10:"Aby przeżyć kolejny dzień"
Hoseoka przetarł ręką usta i usiadł na kolanach. Jego praca się skończyła, w końcu mógł zejść na dół do Jimina i wybrać się na jedzenie, na które tak bardzo czekał. Jednak czekał on tylko aż starszy mężczyzna zabierze swoje ubrania z podłogi, ubierze się w nie i wyjdzie dając mu należna kwotę.
W pokoju było ciemno, jedynie stara lampka nocna przy łóżku dawała jakiekolwiek światło. Można było usłyszeć dokładnie muzykę, która leciała w klubie na dole oraz również policję na sygnałach, która przejeżdżała przez miasto. Nie przeszkadzało to Hoseokowi jednak w swojej pracy, był to jego pokój — oczywiście, tylko do pracy — w którym choć na chwilę mógł położyć się na czymś przyjemniejszym niż karton i stare ubrania, które znalazł w śmietniku. Przy ścianie po prawej stronie stało łóżko, w nie najlepszym stanie, gdyż przy każdym ruchu wydawało z siebie skrzyp. Przy oknie natomiast stało biurko z ciemnego drewna oraz drewniane krzesło. Gdzieś tam z tyłu była również duża szafa, jednak świeciło w niej pustkami. Pokój w kolorach zieleni i brązu, tak bardzo ohydny w swym wyglądzie, jednak Jung odczuwał tu spokój.
— Byłeś niezły, kochanie — zaśmiał się mężczyzna z siwymi włosami zapinając skórzany pasek od swoich spodni. Wyglądał luksusowo. Biała koszula, ciemne garniturowe spodnie oraz czarna marynarka najprawdopodobniej jakiejś znanej marki, albo od projektanta — Zajebiście robisz loda.
Hoseok odwrócił spojrzenie i zagryzł policzek. Chciał, aby tamten jak najszybciej wyszedł, a nie prawił mu komplementy o jego umiejętnościach seksualnych.
— Wprawa, dziękuje.
Sam zszedł z łóżka i ubrał się w swoje ubrania. Czarna, obcisła koszulka na krótki rękaw oraz również czarne spodnie ładnie prezentowały się na szczupłym ciele chłopaka.
Mężczyzna, gdy skończył się ubierać położył plik pieniędzy na biurku i bez słowa wyszedł z pomieszczenia.
Hoseok szybko poderwał się na nogi, aby przeliczyć ile dziś zarobił. Wyjął z biurka mały, szmaciany portfel i wysypał wszystko na drewno. Ze skupieniem liczył każdą monetę, wiedząc, że dziś mogą pozwolić sobie na coś więcej z Jiminem niż tylko na bułki i mięso z marketu.
Uśmiechnął się lekko i wkładając pieniądze do portfela podszedł do łóżka, na które się położył. Musiał odpocząć.
...
— Co tu robisz, Ahjussi?
Jimin stojąc przed Yoongim pół nagi czuł się źle. Nie wiedział z jakiego powodu, ale czuł taki wstyd i obrzydzenie do samego siebie, jak jeszcze nigdy.
Znajdowali się we dwoje w jednym z prywatnych pokoi. Na środku pomieszczenia przy ścianie znajdowało się niewielkie, ale wystarczające łóżko wraz z szarą pościelą oraz niewielka komoda z lustrem. Nie musiało znajdować się tu nic więcej, nie za to klienci płacili Jiminowi, lub innym striptizerom.
Mężczyzna siedział na łóżku i wpatrywał się w młodszego. Nie mógł uwierzyć, że to ten sam chłopak, którego wpuścił dwa lata temu do swojego mieszkania. Wyglądał źle.
Naprawdę wyglądał źle i to nie przez to, że był odziany w same skąpe majtki i koszule. Jego uda były przeraźliwie chude, a twarz straciła swoją delikatność przez wystające kości policzkowe. Miał wrażenie, że Jimin ledwo stał i gdyby tylko dotknął go palcem ten rozleciałby się na kawałki. Ale stał tuż przed nim, zgarbiony i jakby przestraszony, ale przecież nie miał powodu do tego.
— Chyba to ja cię powinienem o to spytać. Czemu tu pracujesz? I zarabiasz w taki sposób?
To pytanie jako pierwsze zagościło w głowie starszego, to jasne. Wiedział przecież, że mógł poprosić go o pomoc, to nie była tylko grzecznościowa gadka. Puchaty ogonek młodszego opadł w dół jak i również jego poranione uszka.
— Aby przeżyć kolejny dzień — odezwał się cicho drapiąc się po ręce.
— Ale czemu akurat ta praca? Czemu nie zwróciłeś się do nikogo o pomoc, do mnie? Przecież wiesz, gdzie mieszkam — Yoongi zmarszczył brwi i po chwili zamknął oczy na chwilę.
Wstał i zdjął swoją ciemną marynarkę, aby narzucić ją na barki młodszego. Nie mógł tak siedzieć i patrzeć, jak Jimin wbija sobie paznokcie ze wstydu. Tamten tylko się nią mocniej opatulił i usiadł na łóżku.
— Ahjussi, a gdzie indziej? Nie mam skończonej szkoły, nie mam niczego. Poza tym, kto by przyjął do pracy taką osobę jak ja? — zaśmiał się Jimin, ale na jego twarzy nie było uśmiechu, jaki zapamiętał Yoongi poraz ostatni, gdy się z nim widział. Widział tylko na jego twarzy ból, który szybko został przykryty pod spokojem i obojętnością — Mój przyjaciel tu pracuje, załatwił mi tą pracę.
— A od jakiego czasu tu... przebywasz? — Yoongi usiadł obok Jimina, ale nie za blisko, aby nie naruszać jego strefy komfortu.
— Dwa lata, coś takiego.
— I dajesz sobie radę? — Yoongi naprawdę nie mógł tego pojąć. Tego jak i również tego, że przejmował się jakimś dzieciakiem, którego spotkał dwa lata temu.
— Jak widzisz, żyje, czyli daje sobie radę. Nie jest tak źle Ahjussi — posłał fałszywy uśmiech w stronę drugiego i zaczął bawić się mankietami.
— Nie mów do mnie Ahjussi, nie jestem o wiele starszy od ciebie chyba. Mów mi hyung, albo Yoongi jak ci wygodniej — westchnął starszy. Po chwili wyjął swój portfel, z którego wyciągnął kilka banknotów i wsadził je w dłonie młodszego — Proszę, kup sobie coś dobrego do jedzenia. A tu masz mój numer telefonu z moim dokładniejszym adresem.
— Dziękuję, hyung. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy — oczy młodszego zaświeciły się i przełknął głośno ślinę. Yoongi musiał być naprawdę człowiekiem o złotym sercu.
— Przyjdź do mnie jutro, będę cały dzień w domu. Jednak jakbyś nie mógł to zadzwoń do mnie, ja będę czekał. A teraz muszę już się zbierać — wstał, a razem z nim Jimin.
— Dobrze, dziękuję naprawdę — głos młodszego zadrżał, gdy nie myśląc nad tym przytulił się do starszego. Ale tylko na chwilę, bo jak zauważył co zrobił to szybko się odsunął i skulił.
— Do zobaczenia.
Yoongi wyszedł zamykając za sobą drzwi, natomiast Jimin ledwo usiadł na łóżku. Ta sytuacja spowodowała, że aż odechciało mu się jeść, więc położył się na czystym łóżku i rozmyślał o kolejnym dniu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro