongguk wciąż trzymając mnie za rękę wyprowadził z pomieszczenia i już wkrótce przemierzaliśmy korytarze pałacowe, idąc w kierunku sali tronowej.
Po kilku minutach zatrzymaliśmy się przed masywnymi, dwuskrzydłowymi drzwiami. Służba stojąca przy nich tylko czekała na nasz znak.
– Wchodzimy? – spojrzał na mnie, oczekując na moją odpowiedź.
– A czy mam jakieś wyjście? – westchnęłam, starając się panować nad ogarniającą mnie paniką.
– Właściwie to nie. – odparł i skinął głową na mężczyzn, dając im znak, że jesteśmy gotowi.
Mój oficjalny debiut.
Ophelia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro