chapter 75
— Jimin, otwórz, proszę...
Starszy od prawie godziny siedział pod drzwiami od łazienki i czekał, aż Park w końcu wyjdzie z tego pieprzonego pomieszczenia, aby mógł sprawdzić czy wszystko jest z nim w porządku.
Obiad u rodziców Mina minął bardzo przyjemnie i nawet obyło bez przerażonego wzroku Jimina, gdy mama Yoongiego postawiła przed nimi masę potraw. Siedząc przy stole, mógł przypisać temu dniu łatkę 'tego z lepszych'.
Ale nie chwalcie dnia przed zachodem słońca.
Gdy tylko para wróciła do mieszkania Jimina, ten od razu po zrzuceniu obuwia ze stup pobiegł do toalety i zamknął się w niej na klucz.
Nie było zapasowego.
W oczach Mina znów pojawiły się łzy, gdy doszedł do niego odgłos zdusznych wymiotów.
Jimin naprawdę nie mógł nic zrobić. Przez całą drogę do domu czuł ból brzucha i nieprzyjemne myśli krążące mu po głowie. Nie mógł się już doczekać, aż jego chłopak zaparkuje auto, a on sam będzie mógł zwrócić wszystko co pochłonął dzisiejszego dnia. Te obrzydliwe uczucie doprowadzało go do szału. On sam czuł się obrzydliwie, gdy pomyślał ile kalorii spożył.
Opierał słabe ciało na desce klozetowej, palec wskazujący i środkowy co chwile drażniły jego podniebienie, aby potem się z niego usunąć. Z jego oczu nieświadomie spływały łzy, których nawet nie próbował ścierać.
Czuł się obrzydliwie.
— K-Kochanie, p-proszę — gdy Jiminowi udało się trochę opanować usłyszał płacz. Zmarszczył brwi i mając gdzieś higienę przetarł rękawem koszuli obślinione usta, nos i załzawione oczy i policzki.
Wstał z klęczek i chwiejąc się podszedł do drzwi, aby je uchylić i zobaczyć skulonego i płaczącego chłopaka, który gdy tylko go zobaczył przycisnął go do swojej klatki piersiowej.
— J-Jimi-in — Yoongi mi mógł powstrzymać łamiącego się głosu i swojego drżącego ciała. Myślał, że już wszystko będzie dobrze, przecież Park chodził na terapię, przyjmował leki i jadł normalnie.
— Yoongi, spokojnie — powoli powiedział Jimin z przymkniętymi oczami. Nie miał siły, aby mieć je otworzone i nie dbał o to, że jego głos zabrzmiał trochę obojętnie. Bez emocji.
— J-Ja t-tak się o c-ciebie balem, k-kochanie.
— Jest w porządku — odpowiedział czując piekące gardło, ale odchrząknął i mocniej wtulił się w roztrzęsione ciało swojego chłopaka.
/a tak naszła mnie wena :)
i feel u jimin
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro