◇ Rozdział 2 ◇
Tekst - myśli
Tekst - Kurama mówi/myśli.

Kurenai wracała po dwudniowej misji do domu, była zmęczona, ale cieszyła się, że zobaczy swojego, trzymiesięcznego już synka. Biegnący obok Asuma spojrzał na kobietę, chociaż jej dłonie i ubrania były we krwi, to uśmiechała się bardzo szeroko, co przez chwilę było niezrozumiałe dla mężczyzny. Dopiero po chwili zrozumiał, że czarnowłosa się cieszy, bo wróci do dziecka. Brązowooki uśmiechnął się pod nosem z papierosem w ustach, ponieważ wiedział, jak ważny jest Naruto dla Yūhi.
— Umyj się, zanim pójdziesz do dzieciaka — powiedział miło Sarutobi.
— A ty nie pal, bo za młody jesteś.
Piętnastolatka wyszczerzyła zęby w uśmiechu i przyspieszyła.
×××
Dziewczyna uśmiechnęła się i spojrzała na chłopca, którego trzymała w rękach.
— Hej Naruto! Mama wróciła, tęskniłeś? — zapytała, a chłopiec wyciągnął w jej stronę rączki i zaśmiał się wesoło.
Blondyn chwycił w małe dłonie jej twarz i potarmosił policzki, Kurenai parsknęła śmiechem.
Usłyszała pukanie do drzwi, więc trzymając małego, podeszła do drzwi i je otworzyła. O mało nie wypuściła dziecka z rąk, ale zachowała kamienną twarz i po chwili z delikatnym uśmiechem przywitała się z Trzecim Hokage, Hiruzenem Sarutobi.
— To twój synek? — zapytał staruszek i pogłaskał chłopca ostrożnie po głowie.
— Tak — wydusiła z siebie, chociaż czuła, że w gardle powstaje jej wielka gula.
Po kilkunastu minutach pełnych pytań i grzeczności, Hokage wyszedł, ale przed wyjściem wyszeptał z łzami w oczach:
— Kurenai, dziękuję.
Czarnowłosa nie była pewna czy to dlatego, że zajęła się Naruto, czy z innego powodu, ale wiedziała, że Sarutobi na sto procent zobaczył w jej przyszywanym synu Kushinę i Minato.
« rok później »
— Naruto? Naruto? — Yūhi rozejrzała się po pokoju z zamyśleniem, patrząc na rzecz, którą trzymała w dłoniach.
Zastanawiała się, po co jej była czysta pielucha. I nagle zrozumiała wybiegła z pokoju ze strachem w oczach.
— Naruto! Naruto, gdzie jesteś?! — wbiegła do pokoiku, gdzie chłopiec raczkował z gołym tyłkiem. — Chodź tu, mały ancymonku!
« trzy lata później »
Czteroletni Naruto przytulił się do jej nóg, kiedy weszła do domu.
— Mamusiu, wróciłaś! — krzyknął ucieszony blondyn. Kobieta kucnęła i poczochrała mu włosy.
— Wróciłam, skarbie — powiedziała i przeszła do kuchni, gdzie usiadła przy stole zmęczona.
— Jak było na misji?! No jak?! Załatwiłaś może złych ludzi albo pomogłaś jakiejś mniejszej wiosce, albo...
— Naruto, dość — mruknęła z delikatnym uśmiechem, a rozgadany syn wszedł na jej kolana.
— Mamooo, zacznij mnie trenować wreszcie! — zaczął krzyczeć dzieciak, a wykończona kobieta rzuciła na niego genjutsu, pokazujące Ichiraku Ramen, przez co młody Uzumaki nieco się uspokoił.
— Jak dasz mamusi odpocząć, to pójdziemy zjeść ramen - odezwała się, a chłopiec z krzykiem szczęścia wybiegł z kuchni. — Ale urwis.
Uśmiechnęła się smutno, zdając sobie sprawę z tego, że kiedyś będzie musiała powiedzieć Naruto czyim synem jest, a wtedy już nigdy nie zwróci się do niej „mamusiu". Powstrzymała łzy, wiedząc, że tak musi być, tego życzyliby sobie Kushina i Minato.
— Za rok, za rok zacznę cię uczyć, gdy twoja chakra nieco się zwiększy — wyszeptała cicho i spojrzała zmęczonym wzrokiem za okno, czasami brakowało jej Sachiko, która zajmowała się Naruto do trzeciego roku życia i jej obiadów.
Niestety, jej przyjaciółka wyjechała do Kumogakure, gdzie czekał jej mąż, z którym nie widziała się kilka lat, ponieważ Midori zajmowała się ich dzieckiem, a mężczyzna zarabiał, aby w przyszłości móc porzucić niebezpieczną pracę shinobi.
Czasami jeszcze wysyłały sobie listy, w których pisały, co u nich oraz zdjęcia, aby wiedzieć, jak wiele się zmieniło, ale to było raz na miesiąc lub rzadziej, bo każda miała swoje własne życie.
×××
Naruto bawił się w swoim pokoju i czekał, aż mama zabierze go na obiecany posiłek, kiedy nagle poczuł czyjąś obecność. Wzdrygnął się i rozejrzał, ale po chwili na powrót był spokojny, nic złego nie mogło mu się stać w domu, gdzie mama zawsze by go ochroniła, bo w końcu była silna. W takim przeświadczeniu żył mały, jeszcze nieznający życia, Naruto.
— Głupi bachor, życie jest trudniejsze — blondyn nic nie odpowiedział, w końcu ten głos był z nim od dawna, a jakoś nigdy nic mu nie zrobił.
— Idź sobie, Panie Głosiku, bawię się teraz — burknął niezadowolony dzieciak i zburzył wieżę z drewnianych klocków.
— Jak śmiesz mnie tak nazywać...
— Nie dzisiaj, bo jeszcze mamusia zacznie się martwić, a ja chcę na ramen!
Głos ucichł, a zadowolony Uzumaki wrócił do zabawy.
×××
Kurenai stojąca przy drzwiach, szybko zasłoniła usta, aby nie wydać z siebie nieproszonych dźwięków i poszła bezszelestnie do kuchni. Była totalnie przerażona, kiedy zrozumiała, że prawdopodobnie jej syn mógł słyszeć Kyūbiego i nawet mu odpowiadał. Bała się, jednak starała się uspokoić, przypomniały jej się słowa wypowiedziane przez Kushinę cztery lata temu.
— To nie wina, Kyūbiego! — zadudniło jej w głowie, jednak Yūhi zbyt przestraszona myślą, że Naruto mógłby opanować moc Demona, a nawet się z nim zaprzyjaźnić, odrzuciła ją w najgłębsze zakamarki umysłu.
Chociaż wiedziała, że kiedyś nadejdzie dzień, gdy będzie musiała wyznać Naruto prawdę.
I to co teraz robi mogło być złe.
« rok później »
Naruto uśmiechnął się wesoło do czarnowłosej kobiety, która pogłaskała go po głowie.
— Idź się grzecznie bawić — powiedziała.
— A trening? — zapytał, robiąc obrażoną minę.
— Zabawa będzie treningiem, podczas niej będziesz wzmacniać swoją siłę — odparła pewnym głosem, a blondynek pobiegł szybko przed siebie, aby pobawić się z przyjaciółmi. Kurenai się uśmiechnęła delikatnie, ponieważ nawet jeśli zamierzała go trenować, to nie zamierzała zabierać mu dzieciństwa.
— Łał, Kurenai! Jesteś naprawdę niesamowitą matką — Yūhi odwróciła się w stronę głosu i zauważyła panią Yamanaka.
Czerwonooka uśmiechnęła się miło i odpowiedziała:
— Nie sądziłam, że jest pani taka miła, zwłaszcza, że obie wiemy, kto jest wredną żmiją i źródłem wszystkich plotek.
Starsza z kobiet zarumieniła się po koniuszki uszu z wściekłości i zacisnęła mocno usta. Zachowanie starszej kobiety niezwykle poprawiło jej humor.
— Jak śmiesz ty mała dziwko! — syknęła blondynka cicho, podchodząc do stojącej dumnie Kurenai. — Ty i ten twój niechciany bachor jesteście nikim! Nigdy nie dasz mu to czego potrzebuje, bo nie ma ojca, a sama zawsze będziesz tylko kulą u nogi, nie potrafiącą zadbać o dziecko.
Pani Yamanaka spojrzała zaskoczonym wzrokiem na Yūhi, kiedy poczuła pieczenie policzka i zauważyła wysoko uniesioną dłoń młodszej kobiety.
— Nigdy nie nazywaj mojego syna niechcianym bachorem — warknęła wściekła kunoichi i złożyła kilka pieczęci, po czym wciągnęła kobietę do genjutsu. — Zobaczysz, jakim typem matki jestem.
×××
Kurenai jest typem matki, która będzie chciała chronić swoje dziecko przed wszelkimi niebezpiecznościami świata, ale wiadomo, że nie zawsze da radę i nie zawsze jest to najlepsze wyjście ;)
Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba ♡
Trzymajcie się i bądźcie zdrów w tym trudnym czasie ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro