Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zawód z dzieciństwa

Kościej: Cz-Cześć wszystkim.
Witam w kolejnym odcinku n-naszego życia. J-Jest piątek wieczór, a z p-powodu imprezy, która odbyła się dwa dni temu, pochorowały nam się, aż dwie osoby, które n-nie przetrwały w-wrzucenia do basenu.
N-Nie martwcie się jednak, gdyż one też będą odpowiadać na pytania.
N-No dobrze...
Pytanie jest znów od Bury_konik:

Zadam kolejne pytanie. A btw, macie *rzuca każdemu ulubione słodycze*
A pytanie to: Kim chcielibyście być za dzieciaka? Pytam o wymarzony zawód.

Kościej: *Łapie galaretkę*
D-Dzięki! T-To miłe z t-twojej strony. I-Inni też zapewne się ucieszą.
N-No dobra, t-to może najpierw nasze
chorowite osoby.
P-pan Francesco bardzo ucieszy się z k-kawy. A Jin z bezy.
Chodźmy do nich.

*Siup do sypialni!*

Kościej: N-No to jesteśmy.
I-I... O, cześć Midsi.

Midas: Cześć kosteczko.
*Całusek*
Byłem właśnie u naszych pacjentów.
Pan Francesco to z tydzień przeleży.
Jin młoda i ruchliwa to może z trzy dni. A co tu masz?

Kościej: A.... M-Mam list i trochę słodyczy. Mam też coś dla ciebie.
*Daje opakowanie pianek*

Midas: Oh, dziękuję.
To miło ze strony naszej widzki.
Może ją tu kiedyś zaprosimy?
Miła z niej osóbka.

Kościej: T-Tak... Całkiem fajna jest...
M-Mam pytanie.
K-Kim chciałeś być, j-jak byłeś mały?

Midas: Hehe, żebym to ja pamiętał...
Hmm.... Jak byłem mały, to zawsze chciałem zostać kucharzem.
Z jednej strony chciałem pomagać ludziom karmiąc ich, a z drugiej strony... Wystarczyło, żebym wziął mięso do ręki i masz steka.

Kościej: C-Ciekawie...
J-Ja zawsze chciałem być...
G-Grajkiem jak moja rodzina...
Każdy umiał na czymś g-grać.

Midas: I ty też umiesz.
Twoje skrzypki są wspaniałe.
Może kiedyś z panem Salio i kocią rodziną zrobicie jakiś koncert?
Byłoby bardzo ciekawie.

Kościej: C-Czemu nie...
A-Ale wracając, Jin i pan Francesco są chorzy, Tak?

Midas: Zgadza się.
Jin wpadła do basenu uciekając przed dziadkiem po incydencie z cukrem pudrem, a pan Francesco...
Cóż... Starał się rozwiązać konflikt, który znów wywiązał się między panem Rafaelem, a panem Sergiuszem.

Kościej: A-Aj.... To może...
Pójdę najpierw do Jin...

Midas: Dobrze, tylko się nie zaraź.

Kościej: J-Jestem szkieletem, M-Midsi.

Midas: I jakimś cudem jedzenie, które spożywasz znika z twojego przełyku i zamienia się w energię.

Kościej: *Loading...*
R-Racja... To pójdę zobaczyć co tam u niej...

*Siup do Jin!*

Kościej: H-Hej Jin.
Jak się czujesz?

Jin: *Kicha*
W pytę! Jeśli nie licząc gorączki i kataru, to nie mogę narzekać.
Co cię do mnie sprowadza...
Wasza wysoKOŚĆ.

Kościej: *Milczy przez dłuższy czas*

Jin: ...A nie?

Kościej: M-Musiałem przekalkulować twoje słowa i.... N-Na niebiosa...
*Prycha*

Jin: Choroba nie odbierze mi mojego poczucia humoru!
*Kicha*

Kościej: A-Ale odebrała ci m-możliwość swobodnego oddychania.

Jin: Tia... Wracając...
Jakie wiatry cię tu przywiały?

Kościej: *???*

Jin: *Wzdycha*
Czego chcesz?

Kościej: Dostaliśmy kolejny list i chciałem ci p-przeczytać pytanie.
Przy okazji łap *Rzuca bezę*.

Jin: Skąd masz ten cud cukiernictwa?
*Łapie cud cukiernictwa*

Kościej: Dostaliśmy od Burego Konika.

Jin: Z niej to równa laska jest!
Wiedziałam, że się zakumplujemy.

Kościej: D-Dobra, wracając...
Kim chciałaś zostać, kiedy byłaś mała?

Jin: Ło cie panie.... Cóż....
Hmm... Szczerze? To chyba chciałam zostać sniperem, ale potem zobaczyłam, że w wojsku ciągle ci tylko rozkazują, a wszyscy wiedzą, że jestem wolną duszą!

Kościej: Jako dziecko.... Co?

Jin: A czy dzieci nie fantazjują o zostaniu piłkarzem, policjantem, czy pójściu do wojska?
A poza żołnierzem to, chciałam zostać malarką. Przeniosłam się jednak na rysowanie komiksów.
Jak już coś się komuś spodoba, to gruba kasa z tego leci mogłabym pomagać dziadkowi tym, czym lubię.

Kościej: Heh.... T-To dosyć wielkoduszne.

Jin: Nigdy o tym tak nie myślałam, jednak możesz mi to mówić w każdą środę. A właśnie, mam dla ciebie żart.
Co mówi matematyk do drwala?

Kościej: O matko.... C-Co?

Jin: ROMB.
*Badum tsss!*

Kościej: ...Wypoczywaj *le wychodzi*.

Jin: ;_;
*Kicha*

Kościej: T-Teraz możemy iść do pana Francesco. M-Może po drodze k-kogoś spotkamy?

*Ale nikogo nie spotyka*

Kościej: ...N-No to czas na pana Francesco.
*Wchodzi do pokoju*
Dz-Dzień dobry panu.

Francesco: *Kaszlnął*
Dzień dobry... Miło, że ktoś jeszcze mnie odwiedził.

Kościej: O... A-A kto jeszcze pana odwiedził?

Rafael: *Le pojawia się za nim*
Buongiorno (Dzień dobry).

Kościej: *Le zawał*
AAAAAAaaaale niespodzianka dz-dzień dobry, panie V-Vinci.

Rafael: Milo, że ktoś jieszcze sje interesuje zdrowjem Francesco.

Kościej: T-Tak.... M-Mam pytanie do panów. D-Dostaliśmy nowy list.

Francesco: Oh... Akurat teraz jak jestem chory...

Kościej: A-Ale to nic.
To jest pytanie i przy okazji....
Poczęstunek? W każdym razie, niech panowie trzymają.

Francesco: *Bierze kubek kawy*
Łał... To bardzo miło ze strony tej osoby, dziękuję.

Rafael: *Uśmiecha się szeroko*
Grazie (Dziękuję).
Dawno nje mialem karmelka w ustach.

Kościej: H-Heh....
Miło mi widzieć, że wam się podoba....
N-No a co do pytania, to...
Kim chcieliście panowie zostać w dzieciństwie?

Francesco: Cóż.... Muszę sobie przypomnieć....

Rafael: W tim czasje ja mogę powjedzieć. Chcialem zostać psichologiem albo ogrodnikiem.

Kościej: O-Oh, to brzmi ciekawie.
Skąd taki wybór?

Rafael: Psichologiem, bo zawsze interesowalem sje psychiką ludzi, a ogrodnikjem, bo... Cóż... Uwjelbiam naturę.

Kościej: Fajne z-zawody.
A pan, panie Francesco?
P-Przypomniał już pan sobie ulubiony zawód z dz-dzieciństwa?

Francesco: Wydaje mi się, że to był chyba listonosz.
Ale nie jestem pewny.
Może dlatego, że jeździ się wtedy dużo po miastach?

Kościej: Brzmi f-fajnie...
Ale niestety m-muszę już iść.
Jeszcze zostali mi panowie Greyfurowie, pan Salio i pan Sergiusz.

Francesco: Powodzenia *Kaszle*.

Kościej: A ja ż-życzę zdrowia.
Do widzenia p-panom.

Rafael i Francesco: Arivederci.

Kościej: O-Oby byli w jednym miejscu....

Wise, Bernard, Salio, Sergiusz:
*Siedzą w salonie i grają w szachy*

Kościej: Uffff... N-Na szczęście nie muszę znów chodzić...

Wise: Szach i mat.

Bernard: Niech to!

Salio: Wspaniałe zagranie, panie Greyfur.

Wise: Dziękuję. Może rewanżyk, bracie? Albo może ty że chciałbyś zagrać, Salio?

Salio: Podziękuję.

Kościej: Dz-Dzień dobry, panom.

Bernard: Dzień dobry, Kościeju...

Kościej: W-Widzę, że o-ogrywa pana własny b-brat.

Wise: I dobrze widzisz, mój drogi.
Rozłożyłem go na łopatki.

Salio: Trzeci raz z rzędu.

Sergiusz: Niesamowite, że mnie też pokonał!

Bernard: W rewanżu zamienimy się miejscami, Wisu.

Wise: Jeszcze zobaczmy, wąsku.

Kościej: W-W każdym razie, dostaliśmy nowy l-list i słodycze.

Wise i Bernard: Słodycze?

Kościej: T-Tak
*Pokazuje pudełko z dwoma bezami, kawą z miodem i.... Torebką krwi*.

Salio: Z jednej strony to miłe, że o nas pomyślała, ale z drugiej....
Skąd wzięła krew?

Sergiusz: Mój drogi, nie słyszałeś o oddziałach szpitalnych?
Tam przecież przechowują krew
*Bierze torebkę i wbija się w nią kłami*.

Salio: *Bierze kawę*
Dziękuję.

Bernard: Czy to są bezy?

Kościej: U-Um... Tak.

Wise: *Wziął jedną*
Mniam... Oh, chce ktoś kawałek?

Bernard: Nie dzięki, mam własną
*Wziął swoją*.

Kościej: A co d-do pytania...
Kim chcieliście zostać j-jako dzieci?

Sergiusz: Ja spełniłem swoje marzenie i już od urodzenia byłem najlepszym wampirem na świecie✨.

Wise: Hmm... Dobre pytanie...
Chyba chciałem zostać bibliotekarzem.

Bernard: Zawsze chciałem prowadzić własną firmę stolarską.
Nie wiem dlaczego, ale robienie mebli wydawało się wtedy takie zabawne...

Salio: Chciałem być policjantem, byłem policjantem, przestałem być policjantem, bo już nie chciałem być policjantem.

Kościej: Krótko i szybko jak w-widzę...

Salio: A co tu dużo mówić?

Sergiusz: Może przyłączysz się do naszej gry? Może teraz zaczniemy obstawiać?

Kościej: A-Ale ja nie mam nic do p-postawienia.

Wise: A dla czystej przyjemności?

Kościej: A-A dla przyjemności, t-to czemu nie.

Sergiusz: A więc obstawiamy!

*****************************
Saqu: I jak wam się na razie podoba książka? Wasze pytania i wyzwania dodają mi +15 do weny.
W każdym razie, życzę wam przyjemnego weekendu ^^.

Żegnom

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro