Rozdział 7
Koniec końców chłopaki faktycznie spali nago. Nie dlatego, że im się nie chciało ubierać. Bardziej chodziło o to, że była to dla nich oznaka zaufania. Łatwiej się w ten sposób urazić. Nie przeszkadzało im to jednak. Spali jak zabici wtuleni w swoje rozgrzane ciała. Tak bardzo tego przez cały czas potrzebowali.
W końcu pierwszy obudził się Hiroto. Przetarł zaspany oczy i spojrzał na czerwonowłosego. Ten spał trzymając jego dłoń jak małe dziecko. Wyglądało to na prawdę uroczo. Szarowłosy uśmiechnął się lekko na ten widok. Pogłaskał go po policzku a zaraz i pocałował. Starał się być delikatny. Nie jest to jednak jego mocna strona i musiał to przyznać. Dużo go to jednak kosztowało. W końcu usiadł i rozejrzał się. A gdzie jego rzeczy są? Czy zawsze coś takiego musi się kończyć takim strasznym bałaganem? W końcu udało mu się znaleźć kilka części garderoby i założył je na siebie.
W tym czasie obudził się Tatsuya. Pierwsze co zrobił to upewnił się, że wczorajszy wieczór nie był snem. Hiroto faktycznie tutaj jest.
- Hej...- wymamrotał powoli się rozbudzając.- To nie jest sen?Na prawdę tu jesteś?- Kira przewrócił oczami teatralnie na te słowa. Serio jest tak głupi czy co?
- Tak, jestem. Czemu o takie idiotyczne rzeczy pytasz?
- No bałem się, że to wszystko było snem czy coś...
- No idiota no... To nie był sen. Serio tu jestem i całą noc myślałem nad tym co mamy zrobić.- mówiąc to znów położył się obok.- Na prawdę musimy iść do twoich rodziców? To raczej nie jest jakimś świetnym pomysłem. Biorąc pod uwagę jak cie potraktowali. Według mnie powinniśmy wracać. Bardziej się w domu przydamy. Moja siostra ma duży wpływ na ojca, ale sama sobie nie da rady. Znasz ją chyba. Beze mnie nie da rady.
- No ale nie po to...
- Wiem, że nie po to. Ale nie ma co się narażać. Już i tak głupota czysta, że tu jesteśmy. Wracajmy do domu.- mówiąc to wyjął telefon.- Zamówię na wieczór lot do domu. W dzień będziemy się starać nie rzucać w oczy.
Tatsuya nie był wcale z tego zadowolony. Wiedział jednak, że Hiroto ma poniekąd rację. Bardziej przydadzą się w domu. Chciał jednak jeszcze porozmawiać z rodzicami. Może udałoby mu się coś zmienić... Z drugiej jednak strony, jest sens? Od nich się to wszystko zaczęło jak nic. Doskonale o tym wiedział. Problem jak na nich w ogóle wpłynąć. Westchnął zrezygnowany i powoli zaczął się ubierać.
- Jesteś pewien, że odpuścimy sobie to?- spytał jeszcze kierując swój wzrok na ukochanego. Cicho liczył, że jednak zmieni nagle zdanie. Hiroto pokiwał tylko głową zbierając już ich rzeczy.
- Wszystko się pomiesza... trudno, potem będziemy myśleć czyje gacie są czyje.- wzruszył tylko ramionami.- Już nie pytaj o to milionowy raz, bo odpowiedź się nie zmieni. Bierz co twoje. Zapłacimy i wychodzimy.
*****
Oczywiście nie było już mowy o żadnym patyczkowaniu. Trzeba było zrobić tak jak Hiroto chciał. Z resztą i tak to jedyne mądre wyjście z tej całej sytuacji. Zapłacili za noc i opuścili lokal. Tylko co przez te pół dnia będą robić? Ciężko będzie usiedzieć w jednym miejscu. Dodatkowo nie mogą się dać złapać. Prawie pewne było to, że jego rodzice jak dowiedzą się , że wrócił, będą chcieli go jakoś zatrzymać. Albo znów coś niebezpiecznego zrobią. Stwierdzili więc, że po prostu opuszczą miasto i będą się trzymać jego obrzeży. Przynajmniej brzmi to nieco bardziej bezpiecznie. Tyle mogli zrobić na chwilę obecną.
Hiroto nawet się z tego cieszył. Dlaczego? Ma wreszcie czas spędzić dzień w obecności ukochanego. Co prawda dalej nie może się przyzwyczaić do tego słowa, ale w końcu będzie musiał. Tatsuya z kolei czuł się na prawdę dobrze. Wreszcie spełnił swoje marzenie i teraz na prawdę jest szczęśliwy. Chociaż sam Hiroto za wiele się nie zmienił. Dalej miał taką samą osobowość. Chociaż lekka zmiana jest zauważalna. Przynajmniej nie jest tak wredny i chociaż odpowie, że też kocha.
- Hiroto...- zaczął w końcu po długim czasie chodzenia.- Możemy odpocząć kochanie? Łazimy tak bez celu nie wiadomo po co.- szarowłosy natychmiast się najeżył. Dalej słowa typu kochanie czy kocham cię były dla niego bardzo drażniące. Ciężko się będzie mu przestawić.
- Nie wiem. Szukam na razie miejsca dobrego na odpoczynek.- przyznał i westchnął.- Możesz mnie tak nie nazywać? To dalej jest dla mnie takie dziwne.
- To jak mam mówić w takim razie, co? Przecież to normalne. Mam mówić kotku?
- Tylko nie to.... Nie wiem, po imieniu najlepiej.- mówiąc to zatrzymał się przed jakimś małym barem. Picia nie będzie. Nie chciał historii z dawnych czasów. Już i tak bardzo źle to wspominał. Spojrzał na ukochanego.- Możemy się tu zatrzymać, ale bez picia alkoholu. Zamiast krzesła rzucę tobą za okno. Miej to na uwadze.
****
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro